POLSKI Bent Christensen |
Pastor, dr. theol. Bent Christensen, Fuglsevej 5, DK-4960 Holeby
Założyłem
tę stronę 22.03.05.
Ostatnia aktualizacja 30.04.18: O POLSKIEJ
TETRALOGII SZPIEGOWSKIEJ. - KAMIEŃ RUNICZNY W WOLINIE. - Artykuły w
kwartalniku Informator Polski nr. 100, Wiosna 2018 r.
Uwaga! - Na duńskiej stronie “Internationalt” od
28. sierpnia 2010 można czytać duńskie tłumaczenia tekstu “Cmentarz
w SLAGLILLE”
z książki Edwarda Zarudzkiego “Polegli za
Polskę. Polscy i Brytyjscy lotnicy na cmentarzach duńskich”.
- - -
Czy znają Państwo niemiecki
lub angielski? – Versuchen Sie
dann, auch die Seite DEUTSCH zu öffnen!
- Or the page ENGLISH, where
you can read
the »English Summary« of my theological
dissertation »About Grundtvig’s Vidskab. An Inquiry
into N.F.S. Grundtvig’s View of the Knowledge Aspect
of the Commitment to Life that Is a Necessary Part of Christianity«.
Uwaga! Prawie wszystko sam napisałem i
przetłumaczyłem, więc przepraszam za błędy. Jeśli
chodzi o język polski to jestem samoukiem! - Kilka tekstów jest naprawione
przez Polaków.
* * *
SPIS TREŚCI
KIM JESTEM?
O POLSKIEJ TETRALOGII SZPIEGOWSKIEJ. - Artykuł w kwartalniku
Informator Polski nr. 100, Wiosna 2018 r.
KAMIEŃ RUNICZNY W WOLINIE. - Artykuł w kwartalniku Informator Polski nr. 100, Wiosna 2018
r.
WILKI, OWCE I STRAŻNICY. - Recenzja książki profesora Benta Jensena: Ulve, får og vogtere.
Den Kolde Krig i Danmark 1945-1991. - Informator Polski nr. 2-3/2014.
OD REDAKCJI (Informatora Polskiego) o Sonetach
Krymskich, Adama Mickiewicza, t.j. o
duńskiej stronie "Tre af
Adam Mickiewicz's Krimsonetter". Z duńskim tłumaczeniem
trzech sonetów Benta Christensena. - 15.09.14.
DUŃSKA WIZYTA W ARCHIDIECEZJI SZCZECIŃSKO-KAMIEŃSKIEJ. - Z
okazji 1025/26 rocznicy śmierci, w Wolinie, duńskiego króla Haralda Sinozębego. - LINKI do
zdjęć. - 09.10.12
Polowizja: UROCZYSTOŚĆ W SLAGLILLE
12 LISTOPADA 2011 r. - LINK.
1025 ROCZNICA ŚMIERCI
HARALDA SINOZĘBEGO. - Moje słowa o
Haraldzie Sinozębym na początku
nabożeństwa w Katedrze w Roskilde 4 września 2011 roku. -
"Przebieg nabożeństwa". - LINK do zdjęć.
BORNHOLM - WYSPA I SYMBOL.
Przedstawienie powieści Huberta Klimko-Dobrzanieckiego
„Bornholm, Bornholm” przez byłego mieszkańca wyspy. - INFORMATOR
POLSKI. Kwartalnik Społeczno-Kulturalny Federacji „Polonia”. Nr. 2-3
(76-77) 2011.
BLISKIE SPOTKANIE Z TELENOWELĄ
„PLEBANIA". Anna i Bent Christensen odwiedzili Besta Film w Warszawie 18
listopada 2010 r. - Informator Polski. Kwartalnik Społeczno-Kulturalny
Federacji „Polonia”. Nr. 1 (75) 2011.
WIĘCEJ NIŻ OPERA
MYDLANA. Telenowela ”Plebania” z
luterańskiego punktu widzenia. - INFORMATOR POLSKI. Kwartalnik Społeczno-Kulturalny
Federacji „Polonia”. Nr. 2-3 (64-65) 2008.
MIKOŁAJ FRYDERYK SEWERYN GRUNDTVIG - wielki Duńczyk o ekumenicznym i
uniwersalnym potencjale. - Informator Polski. Kwartalnik
Społeczno-Kulturalny. Nr. 1 (63) 2008 (marzec). - Wydawca: Federacja
„Polonia” (w Danii).
GOŚĆ STRONY. - O czasie
pasyjnym i świętach wielkanocnych w Danii. - Strona internetowa
Parafii Ewangelicko-Augsburskiej w Czerwionce. - Marzec 2008.
GOŚĆ STRONY. -
Słów kilka o Duńskim Kościele Ludowym, ze szczególnym
uwzględnieniem obchodów Adwentu i Bożego Narodzenia. - Strona
internetowa Parafii Ewangelicko-Augsburskiej w Czerwionce. - Grudzień
2007.
ODPOWIEDŹ NA
ARTYKUŁ W POLSKIEJ GAZECIE SUPER EXPRESS (o Duńskiej Partii Ludowej)
MY NIE
JESTEŚMY ŹLI – PRZECIWNIE! O Danii w sytuacji przed i po kryzysie
rysunkowym
O GRUNDTVIGU
O DUŃSKIM KOŚCIELE LUDOWYM
DANIA, POLSKA I ROSJA. Po sąsiedzku i po bratersku.
- O podróżach do Polski i Rosji w 1994 r.
NABOŻEŃSTWA I KAZANIA
«Pozdrowienie» w kaplicy Kościoła
Ewangelicko-Augsburskiego w Żaganiu 24.09.06
Trzy teksty w związku z podróżą do
Polski 25.08-14.09.2005
Trzy kazania podczas pobytu w Polsce
13.07.94-02.08.1994
Nabożeństwo w Kościele Parafii Døllefjelde, Lolland. Goście z Polski (Wisły).
5 LIPCA 1992 - 3. niedziela po Trójcy
Świętej.
I: Porządek
nabożeństwa
II: Streszczenie kazania
Kościelne
błogosławieństwo małżeństwa cywilnego.-
Które całkiem odpowiada porządkowi Księgi Liturgicznej
Duńskiego Kościoła Ludowego
-
- -
* * *
Kim jestem?
Urodziłem się 1943 na wyspie Lolland nad Bałtykiem. Zdałem maturę 1962.
Odbyłem służbę wojskową 1962-1964. Podporucznik
rezerwy 1964 - tzw. oficer językowy (języka rosyjskiego). Magister
duńskiego i rosyjskiego 1968. Uzupełniający egzamin teologiczny
1971. Licencjat teologii (PhD) 1985. Doktor teologii
(DD) 1998.
Od 1990 studiowanie języka polskiego.
1998-2002 ograniczone studiowanie języków czeskiego, słowackiego i
(trochę!) ukraińskiego. Od 2001 ”orientowanie się” w języku
górnołużyckim. Od 2005 ”orientowanie się” w języku
kaszubskim. - Teraz polski jest moim
głównym językiem słowiańskim.
Porucznik rezerwy 1968. Nauczyciel gimnazjum
1968-1971. Proboszcz (duńskiego kościoła ewangelickiego =
Duńskiego Kościoła Ludowego) na wyspie Bornholm 1971-1974.
Proboszcz w parafiach Døllefjelde-Musse-Herritslev na
wyspie Lolland nad Bałtykiem 1974-2003 (Diecezja
Lolland-Falster).
Kapelan wojskowy 1972. Kapelan wojskowy w
duńskim batalionie wojska ONZ na Cyprze (dancon/unficyp) 1976/77 (sześć
miesięcy).
W 2003 przeszedłem na emeryturę. Teraz mieszkam
w Torslunde, Holeby, 13
kilometrów na północ od Rødby Færge (prom do Puttgarden w
Niemczech). Ale dla mnie emerytura - ”stypendium pracy i badań”. - Moim
głównym zajęciem jest wielki projekt pod tytułem «Poetyczne
poczucie życia i poezja literacka w koniecznym angażowaniu się
chrześcijan w życie» (tj. w zaangażowanie się w życie,
które jest niezbędnym wynikiem chrześcijańskiej wiary). - Moim
drugim zajęciem jest słowianoznawstwo (zwłaszcza język
polski itd. i sorabistyka) oraz międzykościelna i międzynarodowa
praca - zwłaszcza co do Polski i Serbów Łużyckich w Niemczech.
W tym drugim zajęciu jest lokalna
lolland-falsterska perspektywa! Tysiąc lat temu
Wendowie (tj. Słowianie z dzisiejszych Niemiec, krewni dzisiejszych Serbów
Łużyckich) osadzili się tutaj na naszych wyspach (Lolland i Falster, na
południe od wyspy Sjælland (Zelandia)). I od
1893 r. jest u nas na tych wyspach polska mniejszość, dzisiaj
potomkowie polskich robotników sezonowych oraz uchodźcy polityczni z
Polski komunistycznej. Moja żona Anna i ja jesteśmy bardzo aktywnymi
członkami Związku Polaków w Danii. W naszych wyspach są trzy
kościoły katolickie. Mamy dobre stosunki z naszymi katolikami, dobre
«miejscowe stosunki ekumeniczne»!
Wydałem:
- «Fra drøm til program», 324 str., 1987
(dysertacja licencjacka). *)
- «Omkring Grundtvigs Vidskab», 630 str., 1998 (dysertacja
doktorska). **)
- «Krimsonetter», 2015. - «Sonety krymskie» Adama Mickiewicza (1826). ****)
- «Lollandsonetter», 2015. - Sonety lollandskie. O wyspie Lolland.
- «Salmer. Evangeliesalmer og andet til alle søn-
og helligdage», 2015. - Pieśni kościelne.
- «Digte og aforismer 1966-2016», 2016. - Wiersze i aforyzmy.
Miałem wykłady w uniwersytetach itd.
Pisałem artykuły w naukowych i kościelnych rocznikach i
czasopismach. O Grundtvigu i «grundtvigskich
tematach», o duńskich kwestiach kościelnych oraz o
międzykościelnych tematach i o «swoich» słowiańskich
krajach i kościołach. Wiele wykładów ze slajdami o
podróżach do Polski, Rosji, Kazachstanu, Czech, Słowacji i
Łużyc (w Niemczech) 1994, 1997, 1998, 1999 i 2002.
Od 1990-ego roku zajmowałem się pracą ekumeniczną,
zwłaszcza co do Rosji i Polski.
Zob.
też album facebookowy:
http://www.facebook.com/media/set/?set=a.125441327489741.12941.100000716224349&type=1&l=87e4eef532
W Rosji co do Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego
i luterskich kościołów w Rosji. - A w Polsce co do małego
kościoła ewangelickiego (Kościół Ewangelicko-Augsburski w
Polsce). - Ale, oczywiście, interesuję się "całą
Polską"! Na przykład: Podczas naszej podróży do Polski w
1994 r. moja żona i ja bardzo blisko uczestniczyliśmy w
uroczystościach 50. rocznicy Powstania Warszawskiego. Staliśmy
piętnaście kroków za prezydentem Wałęsą podczas
wielkiej pamiątkowej Mszy Świętej na wolnym powietrzu, odprawionej
przez kardynała Józefa Glempa. Dojechaliśmy do mszy razem z biskupem
kościoła (Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego), który
był oficjalnie zaproszonym gościem. I oczywiście w ogóle
interesuję się ekumenicznymi stosunkami do całego wielkiego
Kościoła Katolickiego! Tutaj na Lolland-Falster
i za granicą. - Kiedy to jest możliwe słucham transmisji Mszy
Świętej w Kościele Św. Krzyża w Warszawie.
W Danii przede wszystkim miałem/mam
współpracę/kontakt z:
Radą Ekumeniczną Kościoła
Danii, Komisją Międzykościelną Diecezji Lolland-Falster,
Towarzystwem Św. Pawła (co do Rosyjskiego Kościoła
Prawosławnego), ośrodkiem »CEKK« (Center
for Europæisk Kirkeret og Kirkekundskab = Centre for Research in European Church
Establishment = Ośrodek Badań Europejskich Spraw Kościelnych i
Religijnych), Ośrodkiem Badań Grundtvigskich
Uniwersytetu w Århus (i oczywiście też ze
swoim uniwersytetem w Kopenhadze!), Duńsko-Rosyjskim Towarzystwem,
Związkiem Polaków w Danii, »Duńsko-Czeskim Towarzystwem« (CZ: Dánsko-český spolek), »Towarzystwem Przyjaźni
Duńsko-Słowackiej« (SK: Spolok
dánsko-slovenské priatelstva),
»ASF - Dansk Folkehjælp« (»Duńska Pomoc Ludowa«, robotnicza
organizacja humanitarna).
Za granicą przede
wszystkim miałem/mam współpracę/kontakt z
następującymi instytucjami i osobami:
W Polsce: Kościół Ewangelicko-Augsburski
(mały kościół luterski), przede wszystkim w południowej
»Diecezji Cieszyńskiej«, ale też z biskupem kościoła Janem
Szarkiem, który mieszkał u nas w Døllefjelde w
1990 r. (ob. wyżej i niżej).
W Rosji: Rosyjski Kościół Prawosławny (przede
wszystkim Kościół Św. Feodora Studita w Moskwie, przez Towarzystwo Św. Pawła,
ale też inne kontakty w Sankt Petersburgu,
Moskwie i Omsku. Oba kościoły luterskie (ingermanlandski
i «niemiecki»: ELKRAS). Chrześcijańska
Ekumeniczna Rada Diakoniczna (tj. charytatywna) w Sankt Petersburgu, jeden z członków której jest
Dunką). Uniwersytety itd. w Sankt Petersburgu,
Moskwie i Omsku. - Ośrodek badawczy «Religia i Społeczeństwo w
Krajach SNG [PL: WNP - Wspólnota Niepodległych
Państw] i Krajach Bałtyckich» (RUS: «Рeлигия и oбщeствo
в стрaнaх СНГ и Бaлтии».
Byłem
członkiem Rady Opiekuńczej tego ośrodka.
W Kazachstanie: Rosyjski
Kościół Prawosławny (arcybiskup ałmatiński
i semipałatiński Aleksij).
Kościół niemiecki.
W Czechach: Rada Ekumeniczna w
Pradze.
W Słowacji: Kościół
Luterski (ks. Ľubomir Batka, Sobotište).
W Łużycach (Niemczech) m. in: Burmistrz w Njebjelčicach (Nebelschütz) Tomaš Čornak.
Przewodniczący Związku Serbów Łużyckich
»Domowina« Jan Nuk.
Działalność w Danii:
W 1990 (z mojej inicjatywy!) nasza diecezja
pojęła przyjacielskie stosunki z małym luterskim
kościołem w Polsce. Biskup Diecezji Cieszyńskiej (później
biskup kościoła) Jan Szarek (który był na czele delegacji do nas
we wrześniu 1990 r.) mieszkał u nas w mojej plebanii (domie
pastorskim) i wygłosił kazanie w moim głównym kościele
(parafii Døllefjelde - w moim “pastoracie”
były trzy kościoły: Døllefjelde, Musse i Herritslev (też trzy
parafii)). - Po tej pierwszej wizycie Polaków u nas rozpocząłem
naukę języka polskiego jako samouk, i podczas wyżej wymienionej
podróży w 1994 r. wygłaszałem kazania i wykłady po polsku.
Od tego czasu wiele odpowiednich działań
w związku z wizytami z Polski, Rosji, Kazachstanu, Ukrainy i
Łużyc (w Niemczech). - Korespondencja po rosyjsku i po polsku z
«kontaktami» we wszystkich wymienionych krajach.
Działalność za granicą:
1992: Obserwator Kościoła Danii na
«Dziewiątych rozmowach teologicznych między Rosyjskim
Kościołem Prawosławnym i Ewangelicko-Luterskim
Kościołem Finlandii» w Järvenpää,
Finlandia.
1994: Podróże do Polski i Rosji. Kazania i
wykłady po polsku i po rosyjsku.
1997: Podróż (8 tygodni) do Rosji i Kazachstanu, do
miast Sankt Petersburg, Moskwa, Omsk i Ałmaty. (Przy poparciu tzw. »Funduszu Demokracji« duńskiego
Ministerstwa Spraw Zagranicznych i Komisji Diecezjalnej Spraw
Międzykościelnych Diecezji Lolland-Falster).
Kazania i wykłady po rosyjsku. (M. in. 5 wykładów na uniwersytetach w
Sankt Petersburgu, Moskwie i Omsku oraz wykłady
w prawosławnych i luterskich gminach kościelnych i szkołach
duchownych).
1998: Podróż do Czech i Słowacji (i Polski). -
W Czechach odwiedzaliśmy nasze «kontakty», m. in. «Radio Swoboda» w Pradze
(wywiad do programu «Kontynent Europa»). - W Słowacji odwiedziliśmy naszą osobę kontaktową
(ksiądz Ľubomir Batka) i jego
luterską parafię. - Jechaliśmy do domu przez Polskę. Tam (w
luterskiej Diecezji Cieszyńskiej) odwiedziliśmy swoich
przyjaciół z Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego.
1999: Urlop w Czechach. Kontakt z Kościołem
Katolickim. Wizyta w «Radio Swoboda» w Pradze. - W drodze do domu
uczestniczyliśmy w «VIII. mjezynarodny gmejnski swjedźeń»
w Njebjelčicach. Wygłosiłem (po
niemiecku) «pozdrowienie» od swojej parafii i od swojego burmistrza.
Uczestniczyłem w Mszy Świętej w swojej duńskiej «czarnej
todze» (stroju urzędowym) i wygłosiłem i krótkie kazanie ***).
2002: Uczestniczyłem
w wizycie grupy księży z naszej diecezji w luterańskim
kościele w Meklemburgu (Landeskirche Mecklenburg).
Miałem wykład po niemiecku o «Pojmowaniu kościoła i
nabożeństwa w Grundtvigsko-duńskiej
tradycji » (»Das Verstehen von Kirche
und Gottesdienst in der Grundtvig’sch-dänischen Tradition«
***)). - Uczestniczyliśmy w «XI. mjezynarodny gmejnski swjedźeń»
w Njebjelčicach. Uczestniczyłem w Mszy
Świętej jak w 1999, ale w tym roku w końcu kazania ***)
mogłem przeczytać wiersz z Listu do Rzymian po serbsku. -
Jechaliśmy do domu przez Polskę. Odwiedziliśmy miasto Żary
- «Stolicę polskich Łużyc» - i dyrektorów biblioteki i domu
kultury. W bibliotece czytałem książki o Łużyczanach z
tych okolic.
2005: Podróż do Województwa Pomorskiego i na Kaszuby
w sierpniu i wrześniu 2005. (Województwo Pomorskie jest regionem
przyjacielskim naszego ”amtu” (”województwa”): Storstrøms Amt). -
Więcej o tej podróży później. Ale są już teksty w
związku z tej podróżą na tej stronie: W rozdziale ”Nabożeństwa
i kazania”: ”Trzy teksty w związku z podróżą do Polski
25.08-14.09.2005”. Oraz ”O Duńskim Kościele Ludowym” i ”O Grundtvigu”.
OBECNIE - pracuję nad swoim projektem «Poetyczne
poczucie życia i poezja literacka w koniecznym angażowaniu się
chrześcijan w życie», i w związku z tym nad swoim programem
kościelnym i kulturalnym. Itd. - Uczę się polskiego (czytam
książki i gazety (w Internecie), słucham Polskiego Radia i
oglądam polską telewizję). Planuję podróże do Polski i
Łużyc. Itd. - Biorę udział w dyskusji kościelnej i
politycznej. - Często gram na organach przy nabożeństwach. Kilka
razy w roku służę jako pastor.
_____________________
(* «Fra drøm til program. Menneskelivets og dets
verdens plads og betydning i N.F.S. Grundtvigs kristendomsforståelse fra
Dagningen i 1824 over Opdagelsen i 1825 til Indledningen i 1832». O wielkim duńskim księdzu, teologu, filozofie, historyku,
filologu, poecie, pedagogu (ojcu słynnego duńskiego «Uniwersytetu
Ludowego») i przywódcy narodowym N.F.S. Grundtvig
(1783-1872). - Można tak przetłumaczyć ten tytuł na
język angielski: «From Dream to Programme. The place and significance
of human life and its world in the theology of N.F.S. Grundtvig
from the Dawn in 1824 through the Discovery in 1825 till the Introduction in
1832». - A na język polski: «Od marzenia do programu. Miejsce i znaczenie życia
człowieczego w teologii N.F.S. Grundtviga ...».
(** «Omkring Grundtvigs Vidskab. En undersøgelse af
N.F.S. Grundtvigs forhold til den erkendelsesmæssige side af det kristeligt
nødvendige livsengagement». - Tytuł streszczenia w języku angielskim (na stronie »ENGLISH«):
«About Grundtvig's
'Vidskab'. An inquiry concerning N.F.S. Grundtvig's
view of the knowledge side of the engagement in life that is a necessary part
of Christianity». - A na język
polski można przetłumaczyć ten tytuł:
»O Nauczności Grundtviga.
Zapatrywanie N.F.S. Grundtviga
na aspekt naukowy koniecznego angażowania się chrześcijan w
życie«. - W tej rozprawie chodzi m. in. o teologiczną podstawę
nauki Grundtviga o uniwersytetach ludowych.
(*** Jest na stronie «DEUTSCH».
(**** Ja wydałem na swoim
wydawnictwie "Forlaget Luskebakken"
i przełożyłem 14 sonetów, w tym niedokończony,
pośmiertnie wydany "numer 19" "Jastrząb".
Pięć przełożył już w 1888 r. Knud
Berlin.
*
* * *
* *
Książki
O
polskiej tetralogii szpiegowskiej
Artykuł w kwartalniku Informator Polski nr. 100, Wiosna 2018 r. Str. 42-43
Kilka lat temu w szczecińskiej
księgarni znalazłem książkę pod tytułem Nielegalni
(2011 r., 808 stron). Na tylnej stronie okładki wydawnictwo Czarna Owca pisze: Vincent V. Severski - pseudonim literacki
pułkownika polskiego wywiadu … W 1990 roku został pozytywnie
zweryfikowany. Przez wiele lat pracował poza granicami kraju pod
przybraną tożsamością. … Zajmował jedno z
najwyższych stanowisk kierowniczych w Agencji Wywiadu. Odszedł ze
służby na własną prośbę w 2007 roku.
Jedną z głównych postaci powieści jest
Hans Jorgensen, były radziecki nielegał w Danii, obecnie rosyjski nielegał w Szwecji. I
szwedzki wywiad (w tym Säpo,
policja bezpieczeństwa) odgrywa ważną rolę. Jednak przede
wszystkim chodzi o tajemniczą skrzynię w ruinach twierdzy brzeskiej z
dokumentami NKWD. Czy uda się bohaterom polskiego wywiadu zdobyć
skrzynię przed rosyjskim wywiadem?
Następna część ma tytuł Niewierni
(2012 r., 862 stron). Głównym przeciwnikiem bohaterów Wydziału
Specjalnego „Q” polskiej Agencji Wywiadu jest polski konwertyta i terrorysta
Al-Kaidy Safir as-Salam (Karol Hamond),
który współpracuje ze szwedzkim hakerem i grupą czeczeńskich
bojowników oraz członkami IRA. Część akcji toczy się w
Jemenie. Korea Północna też odgrywa ważną rolę, oraz oczywiście
rosyjski wywiad i żołnierze Specnazu. Wszystkie powieści mają bardzo aktualne
elementy.
Trzecia nosi tytuł Nieśmiertelni (2014
r., 799 stron). Głównym tematem jest tajemny irański program atomowy!
Ale i to ma też szwedzką stronę. W Rosji dochodzi do próby
zamachu stanu, z którego wynikają poważne skutki dla głównych
postaci rosyjskiej strony. To wszystkie daje bohaterom Wydziału „Q” bardzo
trudne i niebezpieczne zadania.
Czwarta część ma tytuł Niepokorni
(2016 r., 431 stron). Głównym tematem są stosunki rosyjsko-polskie.
Rosjanie próbują zdestabilizować sytuację polityczną w
Polsce. I udałoby im się to, gdyby nie Wydział „Q” - który
właśnie został rozwiązany - i na własną
rękę użył bardzo niezwykłych, nawet nielegalnych
środków.
Vincent V. Severski
(Włodzimierz Sokołowski), pisze na najwyższym
międzynarodowym poziomie. W jego powieściach mamy sensację,
przemoc i wgląd w świat wywiadu, w którym „nigdy nic jest tym, czym się wydaje”. Ale powieści
mają też inne ważne cechy dobrej współczesnej literatury
sensacyjnej: Opis krajów i ludzi, w tym wiele szczegółów historycznych,
geograficznych i kulturalnych. Severski dużo wie
o Irlandii, Anglii, Szwecji, Finlandii, Białorusi, Ukrainie, Rosji,
Kaukazie, Iranie, Jemenie i Austrii. Szczególnie interesująca dla nas w
Danii jest jego znajomość Szwecji i miłość do
szwedzkiej natury, Szwedów i szwedzkich obyczajów.
Co do opisu osób, myślę, że są one
dobrze i wystarczająco opisane. Najważniejsi bohaterowie z polskiej i
szwedzkiej strony mają kilka - nie zbyt wiele - cech osobistych.
Poznając ich, nabieramy do nich sympatii. Opis Rosjan może
zaskoczyć czytelników. Ale Serverski,
oczywiście, dobrze zna Rosjan i wie, że oni też są
ludźmi. Pułkownik rosyjskiego wywiadu Michaił Popowski jest
kolegą i w jakimś stopniu przyjacielem Konrada Wolskiego, naczelnika
Wydziału „Q”, i jest dość sympatycznym człowiekiem.
Chorąży rosyjskiego Specnazu Jagan (Andriej Trubow) jest jedną z najciekawszych postaci
tetralogii. Można powiedzieć, że jest on karykaturą
Rosjanina. A nawet więcej, jest prymitywnym rosyjskim nacjonalistą i
wyjątkowo zdolnym - i brutalnym - żołnierzem, ale na swój sposób
też sympatycznym człowiekiem.
W tym roku będzie wydana nowa powieść Severskiego: „Zamęt”. Na stronie
Lubimyczytać.pl znajduje się następujący opis tej
książki: „W Pakistanie talibowie porywają polskiego
inżyniera. Grozi mu śmierć. Do akcji ratunkowej rusza super tajna jednostka Agencji Wywiadu znana jako „Sekcja”.
Wkrótce okazuje się, że porwanie jest tylko częścią
większego planu, w który zaangażowane są wywiady różnych
państw, i staje się ono powodem do bezwzględnych rozgrywek
politycznych w Polsce. Pod kierunkiem ekscentrycznego Romana „Sekcja”, w której
skład wchodzą: Monika -absolwentka ASP, Dima
- były nielegał,
Ela i Witek, z narażeniem życia próbuje zdemaskować
zdrajcę. Przemierzają Grecję, Rosję, Pakistan i RPA, by
rozwikłać trudną szpiegowską zagadkę”.
Zachęcam do lektury!
Bent Christensen
* * *
KAMIEŃ RUNICZNY W WOLINIE
Artykuł w kwartalniku Informator Polski nr. 100, Wiosna 2018 r. Str. 61
Wiele
wskazuje na to, że pierwszy król, który panował nad całą
Danią, zmarł w Wolinie w roku 986 (albo 987). Dlatego też
jeszcze przed kilkoma laty można było w Wolinie zobaczyć
kamień, na którym widniał napis po duński i polsku pisany za
pomocą liter przypominającymi runy:
Den danske konge Harald Blåtand døde i Wolin i år 986.
Król duński Harald Sinozęby
zmarł w Wolinie w 986 roku.
Kamień ten postawiono w 1993
r. 1 sierpnia 2014 r., podczas uroczystego otwarcia
XX Jubileuszowego Festiwalu Słowian i Wikingów, zastąpiono go "prawdziwym"
kamieniem runicznym, tzn. wyglądającym tak jak wyglądały
kamienie runiczne przed tysiącem lat.
Nowy
kamień w Wolinie jest wykonany w tym samym stylu co kamień w Jelling, którego podobizna znajduje się na pierwszej
stronie duńskich paszportów i który jest nazywany "metryką
chrztu Danii". Także napis jest utrzymany w stylu pierwotnym i
napisany duńskim językiem runicznym. Runy te widać na
fotografii, a poniżej zamieszczamy transkrypcję znaków, której
używa się pracując z duńskim językiem runicznym 1:
aftiR : haralt
kunuk : i : tanmarku
sun : kurm : stanta :
stain
: sasi : þrikiaR
a
: iumsburk : baþu
kaurua : kubl : þausi
airikR : in : rauþi : hiu
W polskim
tłumaczeniu oznacza to:
Ku chwale Haralda,
króla Danii,
syna Gorma,
wzniesiono
ten kamień. Panowie
z Jomsborga 2 kazali
wykonać ten pomnik.
Wykuł go Eryk
Czerwony.
Bent Christensen i Roman Śmigielski
1 W celu odczytania runów redakcja Informatora Polskiego zwróciła się do pani Lisbeth Imer, badaczki i runologa
z Duńskiego Muzeum Narodowego. Pani Lisbeth Imer przysłala nam zarówno
wyżej zamieszczoną transkrypcję i tłumaczenie tekstu na
współczesny język duński jak i to wytłumaczenie: "Kamień runiczny w Wolinie
został zrobiony mniej więcej cztery lata temu przez artystę i
samouka, jeśli chodzi o runy, p. Erika Sandquista.
Wykonał on wiele różnych kamieni runicznych - jakieś 60-70 sztuk
- w całej Europie, a do tego tekstu otrzymał pomoc od lektora i
badacza nazw p. Michaela Lerche Nielsena z
Uniwersytetu Kopenhaskiego".
Ze
strony internetowej http://www.fortidensjelling.dk/Runemesteren.htm, wynika,
że Erik
Sandquist nazywany jest też Erik den Røde (Eryk Czerwony).
2 Jomsborg - legendarna osada
wikingów, która prawdopodobnie leżała w miejscu dzisiejszego miasta
Wolin.
* * *
Wilki,
owce i strażnicy
Informator Polski, kwartalnik społeczno-kulturalny Federacji "Polonia", nr.
2-3 (88-89), lato-jesień 2014. - Ja sam napisałem recenzję
tę po polsku, ale redaktor Roman Śmigielski poprawił
błędy.
Nie tylko
z samego tekstu, lecz także z okoliczności wyraźnie wynika,
że książka profesora historii Benta Jensena o zimnej wojnie w
Danii Ulve, får og vogtere (Wilki, owce i
strażnicy) jest napisana w celu
całkowitego zdemaskowania przedstawicieli i sympatyków komunizmu
radzieckiego oraz przez nich wykorzystanych naiwnych szermierzy pokoju, a tym
samym jako korekta i krytyczne uzupełnienie wcześniejszych prac o
Danii w okresie zimnej wojny. Fakty, które Bent Jensen przytacza,
są bez wątpienia wiarygodne, a ich analiza i wnioski wydają
się rozsądne, chociaż książka została mocno
skrytykowana przez tych, którzy nie lubią nakreślonego obrazu.
Książka
Benta Jensena i jego pięciu
współpracowników o zimnej wojnie w Danii jest imponującą
pracą historyczną (1512 stron w dwóch tomach), opierającą
się na dużym - i w wielu przypadkach - zupełnie nowym, w
znacznym wymiarze radzieckim, materiale źródłowym. Książka
odnosi się do tego materiału, ale jest jednocześnie
niezbędną polityczną „pracą na zlecenie”. W 2006 r.
centroprawicowa większość w duńskim parlamencie
(Folketingu) przyznała 10 mln koron na utworzenie Centrum Badań nad
Zimną Wojną (Centrum for Koldkrigsforskning).
Dyrektorem Centrum
został Bent Jensen. Z
sformułowanych przez parlament zadań Centrum wynikało, że
powinno zająć się krytykowanym przez wielu raportem
Duńskiego Instytutu Studiów Międzynarodowych (DIIS)
Danmark under den kolde krig (Dania podczas
zimnej wojny, 2005). Wyniki prac nowego Centrum powinny mieć charakter
edukacyjny.
Już
sam wstęp książki jest niezwykły. Zaczyna się tak:
„Jestem dzieckiem zimnej wojny. Miałem dziewięć lat, gdy
komunistyczny zamach stanu w Pradze został zorganizowany z radziecką
pomocą” (t. 1 str. 13). Następnie Bent Jensen przedstawia w
głównych zarysach całą historię zimnej wojny do dnia
dzisiejszego oraz swoje osobiste przeżycia z nią związane.
Doświadczenie to charakteryzuje książkę pod niejednym
względem. Bent Jensen po prostu nie może odnieść się
bez uszczypliwości do tych, którzy byli po złej, tj. komunistycznej
stronie, lub byli tylko naiwni. Ale chociaż książkę
można by z tego powodu krytykować, nie mam powodu, by twierdzić,
że jest ona niewiarygodna.
Tom
pierwszy dotyczy zagrożeń i wyzwań, wobec których stała
Dania i jej demokratyczne instytucje. Tom drugi opisuje działania, za
pomocą których demokracja duńska miała odeprzeć
zagrożenia ze Wschodu i wyzwania ze strony duńskich sympatyków
komunizmu. Oto niektóre z najciekawszych tytułów rozdziałów z tomu
pierwszego:
1. Związek Radziecki jako kompleks
wojskowo-przemysłowy.
3. Wilki w niedźwiedzim futrze. DKP [Duńska Partia Komunistyczna] jako chętny
pomocnik Związku Radzieckiego.
4. Owce w wilczej skórze? Nowa Lewica.
Socjalistyczna Partia Ludowa.
6. Pierwszy ruch pokojowy w czasie zimnej
wojny [do końcu lat 1950-tych].
7. Walka o kulturę w okresie zimnej
wojny.
10. Duńscy obywatele bliscy KGB i
STASI.
11. Operacje wpływu i dezinformacji.
12. Drugi ruch pokojowy w czasie zimnej
wojny [lata 1970-te i 1980-te].
Z tomu drugiego:
14. Zając jako zagrożenie dla
niedźwiedzia? Spojrzenie Związku Radzieckiego na Danię jako
członka Sojuszu Północnoatlantyckiego [por. książkę Benta Jensena o Związku Radzieckim i Danii p.t. Bjørnen og haren (Niedźwiedź i zając)].
15. Nacisk i przystosowanie się:
„polityka nieprowokacyjna”.
17. Strażnicy. Obrona demokracji przed
zagrożeniami wewnętrznymi.
Stosunek
sił Układu Warszawskiego i NATO jest ściśle opisany.
Decydującym czynnikiem była znaczna przewaga Układu
Warszawskiego w siłach konwencjonalnych. Siły Układu
Warszawskiego byłyby w stanie posunąć się z wielką
prędkością przez Niemcy Zachodnie, co znaczyło, że
NATO zostałoby zmuszone do użycia broni jądrowej w bardzo
wczesnym stadium wojny. Ocena, którą Bent Jensen daje wojsku
duńskiemu nie jest wysoka. Ważnym czynnikiem jest to, że w
całym okresie zimnej wojny duńska polityka polegała na tym,
że na duńskiej ziemi nie powinno być broni jądrowej „w
obecnych okolicznościach”. Zachowanie Danii jako kraju wolnego od broni
jądrowej było ważnym elementem radzieckiej polityki. Moskwa
chciała, aby cała Skandynawia została strefą wolną od
broni jądrowej.
Bent
Jensen referuje i cytuje oceny sprzymierzonych dotyczące duńskich
sił zbrojnych jako sił słabej jakości. (Czy byliśmy
tak słabi? Czuję sie tym osobiście
dotknięty, gdyż w latach 1962-1977 sam byłem
częścią duńskich sił zbrojnych). Czy bylibyśmy w
stanie, ze swoimi małymi siłami, bez broni
jądrowej, utrzymać się, dopóki nie przyszłyby posiłki sprzymierzonych? Czy bylibyśmy w stanie zabezpieczyć ich
przybycie? W to zaczęto stopniowo wątpić. Jednym z powodów,
że NATO dało Danii tak „długą smycz”, był fakt,
że na północnym Atlantyku mieliśmy Wyspy Owcze i Grenlandię.
Na Wyspach Owczych były ważne instalacje ostrzegania. A baza lotnicza
Thule Air Base na
Grenlandii nie była strefą wolną od broni jądrowej!
W tomie
drugim jest bardzo wyczerpujący opis przygotowań do obrony totalnej
(obok obrony militarnej) całego duńskiego społeczeństwa,
tj. wszystkiego, co było potrzebne dla funkcjonowania
społeczeństwa i dla przeżycia jak największej
części ludności. Szczegółowo omówione są rozważania i przygotowania dotyczące internowania przed
wojną lub podczas wojny ludzi z komunistycznej piątej kolumny.
Miałem
nieprzyjemne wspomnienia czytając o wszystkich ówczesnych tak zwanych
działaniach pokojowych w Danii, mniej lub więcej bezpośrednio
kontrolowanych z Moskwy poprzez Duńską Partię
Komunistyczną. Oto niektóre przykłady kontrolowanych przez komunistów
organizacji frontowych: Zwolennicy
Pokoju, Demokratyczna Federacja Kobiet w Danii, Młodzież Jednego
Świata, Nigdy Więcej Wojny, Komitet Współpracujący na Rzecz
Pokoju i Bezpieczeństwa, Nie Dla Broni Atomowej, Kobiety na Rzecz Pokoju,
Ruch Związkowy na Rzecz Pokoju, Socjaldemokraci Przeciwko Broni Atomowej i
Militaryzmowi, Chrześcijanie na Rzecz Rozbrojenia, Nauczyciele na Rzecz
Pokoju, Lekarze na Rzecz Pokoju.
Rozdział
9 nosi tytuł „Szpiegostwo, sabotaż i rekrutacja” i opisuje radzieckie
i wschodnioniemieckie operacje szpiegowskie w Danii - nie tylko szpiegostwo
bezpośrednio prowadzone przez agentów z ambasad, lecz także
szpiegostwo zwerbowanych przez nich w różny sposób Duńczyków.
Szczególnym źródłem tych informacji jest radziecki oficer KGB i
podwójny agent Oleg Gordijewski, który w 1974 r.
zaczął dostarczać informacje brytyjskiej służbie MI6.
W książce niewiele napisano o polskich operacjach wywiadowczych w
Danii, ale na przykład wspomina się, że dwaj pracownicy Ambasady
PRL byli oficerami wywiadu (t. 1 str. 456). W indeksie jest około
pięćdziesięciu odnośników do Polski. Czytelników Informatora Polskiego zainteresuje być może zamieszczona w
książce wypowiedź Andrzeja Wajdy o zaskakującym upadku
komunizmu: „Okazało się, że Związek Radziecki nie mógł
istnieć. Był jak prehistoryczny potwór, który nie miał
połączenia między głową a ogonem. I zniknął”
(t. 2 str. 594).
Jednym z
agentów, którzy pracowali dla KGB albo STASI, był Flemming Sørensen, korespondent dziennika Jyllands-Posten
w Bonn. Najpierw był komunistą, a po 1958 r. przeszedł do
Socjalistycznej Partii Ludowej. W 1959 r. podczas tzw. Tygodnia Bałtyku w Rostocku został zwerbowany jako agent
STASI.
Zupełnie
szczególne miejsce zajmuje dziennikarz Jørgen Dragsdahl. Należy zaznaczyć, że już w
2008 r. Dragsdahl wniósł sprawę o
zniesławienie przeciwko Bentowi Jensenowi, który
w artykule w jednej z gazet wymienił go jako agenta KGB. Bent Jensen
przegrał sprawę w sądzie miejskim w Svendborgu, ale w 2013 r.
został uniewinniony przez Wschodni Sąd Okręgowy (Østre Landsret), który
uznał, że „Bent Jensen dla swoich wypowiedzi miał
wystarczającą, ugruntowaną w faktach, podstawę”. To z
powodu tego procesu książka Wilki,
owce i strażnicy została opublikowana dopiero w lutym 2014 r.
Bent Jensen
szczegółowo przedstawia działalność Dragsdahla,
zwłaszcza jako tzw. agenta wpływu, czyli agenta, który przez
artykuły dezinformacyjne itp. miał wywierać wpływ nie tylko
na opinię publiczną, lecz także na polityków. W rozdziale 11.
„Informacje wpływu i dezinformacja” jeden ustęp jest całkowicie
poświęcony Jørgenowi Dragsdahlowi
(t. 1 str. 574-578), a następny ustęp opisuje rolę jego gazety Information jako „narzędzia
dezinformacji”.
Przykład
na to, jak duży wpływ miał Dragsdahl,
znajdziemy w wstawce tekstowej z nagłówkiem „Rozwój Kjelda
Olesena”. Kjeld Olesen był socjaldemokratycznym ministrem obrony
1971-1973, ministrem robót publicznych 1975-1978 i ministrem spraw
zagranicznych 1979-1982. We wstawce tekstowej opisano rozwój Kjelda Olesena - od pozornie
godnego zaufania antykomunisty i ministra przyjaznego wobec NATO do polityka
sceptycznego wobec NATO. Po zakończeniu swojej misji ministra spraw
zagranicznych oświadczył publicznie, że NATO używa
zmanipulowanych liczb do obliczania stosunku sił między Wschodem a
Zachodem. Opierał się na informacjach, które otrzymał od Jørgena Dragsdahla. Olesen kategorycznie zaprzeczył, aby istniało
zagrożenie militarne ze strony radzieckiej. Powiedział również,
„że jest rzeczą bardzo pozytywną, że tak wielu
socjaldemokratów angażuje się w ruchy na rzecz pokoju ...
Socjaldemokracja sama w sobie, tj. jako partia, jest ruchem pokojowym”. Olesen podziwiał Dragsdahla
i sam powiedział, że był pod wpływem jego „alternatywnego”
poglądu na USA, NATO i duńską politykę bezpieczeństwa.
W czasie, kiedy był ministrem, czytał wszystkie artykuły Dragsdahla. Jako minister spraw zagranicznych
osobiście i „bez wahania” mianował go członkiem powołanej
przez duński rząd komisji d/s polityki bezpieczeństwa i rozbrojenia
(t. 2 str. 479).
Po XX
zjeździe Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego w lutym 1956 r. z
tajnym, krytycznym wobec Stalina, przemówieniem Chruszczowa i po radzieckim
stłumieniu powstania na Węgrzech w październiku 1956 r. trudno
było być komunistą w Danii. Dlatego też w 1959 r. były
przewodniczący Komunistycznej Partii Danii Aksel Larsen i inni byli
członkowie tej partii założyli Socjalistyczną Partię
Ludową. Były różne opinie, czy było to prawdziwe zerwanie z
komunizmem. Socjaldemokrata Per Hækkerup, który w
1962 r. został ministrem spraw zagranicznych, powiedział, że
nawet jeśli wąż zrzuci skórę, nadal jest wężem
(t. 1 str. 265-266). W każdym razie nowa partia była bardzo aktywna w
walce przeciwko wojsku duńskiemu i NATO.
Obok
prezentacji wszystkich informacji na temat obywateli duńskich, którzy
współpracowali z Związkiem Radzieckim i Układem Warszawskim lub
(przynajmniej de facto) je wspierali, najbardziej dyskusyjnymi
częściami książki jest opis „polityki przypisów” (fodnotepolitikken) w latach 1980. i zmiana
kursu socjaldemokratów. "Polityka przypisów” polegała na tym, że
centroprawicowy rząd w sprawach dotyczących polityki
bezpieczeństwa zmuszany był przez tzw. alternatywną
większość do dołączania do dokumentów NATO przypisów o
odrębnym duńskim stanowisku. Obecni
socjaldemokraci są dziś w przykrym położeniu, bo mają
coś do ukrycia, a tym samym powody, aby krytykować
książkę Benta Jensena.
W
książce Wilki, owce i
strażnicy Bent Jensen daje szczegółowy opis i analizę całej tej niezwykłej sytuacji,
od wewnętrznych stosunków w Socjaldemokracji począwszy do
rosnącej ze strony krajów NATO krytyki duńskiej nielojalności
wobec sprzymierzonych. Wojsko duńskie było w tym okresie słabe,
więc zarówno Stany Zjednoczone, jak i Wielka Brytania ostrzegły, że
może dojść do sytuacji, że nie będą chciały
ryzykować życia swoich żołnierzy wysyłając
posiłki do Danii, i w danym przypadku mogłyby znaleźć
alternatywne rozwiązania. Bent Jensen maluje bardzo ponury obraz sytuacji
i jest przekonany, że tylko upadek muru berlińskiego w 1989 r.
(którego nikt nie przewidział) uratował Danię przed znalezieniem
się w bardzo niekorzystnej sytuacji.
Szczególnie
interesujący jest obraz przewodniczącego socjaldemokratów Ankera Jørgensena (który był
premierem do 1982 r.) i byłego dziennikarza telewizyjnego Lasse Budtza, który już w
1979 r. od pozytywnego wobec NATO Roberta Pedersena przejął
stanowisko rzecznika socjaldemokratów d/s polityki zagranicznej.
Do klubu
parlamentarnego Socjaldemokracji doszło wielu nowych, młodych
członków, którzy znajdowali się mocno na lewo od dotychczasowej polityki Socjaldemokracji. Bent Jensen jest bardzo
surowy wobec Ankera Jørgensena.
Uważa go za lidera bez jasnej i konsekwentnej linii, z małą
wiedzą o polityce zagranicznej i polityce bezpieczeństwa (przed
objęciem teki premiera był przewodniczącym duńskiego Związku Zawodowego Robotników
Niewykwalifikowanych i Specjalnych, czyli Dansk Arbejdsmands- og Specialarbejderforbund, 1968-1972, a od 1964 r.
członkiem parlamentu). Poza tym był nie tylko pod wpływem swoich
irracjonalnych emocji, lecz także pod wpływem mocno lewicowego
Lasse Budtza.
Ostatnimi
kreskami mało pochlebnego obrazu partii socjaldemokratycznej jest opis
stanowiska partii (lub jego brak) wobec wydarzeń w komunistycznych
państwach satelickich. Czołowi socjaldemokraci utrzymywali przyjazne
stosunki z umierającymi reżimami komunistycznymi do ostatniej chwili.
W
październiku 1989(!) r. Lasse Budtz brał udział w uroczystym spotkaniu
Stowarzyszenia Przyjaźni Dania-NRD z okazji 40. rocznicy powstania NRD.
Polska i Solidarność i wydarzenia w Polsce w 1980 r. nie są
wyraźnie wymienione w tym kontekście, ale Bent Jensen wskazuje na to, że kilku czołowych socjaldemokratów
sceptycznie i z niechęcią spoglądało na opozycyjne ruchy
obywatelskie w Europie Środkowej i Wschodniej. Na przykład Lasse Budtz wyraził
swoją wielką troskę z powodu „sił prawicowych, które
obecnie atakują rządy socjalistyczne” (t. 2 str. 513). Podobnie
wypowiadali się inni socjaldemokraci: Ritt Bjerregaard, Svend Auken, Ole Espersen, Mogens Lykketoft (obecny przewodniczący Folketingu) i Jytte Hilden.
Książka
nie tylko odsłania postępowanie wielu obecnie żyjących osób podczas zimnej wojny, lecz także staje się
argumentem w obecnych dyskusjach o innych, ale porównywalnych sprawach. Z
interesem śledzić będziemy dalszą dyskusję o
książce Benta Jensena i zobaczymy, jaki
będzie miała ona wpływ na duńskie życie polityczne.
Bent
Christensen
Bent
Jensen: Ulve, får og vogtere. Den Kolde
Krig i Danmark 1945-1991, t. 1-2. Gyldendal, 2014. 1512 stron.
WSTAWKI
Na stronie 35 - Pierwsze strony okładek dwóch tomów
książki.
Na stronie 36 - Zdjęcie Benta Jensena.
Na stronie 36 - O autorze
książki
Bent
Jensen, ur. 1938, pracował jako elektryk. Uczył się rosyjskiego
w szkole językowej duńskiej armii 1960-1962. Magister historii i
filologii rosyjskiej 1969. Doktor habilitowany z historii 1979. Profesor
historii 1980. Dyrektor Centrum Badań nad Zimną Wojną (Centrum
for Koldkrigsforskning) 2007-2010.
Napisał m.in.:
Stalinismens fascination og
danske venstreintellektuelle (Fascynacja
stalinizmem i duńscy lewicowi intelektualiści,
1984).
Bjørnen og haren.
Sovjetunionen og Danmark 1945-1965 (Niedźwiedź
i zając. Związek
Radziecki i Dania 1945-1965, 1999).
Gulag og glemsel
(Gułag i zapomnienie, 2002).
Stalin. En biografi
(Stalin. Biografia, 2005).
Bent Jensen często bierze udział w debacie
publicznej. W latach 1989-1991 był redaktorem politycznym gazety Jyllands-Posten.
Na stronie 37 - O recenzencie
Bent
Christensen ur. 1943, ukończył szkołę językową
duńskiej armii 1962-1964 (język rosyjski). Podporucznik rezerwy 1964.
Porucznik rezerwy 1968. Kapelan rezerwy 1972. Magister filologii duńskiej
i rosyjskiej 1968. Licencjat teologii 1985. Doktorat teologii 1998. Nauczyciel
gimnazjalny 1968. Proboszcz w Duńskim Kościele Ludowym
(protestanckim) 1971-2003. W latach 1965-1971 Bent Christensen brał czynny
udział w zimnej wojnie w Danii jako członek duńskiej
Konserwatywnej Partii Ludowej.
* * *
Od redakcji
Od redakcji (Informatora Polskiego) o Sonetach
Krymskich, Adama Mickiewicza, t.j. o duńskiej
stronie (15) "Tre af
Adam Mickiewicz's Krimsonetter". Z duńskim
tłumaczeniem trzech sonetów Benta Christensena.
- Informator
Polski, kwartalnik społeczno-kulturalny
Federacji "Polonia", nr. 2-3 (88-89), lato-jesień 2014.
Od redakcji
… Po aneksji
Krymu przez Federację
Rosyjską ktoś powiedział, że zostały się nam tylko "Sonety Krymskie". Na prośbę
redakcji Bent Christensen przetłumaczył sonety na język duński.
Trzy z nich zamieszczamy w tym numerze obok tekstu Leszka Wątróbskiego o
Polakach na Krymie. …
SONETY
Według rękopisu Benta Christensena.
Tre af Adam Mickiewicz's Krimsonetter
Oversat af Bent Christensen 2014.
Adam Mickiewicz skrev de i alt 19 Sonety krymskie under sin forvisning fra Litauen på en rejse til Krim i 1825. De 18 af dem blev udgivet i Moskva 1826. Den sidste (som mangler den sidste linje) blev først trykt efter Mickiewicz's død. Mickiewicz er den polske nationaldigter, men han var født og opvokset i Litauen, som indtil Polens tredje deling i 1795 var i union med Polen. Ved sin arrestation i 1823 boede han i Kaunas (Kowno).
*
6 Bakhtjisaraj
Så stort endnu, skønt stedets tomhed piner!
Pashaerne har væltet magtens sæder,
og i Giraj-elskovens skjulesteder
ulækkert kryb på gulv og vægge sviner.
Hvor før var farver, snerleserpentiner
nu snor sig ind og alt med grønt beklæder,
i kunsthåndværkets sted naturen træder;
dens skrift på væggen staver til: ruiner!
I salen står uskadt en hvid fontæne,
fra marmorkanten drypper perletårer,
der er jo kun så lidt endnu at dræne.
Den råber ud til alle verdens dårer:
Har herligheden endnu et domæne?
For jeg står her med mine tørre årer.
Noter
Bakhtjisaraj.
- Mickiewicz's polske titel er Bakczysaraj, men Den
Store Danske har stavemåden Bakhtjisaraj og oplyser:
"Bakhtjisaraj, (tyrkisk 'slottet i haven'), by
på Krim 32 km syd for Simferopol [midtvejs mellem Simferopol og Sevastopol, BC]
... Bakhtjisaraj blev grundlagt af khan Mengli-Girej (d. 1515) i begyndelsen af 1500-t. som
hovedstad for Krimtatarerne, og den fungerede som sådan indtil Krims
indlemmelse i Rusland i 1783. Bakhtjisaraj har fra
1991 været sæde for Krimtatarernes parlament. Dens orientalske arkitektur, især
"tårefontænen", har inspireret flere digtere, men er især besunget af
A.S. Pusjkin og A. Mickiewicz".
Pasha. -
Ærestitel for ledende osmanniske (tyrkiske) militære og civile embedsmænd. Krim
blev i 1475 erobret af osmannerne, og frem til 1774 var Krimkhanatet
en tyrkisk vasalstat, der udviklede en rig og særegen kultur.
Giraj.
- Jf. khan Mengli-Girej i den første note. - En
Wikipedia-artikel oplyser, at Giraj eller Girej var et tatarisk dynasti på Krim, grundlagt af Hadjdij Giraj, som (antagelig i
1430'erne), støttet af Litauen og Polen, gjorde Krimhanatet
selvstændigt og siden styrede khanatet, til Krim blev
erobret af Rusland (1783).
*
13 Tjatir Dah
MIRZA
For dine fødder jeg i andagt tier,
o Tjatir Dah, krimskibets maste-krone!
O verdens minaret, bjergherskertrone!
Du fra din klippetyngde dig befrier
og højt ved himlens port dig dertil vier
som Gabriel at vogte frydens zone;
din turban over skovens mørke tone
står skræmmende med lynildsbroderier.
Om solen svider eller tågen svaler,
om marken hærges eller huse skændes,
som den urokkelige du vil kendes.
Som dragoman du tolker Guds signaler,
hvorved alt op og ned kan vendes,
du hører kun, hvad Gud til verden taler.
Noter
Tjatir Dah. - Tjatir Dah betyder på tatarisk "telt-bjerget" og er et
bjergmassiv ved Simferopol-Alusjta-vejen midt på det
sydlige Krim. Byen Alusjta ligger ved
sortehavskysten.
MIRZA
(udtales (deles) mir-za). - Mirza er en titel af
persisk oprindelse, "(an)fører, leder". Bruges for medlemmerne af det
øverste aristokrati i tatarstaterne. - Her i Krimsonetterne er "Mirza" hovedpersonen
"Pielgrzyms" (pilgrimmens) lokale
rejsefører og dialogpartner. - I "Tjatir Dah" står ordet "Mirza" lige foran sonettens
første firlinjersstrofe, hvilket angiver, at det er
ham, der taler. I andre sonetter optræder ordet "Pielgrzym"
(som er betegnelsen for sonetternes vestlige hovedperson) på tilsvarende måde.
I nogle af sonetterne optræder begge ord som en angivelse af, hvem der taler i
det følgende, så at der altså bliver tale om en dialog mellem
"Pilgrimmen" og "Mirza". - Betegnelsen "Pilgrim"
(som ikke forekommer i denne sonet) kan forstås på flere måder. Den kan gå på,
at den fra Litauen forviste rejsende søger det tabte. Eller den kan gå på, at
han søger sig selv. Men den kan også ses i forbindelse med Polens historie, ja,
man kan her tænke på, at Mickiewicz i 1832 under indtryk af den polske Novemberopstand 1830-1831 skrev det ejendommelige værk Księgi narodu polskiego i pielgrzymstwa polskiego (bøger om den polske nation og den polske
pilgrimsfærd), og på, at han 1832-1833 var medudgiver af det i Paris udgivne
tidsskrift Pielgrzym Polski (den polske pilgrim).
Dragoman. -
Ordet dragoman kommer af italiensk "dragomanno"
og arabisk "targuman" (tolk). En dragoman
var i det ottomanske imperium en person, der kunne vestlige sprog og fungerede
som både tolk og diplomat.
*
16 Bjerget Kikineis
MIRZA
Se ned i denne kløft, se bølgegrunden!
Bjerg-fuglen ligger dér som lyn-nedsavet
med mastefjer spredt over hele havet,
en kreds af hvidt mod blåt så langt udspunden.
En ø af sne nu ligger dér i bunden,
en hvid ø i det blå, af den sky lavet,
som ofte er så dystert sort tykmavet,
men nu er med et flammebånd omvunden.
Det er et lyn! Men her med denne store
forhindring for os må vi holde stille.
Jeg springer, du er klar med pisk og spore.
Når jeg er væk, se mod den klippepille.
Ser du mig dér, kan kløften ikke skille;
men ellers sig, at jeg en fejl her gjorde!
Noter
Kikineis. -
Kikineis er en landsby på den allersydligste del af
Krim, ca. 20 km fra Jalta ved landevejen mod Sevastopol. Dens russiske navn var
(svarende til det tatariske navn) indtil 1945 Кикинеи́з
(Kikineíz). Efter 1945 er det russiske navn Оползнево́е
(Opolznevóje). De ukrainske navne er henholdsvis Кікенеїз og
О́ползневе.
- I dansk sammenhæng må navnet skulle udtales kikine-ís
med tryk på sidste stavelse.
MIRZA. - Se
noten til sonet nr. 13.
Bølgegrunden osv. - For at forstå denne sonet skal man være klar over, at Mirza og hans
ledsager er så højt oppe, at de ser ned på skyerne, som har det himmelblå hav
under sig. Men den kløft, de ser ned i, er altså ikke bredere, end at det
skulle kunne lade sig gøre at få hesten til at springe over den. Hvis ikke, er
det bare ærgerligt! - Se om Mirzas ledsager i Mirza-noten til nr. 13.
Bjerg-fuglen.
- Er vist ikke knyttet særligt til bjerget ved landsbyen Kikineis,
men Mickiewicz bruger den formodentlig her, fordi han ser de skyer, Mirza ser
ned på, som også fuglefjer. Og i den persiske mytologi er fuglen Simurg skildret som et bjerg og som en sky.
Mastefjer. - Meningen må være, at den "nedsavede" (egl. nedskudte) fugls hvide fjer nu ses som skibenes hvide sejl på havet, så langt øjet rækker.
* * *
DUŃSKA WIZYTA W
ARCHIDIECEZJI SZCZECIŃSKO-KAMIEŃSKIEJ
Z okazji 1025/26 rocznicy
śmierci, w Wolinie, duńskiego króla Haralda Sinozębego
Zob. też tekst poniżej na
tej stronie 1025 rocznica śmierci
Haralda Sinozębego. Moje słowa o Haraldzie Sinozębym na początku nabożeństwa w
Katedrze w Roskilde 4 września 2011 roku.
FACEBOOK-FOTOALBUM:
http://www.facebook.com/media/set/?set=a.484606638239873.115199.100000716224349&type=1&l=2499f00b6a
WSZYSTKIE KAZANIA ITD.:
http://sct.mariekirke.homepage.dk/harald_blaatand.htm
-
SPIS TREŚCI
- Program wizyty
duńskiej delegacji kościelnej w Archidiecezji
Szczecińsko-Kamieńskiej.
- "Po 1025 latach
Duńczycy modlili się w wolińskiej Kolegiacie" (z strony
internetowej miasta Wolin).
- "Ekumeniczna
wizyta katolików i luteran z Danii" (z strony
internetowej Archidiecezji Szczecińsko-Kamieńskiej).
- "Stosunki
duńsko-polskie od Eryka Pomorskiego do dzisiaj". - Odczyt Benta Christensena na konferencji na wydziale
humanistycznym Uniwersytetu Szczecińskiego
- -
Program
wizyty duńskiej delegacji kościelnej
w
Archidiecezji Szczecińsko-Kamieńskiej
1025 lat od śmierci króla duńskiego Haralda Sinozębego w Wolinie
4-5 października 2012
-
Czwartek, 4 października
Gryfino - Spotkanie w kościele pw. Narodzenia NMP, przed tablicą pamiątkową hetmana
Czarnieckiego; słowo przywitania proboszcz ks. kan. Stanisław Helak,
oraz biskup luterański Niels Henrik Arendt.
Kołbacz - Zwiedzanie klasztoru pocysterskiego.
Wolin
- Zwiedzanie muzeum,
przejście pod kamień upamiętniający śmierć króla Haralda Sinozębego; wspólna modlitwa po łac. Pater noster,
a następnie przejście procesyjne wraz z kanonikami kapituły do
kościoła.
- Msza św. pod przewodnictwem Ks. Arcybiskupa
Metropolity Andrzeja Dzięgi przy udziale kanoników Kapituły
Wolińskiej (przed błogosławieństwem, list biskupa
kopenhaskiego Czesława Kozona przeczyta
wikariusz generalny ks. prał. Lars Messerschmidt,
pozdrowienie pastor Ellen Maria Grethe Harms).
Kamień
Pomorski
- Arcybiskup Metropolita wraz z asystą i gośćmi w strojach
liturgicznych udają się z zakrystii przed główne wejście
konkatedry, gdzie oczekują już kanonicy Kapituły Kamieńskiej.
- Nabożeństwo słowa w Konkatedrze Kamieńskiej pod przewodnictwem Ks. Arcybiskupa Metropolity Andrzeja Dzięgi (kazanie ks. prał. Lars Messerschmidt, słowa pozdrowienia biskup luterański Niels Henrik Arendt).
Piątek, 5 października
Wydział Humanistyczny Uniwersytetu
Szczecińskiego
Konferencja naukowa oraz dyskusja na temat: Tworzenie się państwowości w Polsce i Danii w
chrześcijańskiej Europie. Przemawiają Jørn Arpe Munksgaard („Król Harald Sinozęby”),
Bent
Christensen („Stosunki
polsko-duńskie od Eryka Pomorskiego do dzisiaj”), dr Piotr Klafkowski („W
orbicie duńskiej; średniowieczne konteksty historyczne islandzkich,
farerskich i grenlandzkich przekładów biblijnych”). - LINK (strony kwartalniku
"The University Review"):
http://www.facebook.com/media/set/?set=a.529590340408169.123512.100000716224349&type=1&l=4468318107
Wizyta w Parafii Ewangelicko-Augsburskiej i w ogrodzie ciszy w Szczecinie Zdrojach;
spotkanie z duszpasterzem, ks. Sławomirem Sikorą.
Nabożeństwo ekumeniczne w katedrze
szczecińskiej pod przewodnictwem
Ks. Arcybiskupa Metropolity Andrzeja Dzięgi (kazanie biskup
luterański Peter Fischer-Møller).
Kolacja w kanonii przy Katedrze.
-
FACEBOOK-FOTOALBUM:
http://www.facebook.com/media/set/?set=a.484606638239873.115199.100000716224349&type=1&l=2499f00b6a
WSZYSTKIE KAZANIA ITD.:
http://sct.mariekirke.homepage.dk/harald_blaatand.htm
- -
4 października 2012
r. w WOLINIE - "legendarnej stolicy wikingów - Jomsborg".
Tekst i zdjęcia na stronie internetowej miasta Wolin.
Po 1025 latach Duńczycy modlili się w
wolińskiej Kolegiacie
W dniu 4 października 2012 roku w Wolinie
odbyła się uroczystość upamiętniająca 1025
rocznicę śmierci króla duńskiego Haralda Sinozębego,
który zmarł na wygnaniu w Wolinie 1 listopada 987 roku.
Z tej okazji Wolin odwiedziła delegacja
Królestwa Danii, a pierwszym punktem wizyty dostojnych gości z Danii i
Polski było spotkanie w sali obrad Rady Miejskiej w Wolinie, gdzie przy
kawie i herbacie burmistrz Wolina Eugeniusz Jasiewicz przywitał
zaproszonych gości.
W spotkaniu udział wzięli ze strony
Królestwa Danii, luteranie: biskup luterańsko-ewangelickiej diecezji w
Roskilde Peter Fischer-Møller, Niels Henrik Arend
biskup luterańsko-ewangelickiej diecezji Haderslev,
Maria Harms pastor parafii w Roskilde, [pastor emeryt
Bent Christensen z diecezji Lolland-Falster];
katolicy: ks. prałat Lars Messerschmidt
Wikariusz Generalny diecezji kopenhaskiej, ks. Jan Zalewski proboszcz katolicki
kościoła św. Marii w Haderslev, ks.
Władysław Zdunek, natomiast ze strony Polskiej: Metropolita
Szczecińsko-Kamieński ks. Andrzej Dzięga – inicjator
uroczystości w Wolinie, ks. prałat Jan Uberman
prałat parafii p.w. św. Mikołaja Biskupa w Wolinie oraz
członkowie Kapituły Kolegiackiej w Wolinie. Swoją
obecnością zaszczycili również prezes Kapituły
Europejskiego Funduszu Rozwoju Wsi pan Artur Balázs,
harcerze wolińscy, mieszkańcy gminy Wolin i zaproszeni goście.
Po słowie wstępnym Burmistrza
nawiązującym do wspólnej polsko-duńskiej historii, a w
szczególności wolińsko-duńskiej (poprzez osobę Haralda Sinozębego oraz Johannesa Bugenhagena),
będącej przyczyną tego spotkania ksiądz Jan Zalewski
przedstawił delegację Królestwa Danii. Zebrani dokonali wpisu do
księgi pamiątkowej Gminy Wolin oraz wysłuchali wiązanki
przepięknych pieśni w wykonaniu chóru Julin.
Uroczystość oddania hołdu
zmarłemu w Wolinie duńskiemu królowi Haraldowi Sinozębemu
rozpoczęła się pod pamiątkowym obeliskiem w pobliżu
Muzeum Regionalnego im. Andrzeja Kaubego.
Po przypomnieniu jego sylwetki oraz wspólnym odśpiewaniu
modlitwy Ojcze Nasz po łacinie, uczestnicy uroczystości w procesji
udali się do wolińskiej Kolegiaty p.w. św. Mikołaja
Biskupa, gdzie Metropolita ks. Andrzej Dzięga odprawił Mszę
św. Czytania Lekcji i Ewangelii oraz pozdrowienia dla uczestników
spotkania odbyły się zarówno w języku polskim jak i
duńskim.
W czasie homilii Metropolita
Szczecińsko-Kamieński powiedział m.in.: „Harald Sinozęby był tak ważny dla Danii jak Mieszko
I dla Polski, obaj oni wprowadzili do rządzonych przez siebie krajów chrześcijaństwo.
Przez te decyzje ukształtowali swoje kraje na całe tysiąclecie”.
Arcybiskup ks. Andrzej Dzięga przypomniał także Matkę
Królów Sygrydę-Storrådę, córkę Mieszka
I i Dobrawy. To ona, Księżniczka polska,
królowa Szwecji, Danii, Norwegii i Anglii wychowana na kulcie św.
Wojciecha zaniosła to otwarcie na inne narody do tych krajów, otwarcie
trwające w krajach Skandynawskich do dziś.
Po zakończeniu Uroczystości w Wolinie,
dostojni goście udali się do Kamienia Pomorskiego, gdzie w miejscowej
XII wiecznej katedrze pod wezwaniem św. Jana Chrzciciela odbyło
się nabożeństwo ekumeniczne. Uroczystość ta była
nawiązaniem do uroczystości, jaka odbyła się z
udziałem Metropolity Szczecińsko-Kamieńskiego w dniu 4
września 2011 roku w katedrze w Roskilde (Dania), miejscu wiecznego
spoczynku Haralda Sinozębego także
upamiętniającą 1025 rocznicę śmierci tego króla.
Harald Sinozęby był pierwszym królem, który
zjednoczył Duńczyków oraz wprowadził w całym państwie
jednolitą religię: chrześcijaństwo. Zrobił to prawie w
tym samym czasie co Mieszko I. Harald nie odniósł tak wielkich sukcesów
jak Mieszko I. Po długotrwałym konflikcie utracił na rzecz
cesarza Ottona II południową Jutlandię. Przeciwko Haraldowi
wystąpił wychowany w wierze pogańskiej jego własny syn Swen
Widłobrody. W 980 roku Swen ogłosił
się królem Danii. Harald zbiegł przed synem do Jomsborga,
miasta u ujścia Odry czyli dzisiejszego Wolina,
gdzie zmarł w wyniku odniesionych ran i tam został pochowany. Kilka
lat później Swen Widłobrody przeniósł
zwłoki ojca do Danii i pochował w katedrze w Roskilde, w pierwszym
kościele, zbudowanym przez króla Haralda Sinozębego.
Pamięć o królu Haraldzie Sinozębym
przetrwała dłużej niż o jakimkolwiek innym wikingu.
LINK (do tekstu i fotogalerii):
- -
Nabożeństwo
ekumeniczne 5 października 2012 r. w Bazylice Archikatedralnej.
Na stronie internetowej
Archidiecezji Szczecińsko-Kamieńskiej.
Ekumeniczna wizyta katolików i luteran
z Danii
W dniach od 4 do 5 października br. w naszej
Archidiecezji gościliśmy duńską delegację
kościelną przybywającą na nasze ziemie z okazji
przypadającej w obecnym roku 1025 rocznicy śmierci duńskiego
Króla Haralda Sinozębego, który „uczynił
Duńczyków chrześcijanami”, a - według podania Adama z Bremy -
zmarł w Wolinie 1 listopada 987 r.
Ta rocznica jest okazją, by odwołać
się do wspólnego dziedzictwa Danii i Polski, które sięga czasów
chrześcijańskiej Europy i niepodzielonego Kościoła.
Delegacja uczestniczyła w
nabożeństwie ekumenicznym, które odbyło się 5 października
2012 r. w Bazylice Archikatedralnej.
Zdjęcia: ks.
infułat Edmund Cybulski
LINK (do tekstu i fotogalerii):
http://www.diecezja.szczecin.pl/fotogalerie/1628-Ekumeniczna-wizyta-katolikow-i-luteran-z-Danii
- - -
Stosunki
duńsko-polskie
od
Eryka Pomorskiego do dzisiaj
Odczyt Benta Christensena
na konferencji na wydziale humanistycznym Uniwersytetu Szczecińskiego 5
października 2012 r. Z
okazji 1025/26 rocznicy śmierci, w Wolinie, duńskiego Króla Haralda Sinozębego - Błędy
poprawił pan Roman Śmigielski.
-
Wstęp.
Duńczycy i Słowianie
Na początku nie było ani Duńczyków
ani Polaków. W krajach skandynawskich żyli Germanie północni, którzy
od III wieku mówili po pranordycku. Dopiero od XI
wieku wyodrębnił się język duński. Ale już od X
wieku nazwa "Danmark" (Dania)
oznaczała terytorium mniej więcej odpowiadające terytorium
dzisiejszej Danii. Przed Haraldem Sinozębym
żyli duńscy królowie - którzy w każdym razie rządzili
Jutlandią.
W tym odczycie bardzo dokładnie opieram
się na sześciotomowej pracy Dansk Udenrigspolitiks Historie (Historia duńskiej
polityki zagranicznej, DUH), w której duńska
polityka zagraniczna zaczyna się w IX wieku. Kiedy król Godfred (albo Gudfred, po polsku
Gotfryd) na początku IX wieku wzmocnił istniejące wały,
które później stały się "Dannevirke"
(Wałami Duńskimi), było to w celu obrony przed
Saksończykami z południa i plemionami słowiańskimi ze
wschodu. (W VII wieku obszar zamieszkany przez Słowian rozciągał
się aż do Łaby i Soławy).
Harald Sinozęby, jak
wiadomo, miał bliskie stosunki z Słowianami, zwłaszcza tutaj w
obszarze szczecińskim (Wolin = Jomsborg?).
Wspomnę tylko, że jego żona o duńskim imieniu Tove (Tofa) była córką
księcia obodryckiego Mściwoja
(Mistivoj).
Było wiele kontaktów między
Duńczykami a Słowianami zamieszkałymi na południe od Morza
Bałtyckiego, nie tylko kontaktów pokojowych, lecz także wojennych. W
niektórych przypadkach Dania była w sojuszu z Obodrytami
przeciwko Saksończykom. Dopiero od ok. 1100 r. słyszymy o pirackich
rajdach Wendów[i] na Danię - i o duńskich akcjach odwetowych. Ale
skończyło się na tym, że Saksończycy i Duńczycy prowadzili
krucjaty i wojny podbojowe przeciwko Wendom. W dniu 15 czerwca 1169 r.
Duńczycy zdobyli Arkonę i tym samym zdobyli kontrolę nad
Rugią - która odtąd należała do Diecezji Roskilde!
Ja mieszkam na wyspie Lolland
nad Morzem Bałtyckim, gdzie do dziś dzień są wsie i
miejscowości z nazwami słowiańskimi dlatego, że Wendowie
osiedli się tutaj, na przykład Tillitse.
W XIII wieku Dania panowała nad strefą
szerokości 100-200 km na południe od Bałtyku, od Holsztynu
aż do granicy Litwy, a także nad obszarami w północnej
części Estonii i wyspami Dagø i Øsel. - Gotlandia została zdobyta dopiero w 1361 r.
(przez Waldemara IV Odnowiciela (Atterdag)). W naszym
kontekście jest to szczególnie interesujące, że wyspa ta w
latach 1436-1449 była gniazdem korsarskim Eryka Pomorskiego. Dania
została zmuszona do oddania Gotlandii Szwecji w 1645 r.
Ale po bitwie pod Bornhöved
w 1227 r. duńskie panowanie się zakończyło. W tym czasie
obszar państwa polskiego nie sięgał na północ od Warty.
Przejdę więc teraz do czasu, kiedy istniało już
państwo duńskie i państwo polskie, i kiedy państwa te
miały stosunki wzajemne, a mianowicie do czasów duńskiego króla Eryka
Pomorskiego i polskich królów Władysława II Jagiełły i Władysława
III Warneńczyka.
Czasy
Eryka Pomorskiego
Eryk urodził się w 1382 r. i panował
w latach 1396-1439 (nad Norwegią już od 1389 r., nad Danią od
1396 r., nad Unią Kalmarską, czyli Danią, Norwegią i
Szwecją od 1397 r.), ale na początku, tj. do 1412 r., królowa
Małgorzata I panowała jako regentka. Władysław II panował
w latach 1386-1434, a Władysław III w latach 1434-1444.
Nazwanie Eryka "Pomorskim" wywodzi
się z faktu, że był on synem księcia pomorskiego
Warcisława VII. Jego matką była siostrzenica królowej
Małgorzaty, córki króla Valdemara Atterdaga
(Odnowiciela). Eryk był więc prawnukiem Valdemara Atterdaga.
W duńskich tekstach słowiańskie imię Eryka pisze się
"Bugislav", ale po polsku jego imię to
"Bogusław". Bogusław urodził się w Darłowie,
160 km na północny wschód od Szczecina, zmarł też w
Darłowie w 1459 r. i został pochowany w miejscowym kościele
Najświętszej Marii Panny.
Po zakończeniu soboru w Konstancji, w lipcu
1419, Eryk Pomorski zawarł sojusz z Polską, przeciwko Zakonowi
Krzyżackiemu. Ale do małżeństwa jego brata stryjecznego (i
może następcy) Bogusława IX z Jadwigą, córką
Władysława II Jagiełły nie doszło.[ii]
W 1424 r. w drodze na spotkanie z niemieckim
cesarzem, które odbyło się w Ofen
(Budapeszcie), Eryk zatrzymał się w Krakowie, polskiej stolicy, gdzie
spotkał nową królową. W drodze do domu Eryk towarzyszył
cesarzowi, i oboje uczestniczyli w uroczystościach koronacyjnych królowej.
Polska była jednym z bałtyckich mocarstw,
z którymi Dania miała szczególne stosunki. Pozostałymi mocarstwami
były: Hanza, Zakon Krzyżacki i Rosja. Czasami Dania i Polska były
sojusznikami. Kilka razy miasto Gdańsk (Danzig)
odgrywało jakąś rolę, razem z Danią albo przeciwko
Danii. I wojna północna (Północna wojna siedmioletnia) 1563–1570
zakończyła się pokojem w Szczecinie (Stettin)
13 grudnia 1570 r. (z dodatkowym duńsko-polskim traktatem 15 grudnia).
Zresztą sojusz, który był podstawą tej wojny, został
zawarty na spotkaniu w Szczecinie.
W 1585 r. duński król Fryderyk II
sprzedał Diecezję Kurlandzką (na zachód od Rygi) polskiemu
królowi Stefanowi Batoremu za 30.000 talarów. Mieszkańcom, którzy
protestowali przeciwko przejściu pod władzę katolicką,
została zagwarantowana wolność religijna. Ale później król
polski dał diecezję w zastaw księciu Prus.
Teraz przejdę do polskiego uczestnictwa w ratowaniu
Danii w latach 1658-1659.
Polska
dywizja Stefana Czarnieckiego w Danii 1658-1659
W sierpniu 1658 r. - zaledwie sześć
miesięcy po pokoju w Roskilde - król szwedzki Karol Gustaw zaatakował
Danię. Ale Dania była wspierana przez Holandię, Brandenburgię,
cesarza niemieckiego oraz Polskę, a jesienią 1658 r. armia
niemiecko-polska wkroczyła na półwysep Jutlandzki (Jylland) i wyparła Szwedów, którzy w następnym
roku ponieśli decydującą klęskę na Fionii (wyspa Fyn)
(bez uczestnictwa Polaków, którzy już opuścili Danię).
Już w pierwszej wojnie z Karolem Gustawem król
duński Fryderyk III posłał ponaglający list do Jana II
Kazimierza z prośbą o natychmiastową pomoc militarną. I
król polski wysłał dywizję pod dowództwem Stefana Czarnieckiego
do pomocy Duńczykom. Ale z powodu warunków pogodowych i terenowych
Czarniecki utknął na Pomorzu Zachodnim. W wrześniu 1658 r.
Czarniecki ruszył ponownie - z dywizją, która liczyła 4500-5000
żołnierzy.
W dniu 14 grudnia polskie oddziały
przeprawiły się przez cieśninę Alssund
(między Jutlandią a wyspą Als) - co
wspomina trzecia zwrotka polskiego hymnu narodowego:
Jak Czarniecki do Poznania
Po szwedzkim zaborze,
Dla Ojczyzny ratowania
Wrócim się przez morze.
"My" (Wrócim) - to w rzeczywistości
polscy legioniści, którzy w wojnie rewolucyjnej walczyli we Włoszech
po stronie francuskiej.
Rankiem 14 grudnia 1658 alianci byli przy brzegu
cieśniny Alssund. Najpierw przeprawiła
się piechota brandenburska. Ale Szwedzi stawiali silny opór. Czarniecki
postanowił więc przeprawić swoją jazdę - na
małych barkach, które ciągnęły za sobą
płynące konie. W tym miejscu (około 2 km na północ od zamka
w Sønderborgu) szerokość cieśniny
wynosi 400-500 m. Przeprawa udała się, i żołnierze
Czarnieckiego rozbili Szwedów, którzy wycofali się do zamków Sønderborg i Nordborg. W nocy z
16 na 17 grudnia Szwedzi ewakuowali całą załogę zamku w Sønderborgu okrętami wojennymi.
W dniu 18 grudnia alianci zdobyli zamek Nordborg,
i rankiem 25 grudnia (dzień Bożego Narodzenia!) zdobyli zamek Koldinghus (w mieście Kolding na Jutlandii). Od 7
lutego kwatera Czarnieckiego znajdowała się w mieście Aarhus. 27 maja została zdobyta twierdza Frederiksodde (Fredericia). W
dniu 27 sierpnia 1659 polskie wojska udały się z powrotem do Polski.
Mógłbym uzupełnić to podsumowanie
kilkoma słowami o spotkaniu polskich wojsk z Duńczykami, zarówno o
bardziej zabawnych epizodach, jak Polacy i Duńczycy poznawali się
nawzajem, jak i o bardziej nieprzyjemnych epizodach związanych z tym,
że polscy żołnierze musieli wyżywić się kosztem
kraju, w którym przebywali.
Dania
i Polska w okresie 1660-1945
Podczas Wielkiej wojny północnej 1700-1721
Dania i Rzeczpospolita Obojga Narodów były członkami sojuszu
przeciwko Szwecji (z wyjątkiem okresu panowania Stanisława
Leszczyńskiego 1705–1709). Oprócz tego nie mam wiele do powiedzenia na
temat relacji między Danią a Polską w okresie do 1945 r.
Dania - jako mały kraj - była
zaniepokojonym świadkiem rozbiorów Polski, a od 1795 r. jej
całkowitego zniknięcia z mapy Europy. W Danii wykazywano
dużą sympatię wobec Polaków. Szczególnie polskie powstania
1830-1831 i 1863 były obserwowane w Danii ze współczuciem.
Jednym z przykładów sympatii wobec Polski
wśród duńskich osobowości kultury jest wielki duński krytyk
literacki Georg Brandes, ojciec duńskiego
naturalizmu, autor "nowoczesnego przełomu" w latach 1870-ych. Brandes był bardzo zaangażowany w losy Polaków i
odwiedził Polskę kilka razy (1885, 1887, 1894, 1898). W 1888 r.
opublikował książkę pt. Indtryk fra Polen (Impresje z Polski). Polska wersja
zatytułowana "Polska" pojawiła się, o ile wiem, w tym
samym roku.
W 1893 r. pierwsi polscy pracownicy sezonowi
przybyli do Danii, ostatni w 1929 r. To były przede wszystkim młode
kobiety z Galicji, które pracowały na duńskich polach buraków
cukrowych, przy pieleniu i zbiorach. Podczas I wojny światowej Polacy nie
mogli wrócić do domu, więc prawie wszyscy pozostali w Danii.
Po I wojnie światowej w Danii wykazywano
wielką sympatię dla odrodzonej Polski i wiele zrobiono w celu
promowania stosunków gospodarczych i działalności duńskich firm
w Polsce. Ale jeśli chodzi o stosunki polityczne, Dania wykazywała
widoczną powściągliwość. Polska chciała
nawiązać bliskie stosunki z krajami skandynawskimi, które
mogłyby stanowić przeciwwagę wobec Związku Radzieckiego i
Niemiec. Ale jak napisano w Dansk Udenrigspolitiks
Historie (Historia Duńskiej Polityki Zagranicznej): "Im więcej
młode państwa [łącznie z krajami bałtyckimi]
szukały zbliżenia z Danią aby
zdystansować się od swoich wielkich sąsiadów, tym bardziej Dania
się dystansowała od nich, aby utrzymywać dobre stosunki z tymi
właśnie mocarstwami" (DUH IV 246).
Napaść nazistowskich Niemiec i
Związku Radzieckiego na Polskę we wrześniu 1939 r. była i w
Danii śledziona z przerażeniem i współczuciem, i
niewątpliwie losy Polski (faktyczna bierność Wielkiej Brytanii i
Francji) stanowiły w pewnym stopniu podstawę decyzji rządu
duńskiego o akceptacji okupacji przez nazistowskie Niemcy 9 kwietnia 1940
r.
Dania
i Polska w okresie zimnej wojny
Tak jak od września 1939 r. do maja 1945 r., tak też ze szczególnym zainteresowaniem i
współczuciem śledziliśmy w Danii historię Polski w okresie
od maja 1945 r. do września 1989 r. Ale czynniki, które miały
znaczenie w okresie międzywojennym, wciąż miały znaczenie:
W Danii zainteresowania i współczucia dla Polaków nie brakowało, ale
stanowisko państwa duńskiego było bardzo ostrożne. Jednak
nie tylko Duńczycy w ogóle, lecz także duńscy politycy widzieli
w Polakach coś szczególnego.
W okresie zimnej wojny Polska jako członek
Układu Warszawskiego proponowała różne plany
odprężenia i rozbrojenia (plany Rapackiego i Gomułki), i Dania
zawsze chciała wykorzystywać możliwości, które plany te
dawały do wzmocnienia kontaktów z Polską.
We wrześniu 1959 r. minister spraw
zagranicznych Danii J.O. Krag
złożył oficjalną wizytę w Polsce - pierwszą tego
rodzaju wizytę ministra z kraju NATO. Krag
rozpoczął duńską "politykę wschodnią",
z której nowy minister spraw zagranicznych Per Hækkerup
znany był w połowie lat 1960-ych.
Po serii wizyt w Czechosłowacji, Polsce i
Jugosławii późnym latem 1965 r. Per Hækkerup
złożył sprawozdanie Komisji Polityki Zagranicznej (Udenrigspolitisk Nævn) o
interesujących rozwojach w tych krajach. Dotyczyło to zarówno
rosnącego poczucia narodowego jak i dążenia do rozwoju bardziej
liberalnych systemów gospodarczych. I zauważył on wyjątkowo
silne zainteresowanie poszerzaniem kontaktów z mniejszymi krajami Europy
Zachodniej. Per Hækkerup podkreślił,
że trzeba kontynuować ten dialog małych państw na
wskroś żelaznej kurtyny, i przede wszystkim uważał
nieformalne rozmowy z przywódcami Europy Wschodniej za bardzo
interesujące. Szczególną rolę odgrywał Rapacki. Hækkerup i jego wyżsi urzędnicy byli pod
wrażeniem szczerości i zaangażowania polskiego ministra spraw
zagranicznych (DUH V 582).
Podczas mojej służby wojskowej w latach
1962-1964 byłem szkolony na tzw. oficera językowego – w języku
rosyjskim. (W 1968 r. zostałem magistrem filologii duńskiej i
rosyjskiej). Po 1964 r. służyłem kilka tygodni w roku jako
oficer rezerwy. Prawie wyłącznie służyłem jako oficer
wywiadu taktycznego (na wyspie Bornholm). Pewnego dnia usłyszeliśmy,
że niektórzy z naszych młodszych kolegów zostali
"przeniesieni" z rosyjskiego na - polski! I w latach 1972-1993
szkolono także oficerów językowych w języku polskim od podstaw.
(Ja zacząłem swoje samouctwo języka polskiego w 1990 r. I
było to w kontekście kościelnym!).
To, co wtedy usłyszeliśmy, jest teraz
powszechnie znane, a mianowicie, że dwie polskie dywizje byłyby
wśród pierwszych jednostek Układu Warszawskiego, które
zaatakowałyby Danię. Bardzo to nas wszystkich martwiło.
Byłoby to tragedią w tragedii, jeśliby faktycznie doszło do
walki z Polakami, którzy zostaliby zmuszeni do udziału w ataku na nas.
Jednostkami tymi były 7. Dywizja Desantowa i 6. Dywizja
Powietrzno-Desantowa. Te dwie polskie dywizje miały - wraz z jednostkami
radzieckimi i wschodnioniemieckimi - zdobyć wyspę Zelandię.
Ale wracam do polityki zagranicznej. W zasadzie
jest to ten sam wzór. Tak było też w sytuacji wokół inwazji
państw Układu Warszawskiego na Czechosłowację w nocy na 21
sierpnia 1968 r. Stanowiskiem rządu duńskiego było, że
"histeryczne nastawienie" nie przyniesie korzyści nikomu. I
duńsko-polski dialog odprężenia był kontynuowany. Dania
nawet grała rolę mediatora i posłańca między Bonn a
Warszawą.
Powodem przesunięcia oficjalnej wizyty w
Polsce ministra spraw zagranicznych Poula Hartlinga
(który, nawiasem mówiąc, był wyświęconym na pastora
teologiem) była (choć nie mówiono tego publicznie) antysemicka
kampania w Polsce w 1968 r. (około 3000 polskich Żydów uciekło
do Danii). Później wizyta duńskiego ministra spraw zagranicznych
została przełożona z powodu polskiej irytacji za rzekomą
duńską zachętę dla polskich Żydów do emigracji do
Danii. Dopiero w kwietniu 1972 r. duński minister spraw zagranicznych znów
złożył wizytę w Polsce.
I oprócz wiedzy rządu duńskiego o
wyżej wymienionych planach ataku na Danię, Służba Wywiadu
duńskiej policji (Politiets Efterretningstjeneste,
PET) skonstatowała, że rozmiar działalności wywiadu
polskiego w Danii przewyższał tylko wywiad radziecki. Z tego powodu
polskie życzenia w sprawach porozumienia o ruchu bezwizowym i umowy
konsularnej nie zostały spełnione. - Plany ataku stały się
znane opinii publicznej przez, między innymi, artykuł o nich w
gazecie Berlingske Tidende
z 15 lutego 1976 r.
Ale inne umowy zostały zawarte, przede
wszystkim w sprawach dotyczących zasobów i środowiska Morza
Bałtyckiego. I choć wzrastająca działalność
polskiej marynarki wojennej w obszarze bałtyckim doprowadziła do
duńskiego niepokoju i duńskich uwag, na przykład podczas
oficjalnej wizyty premiera Ankera Jørgensena
w Polsce w październiku 1976 r. I mimo że strona polska była
niezadowolona z duńskiej krytyki prasowej dotyczącej warunków
panujących w Polsce "zachowany był jednak stosunkowo otwarty
klimat dyskusji pomiędzy krajami" (DUH VI
165f).
I nastąpiły lata 1980-te. Duński
rząd uważnie śledził wydarzenia w Polsce po strajkach i
porozumieniach w sierpniu 1980 r., i wśród Duńczyków panowało
wielkie współczucie dla ludzi w Polsce i dla Solidarności. Jedną
z rzeczy, które zaniepokoiły rząd duński, i do których rząd
się przygotowywał było to, że gwałtowny rozwój wypadków
w Polsce, być może w kontekście sowieckiej inwazji, mógłby
doprowadzić do dużych przepływów uchodźców na Bornholm. W
rzeczywistości do Danii w latach 1980-tych przybyło sporo tak zwanych
uchodźców solidarnościowych.
Rząd duński postępował tak, jak
mają w zwyczaju duńskie rządy, a mianowicie bardzo
ostrożnie, czasami krytycznie i bez zrozumienia wobec postulatów
Solidarności i Polaków. "Duński rząd był przeciwny
temu, aby sytuacja została wykorzystana w polityce międzynarodowej i
nie miał sympatii dla kół na Zachodzie, które chciały
konfrontacji" (DUH VI 235). Ale Dania
wciąż udzielała Polsce pomocy humanitarnej. W latach 1980-tych z
strony duńskiej, w wysokim stopniu przez osoby i organizacje prywatne i
organizacje pozarządowe, na przykład Czerwony Krzyż i DanChurchAid (Folkekirkens Nødhjælp, odpowiednik Caritasu przy Duńskim
Kościele Ludowym), była udzielana znaczna pomoc humanitarna i inne
wsparcie dla Polski.
Duński ruch związkowy został
skrytykowany za swoją bezczynność w odniesieniu do wydarzeń
w Polsce w latach 1980-tych, ale i tak poszedł dalej niż
"jego" partia Socialdemokratiet (Partia
Socjaldemokratyczna).
Ale wszystko skończyło się bardzo
dobrze. Polska, Węgry i Czechy przystąpiły do NATO w 1999 roku,
czego Dania była jednym z największych zwolenników. A po szczycie
Unii Europejskiej w Kopenhadze w 2002 r. Polska i dziewięć innych
krajów kandydujących przystąpiły do Unii.
Mówiąc o NATO tutaj w Szczecinie
powinniśmy wspomnieć o utworzeniu w 1999 r. nowego
duńsko-niemiecko-polskiego korpusu, Wielonarodowego Korpusu
Północ-Wschód (Multinational Corps
Northeast), składającego się z trzech
dywizji, duńskiej, niemieckiej i polskiej. Siedziba tego korpusu jest
tutaj w Szczecinie, w Koszarach Bałtyckich (Baltic
Barracks).
Teraz we wszystkich dziedzinach i na wszelki sposób
istnieją bardzo dobre stosunki między Danią a Polską.
Są wprawdzie pewne problemy z "polskim hydraulikiem", i innymi
polskimi robotnikami oraz z polskimi przestępcami, którzy działają
w Danii. Ale wszystko będzie dobrze. Za czym tęsknię
najbardziej, to, aby nie tylko w duńskim systemie politycznym, lecz
także wśród całej duńskiej ludności dostrzegano wiele
zalet i wielki potencjał Polski i Polaków. Ale to nastąpi.
Przewiduję świetlaną przyszłość dla stosunków
między Polską a Danią, starymi sąsiadami bałtyckimi.
Pastor emeryt, doktor teologii i magister filologii
duńskiej i rosyjskiej Bent Christensen
* * *
Polowizja:
Uroczystość w Slaglille
12 listopada 2011
r.
Polowizja pisze: Na cmentarzu w Slaglille,
będącym miejscem spoczynku 4 polskich lotników, w uroczystym
złożeniu wieńców uczestniczyli m.in. Ambasador Rafał
Wiśniewski, Attaché Obrony Jarosław Miłowski,
Konsul Dobrosława Siemianowska. W uroczystości wzięli
również udział przedstawiciele Hjemmeværnet
(duńska obrona cywilna) i reprezentanci Polonii. Złożono
także kwiaty na grobie rodziny Christensen, która zginęła 17
września 1943 r., gdy zestrzelony Halifax z polską załogą
spadł na ich dom. - LINK (duński
i angielski tekst, m. i. o "Flyverhuset", t.j. "Dom lotników", czyli "The Airmen´s House", obecny dom na miejscu, gdzie w 1943
mieszkała rodzina Christensen): https://www.airmen.dk/p223.htm
-
http://www.polowizja.dk/2011_14.html
Odbiór
programów Polowizji.dk jest możliwy jedynie przy pomocy programu Flash
Player 10, który można bezpłatnie pobrać w tym miejscu
http://get.adobe.com/flashplayer
Zob. też duńską
podstronę "Internationalt".
Inne linki (do moich albumów facebookowych):
http://www.facebook.com/media/set/?set=a.161279593905914.35452.100000716224349&type=1&l=a58d5a3ed1
http://www.facebook.com/media/set/?set=a.124122694288271.12663.100000716224349&type=1&l=4bd96445c0
Jeszcze inny link (wszystko o tych
wydarzeniach):
http://niebieskaeskadra.pl/?control=2&id=1136
* * *
1025 rocznica śmierci Haralda Sinozębego
Moje słowa
o Haraldzie Sinozębym na początku
nabożeństwa w Katedrze w Roskilde 4 września 2011 roku. (Po tym
tekście dodaję "Przebieg nabożeństwa" i link do
zdjęć).
Harald Blåtand, czyli
Harald Sinozęby urodził się około
roku 911. Jego ojciec Gorm Stary był - prawdopodobnie
- tylko królem Jutlandii. Matką Haralda była królowa Tyra. O jej
pochodzeniu nic nie wiemy. Duński kronikarz Saxo
pisze, że była ona córką angielskiego króla. Interesujące!
Ale nic na ten temat nie wiemy. Być może była
chrześcijanką. Ale tego też nie wiemy!
Napis na kamieniu runicznym Haralda w Jelling w Jutlandii, czyli na "świadectwie chrztu
Danii" brzmi:
Harald król kazał ten pomnik postawić dla
Gorma, ojca swojego i dla Tyry, matki swojej, ten
Harald, który zdobył całą Danię i Norwegię i uczynił
Danów chrześcijanami.
Harald założył państwo
duńskie w tym samym okresie, w którym Mieszko I założył
państwo polskie. Harald przyjął chrzest około roku 965,
Mieszko w 966 roku. Paralela ta jest ważną częścią
tego, co obchodzimy dzisiaj. W 1536 roku Dania wprowadziła
reformację, a Polska pozostała krajem rzymsko-katolickim, to jest
przeważnie rzymsko-katolickim. Ale mamy wciąż ten sam chrzest, i
dzisiaj obchodzimy to nabożeństwo na tej wspólnej podstawie.
Harald na ogół utrzymywał dobre stosunki
ze Słowianami. W latach 70 X wieku sprzymierzył się z Obodrytami. Później popierał Słowian
Połabskich podczas wielkiego powstania, które wybuchło w 983 roku.
Jedną z żon Haralda była córka księcia obodryckiego
Mściwoja.
O śmierci Haralda Sinozębego
kronikarz Adam z Bremy pisze, że w Danii doszło do wojny domowej
między Haraldem a jego synem Swenem (Widłobrodym).
Zwyciężone zostało stronnictwo Haralda, i sam Harald,
ciężko raniony, wsiadłszy na okręt schronił się
do miasta Słowian Jumne. (Może Jumne to "Jomsborg",
czyli dzisiejszy Wolin na północ od Szczecina). Tam po paru dniach
zmarł. Według Adama Harald został pochowany w Roskilde w
kościele Św. Trójcy, który sam założył.
Wciąż jest spór o to, co Adam tu pisze.
Ale dzisiaj jesteśmy tutaj w Katedrze w Roskilde. I cieszymy się z
tego, że możemy obchodzić 1025 rocznicę śmierci
Haralda Sinozębego. 25 lat temu nie byłoby
to możliwe. Cieszymy się z tego, że sytuacja w regionie Morza
Bałtyckiego znowu jest normalna - a nawet lepsza niż kiedykolwiek! I
cieszymy się z tego, że dzisiejsza uroczystość jest
też początkiem nowych stosunków między Diecezją Roskilde a
Archidiecezją Szczecińsko-Kamieńską.
-
LINK DO
ZDJĘĆ:
http://www.facebook.com/media/set/?set=a.254407451259794.69069.100000716224349&l=38f2909911&type=1
-
Przebieg nabożeństwa
Procesja (wejście)
Pieśń: “Den signede dag
med fryd vi ser”. (Błogosławiony
dzień z radością oglądamy. - Tylko po duńsku)
O Haraldzie Sinozębym. - Om Harald Blåtand. - Pastor Bent Christensen.- Pastor Maria Harms
Pieśń: “Lover den Herre, den mægtige konge med ære” / “Pochwal, mój duchu, Mocarza wielkiego wszechświata”
Pastor Maria Harms: Pozdrowienie (1. Kor. 1, 3). Modlitwa. Czytanie
Ewangelii (Jan 17, 20-26). Kazanie
Pieśń: “Nu bede vi den Helligånd” (Prosimy Ducha dziś Świętego. -
Tylko po duńsku)
“Pozdrowienia”
Andrzej
Dzięga, arcybiskup metropolita szczecińsko-kamieński
Czeslaw Kozon, biskup Kopenhagi
Peter Fischer-Møller, biskup Diecezji Roskilde
Fadervor / Ojcze
Nasz (wszyscy, po duńsku i po polsku)
Pastor Maria Harms: Błogosławieństwo aaronickie
Pieśń: “Nærmere, Gud, til
dig” / “Być bliżej Ciebie chcę”
Procesja
(wyjście)
-
LINK DO
ZDJĘĆ:
http://www.facebook.com/media/set/?set=a.254407451259794.69069.100000716224349&l=38f2909911&type=1
* * *
BORNHOLM
- WYSPA I SYMBOL
Przedstawienie
powieści Huberta Klimko-Dobrzanieckiego
„Bornholm, Bornholm” przez byłego mieszkańca wyspy
[INFORMATOR POLSKI. Kwartalnik
Społeczno-Kulturalny. Nr. 2-3 (76-77) 2011 (lato-jesień). - Wydawca:
Federacja „Polonia” (w Danii). - Sam napisałem ten artykuł po polsku,
ale mój tekst poprawiła redakcja].
Jestem odbiorcą newslettera
Wydawnictwa Znak i na początku lutego 2011 r. otrzymałem e-mail z
tematem „Bornholm, Bornholm”. Natychmiast wytrzeszczyłem oczy. Co to jest?
Okazało się, że był to tytuł nowej powieści
polskiego pisarza Huberta Klimko-Dobrzanieckiego,
którego przedtem nie znałem. Znalazłem informacje o książce
na stronie internetowej wydawnictwa i kupiłem ją przez Internet.
Moją wyspą (nad Bałtykiem) jest Lolland, gdzie urodziłem się, przeżyłem
największą cześć mego życia i wciąż tu
mieszkam. Ale w pewnej mierze moją wyspą jest też Bornholm. W
1964 roku służyłem tam jako tak zwany porucznik językowy
(język rosyjski). Była to część mojej
obowiązkowej służby wojskowej. A potem służyłem
tam kilka tygodni w roku jako oficer rezerwy. Byłem (taktycznym) oficerem
wywiadowczym - najpierw w sztabie Bornholms Værn (małej brygady „Obrona Bornholmu”), potem w
sztabie jednego z batalionów piechoty. W latach 1971-1974 byłem
proboszczem w parafiach Pedersker i Povlsker w południowo-wschodniej części
Bornholmu, a od 1972 r. też kapelanem wojskowym w Bornholms
Værn. W
parafii Povlsker znajduje się
miejscowość Dueodde
z plażą i wieloma domkami letnimi.
Oczywiście byłem bardzo ciekawy, co w tej
książce było o Bornholmie. W krótkim „Podziękowaniu” na
stronie 245 autor pisze: „Nie sposób nie
wspomnieć mieszkańców wyspy Bornholm, którą kilkakrotnie
odwiedziłem. Wasze opowieści były bezcenne”.
Spodziewałem się więc, że w książce będzie
dużo o Bornholmie. Ale pod tym względem rozczarowałem
się. W książce jest wiele
nazw bornholmskich miast i miejscowości: Allinge,
Hasle, Nexø, Rønne, Sandvig i Svaneke oraz Sandkås i Tejn. Poza tym wyspa Christiansø
– a ściśle mówiąc mały archipelag skalistych wysepek Ertholmene (Wyspy Groszkowe; gdyż wysepki Christiansø i Frederiksø są
podobne do otwartego strąka grochu). Ale to nie znaczy, że wyspa Bornholm jako taka i jej
mieszkańcy jako tacy grają rolę w tej książce.
Bornholm jako wyspa, i właśnie jako wyspa, to przede wszystkim symbol. Mogłaby to być
jakakolwiek wyspa, ale autor powieści jest Polakiem, jedną z postaci
głównych jest Niemcem. Więc Bornholm to nasuwający się
wybór. Jest to duńska, tj. obca wyspa niedaleko Polski i Niemiec, ze
specjalną historią podczas Drugiej Wojny Światowej i po wojnie.
Hubert Klimko-Dobrzaniecki oczywiście zna
Bornholm, może też odwiedził tę wyspę, zanim
wpadł na pomysł napisania tej książki, która kończy
się bardzo dramatycznie w dzisiejszej Polsce!
Hubert Klimko-Dobrzaniecki
urodził się w 1967 r. w Bielawie na Dolnym Śląsku.
Studiował filozofię, teologię i filologię islandzką.
Mieszkał dziesięć lat w Islandii (to też nordycka wyspa!).
Wydał dwa tomiki wierszy po islandzku. Obecnie mieszka w Austrii.
Poprzednio opublikował: Stacja
Bielawa Zachodnia (zbiór opowiadań 2003), Dom Róży. Krýsuvík (dwie nowele
2006), Raz. Dwa. Trzy
(powieść 2007), Kołysanka
dla wisielca (powieść 2007), Wariat
(zmieniona wersja Stacji Bielawa
Zachodnia2007), Rzeczy pierwsze
(powieść autobiograficzna 2009).
Jedną z nazw w powieści „Bornholm,
Bornholm" jest Joboland,
tj. park rozrywki „Joboland
- Brændesgårdshaven” (moja żona Anna i ja
byliśmy tam z dziećmi). Do 1998 r. nazwa tego parku była tylko „Brændesgårdshaven”
(tj. ogród gospodarstwa „Brændesgård”), i to
prawdopodobnie znaczy, że „postać 1” opowiada „historię 1” po
tym właśnie roku, tj. co najmniej 53 lata po Drugiej Wojnie
Światowej. Po Epilogu autor podaje, że sama książka
została napisana: „Bornholm -
Wiedeń 2009-2010”.
W opisie książki wydawnictwo pisze: „Dwie narracje, dwie historie splecione
niewidzialną nicią przypadku lub przeznaczenia ... Autor opowiada
stylem balansującym na granicy powagi i żartu, kreuje świat,
który obserwujemy z uśmiechem lub grymasem niedowierzania. Jednak
ostateczne odpowiedzi na zadane pytania odnaleźć będziemy
musieli sami”.
Są dwie historie i dwie [męskie] postacie
główne. „Postać 1” urodziła się na Bornholmie, ale
później zamieszkała w Anglii. Można więc powiedzieć,
że jest w „historii 1” też „historia 3”, z innymi ważnymi
postaciami. „Postać 2” jest Niemcem. Ale nic nie chcę więcej
powiedzieć o tych historiach. Nie chcę pozbawić czytelników
przeżycia śledzenia nie tylko historii każdej z dwóch
głównych postaci, lecz także, stopniowo, wykrywania, co ich
łączy.
W książce jest kilka wzmianek o
bornholmskiej rzeczywistości. Podaję kilka przykładów (z
numerami stronic w nawiasach): O jednej z innych postaci powieści: „Trzymał ... złote monety, które
jakimś sposobem zdobył od Rosjan, jak jeszcze tu siedzieli” (50).
„Postać 1” w pewnym okresie jeździła do miasta Hasle do wędzarni i zarabiała tam (63). W rozdziale 12 plaża koło Sandvigu gra ważną i symboliczną rolę
(88-91). Pod koniec powieści, w
rozdziale XXXII, pocisk V1 Wernhera von Brauna(!)
wchodzi w narrację, mianowicie 22 sierpnia 1943 r., kiedy w
rzeczywistości taki pocisk wylądował na Bornholmie. Jest to pod
wielu względami jeden z najważniejszych - i najbardziej zabawnych! -
rozdziałów (235-237).
Jest parę miejsc, gdzie „Postać 1” sama
mówi kluczowe rzeczy dotyczące symboliki powieści: „... a może to jest tak, że to
miejsce, ta wyspa działa na tych, którzy się tu urodzili, jak echo.
Gdziekolwiek będziesz poza nią, zawsze odbije się echem w twoim
sercu i wrócisz, nawet jeślibyś z tym miejscem wiązał
najgorsze wspomnienia” (72). „A kiedyś znowu pomyślałem,
że to nie ty mnie przyciągasz ... tylko wyspa. Że to od niej nie
mogę się uwolnić, że jest stale powracającym echem.
Albo ty powracasz, albo ona powraca. Już ci kiedyś mówiłem,
że jak ktoś jest z wyspy, to nie ucieknie, chyba że na
inną, ale to też do końca nie działa” (140).
Na
koniec kilka cytatów z recenzji:
„Powiedzieć, że Hubert Klimko-Dobrzaniecki
napisał piękną powieść, to zbyt trywialne, ale tak
właśnie jest. Bo w „Bornholm, Bornholm” daje się wyczuć
ważenie słów, obrazów, emocji. Daje się wyczuć
niespieszność akcji, wręcz powolne snucie opowieści, które
zmierzają do określonego celu” (Joanna Mieszkowicz).
„Nostalgiczny nastrój skłania do refleksji. Refleksji nad naszymi
własnymi więzieniami. Tutaj jego symbolem stał się
Bornholm. A gdzie jest nasze więzienie?” (Anna Szczurek).
„Ludzie mieszkający na wyspach są w pewien sposób chronieni od
reszty rzeczywistości – a jednak ich uczucia i to, co im się przytrafia
jest nad wyraz uniwersalne, choć skąpane w sosie oddzielności” (em).
„Co łączy te dwie postacie? Nie jest jasno napisane. Możemy
tylko się domyślać, uważnie czytać i wszystko
będzie jasne. Czy polecam? Jak najbardziej!” (Irena Bujak).
„'Bornholm, Bornholm' to opowieść o nieudolnych próbach latania z
podciętymi skrzydłami. To opowieść o mężczyznach,
którzy związani są z wyspą nie tylko jako z miejscem, oni
mają syndrom wyspy w swoich umysłach, oni sami są wyspami” (Marzena Molenda).
Myślę, że to wystarczy. Z
wyższej wymienionych powodów sam nic więcej nie chcę
powiedzieć o książce Od początku nie zamierzałem
napisać recenzji, lecz tylko krótkie „przedstawienie” książki, w
której duńska wyspa Bornholm gra swoją rolę, wyspa, która jest
też moją wyspą - opowiedzieć coś o początkach
mego zajmowania się językami słowiańskimi. Życzę
wszystkim nowym czytelnikom dobrego przeżycia przy czytaniu powieści,
zwłaszcza Polakom, którzy już znają wyspę Bornholm.
Bent Christensen
* * *
Bliskie
spotkanie z telenowelą "Plebania"
ANNA I BENT CHRISTENSEN ODWIEDZILI BESTA FILM W
WARSZAWIE 18 LISTOPADA 2010 R.
[INFORMATOR
POLSKI. Kwartalnik Społeczno-Kulturalny Federacji „Polonia”. Nr. 1 (75)
2011. - Wydawca: Federacja „Polonia” (w Danii). - Sam napisałem ten
artykuł po polsku, ale redakcja poprawiła kilka błędów. -
Duńska wersja na stronie "Internationalt".
- Link na "Billedalbum" (album
zdjęć): http://www.facebook.com/album.php?aid=51625&id=100000716224349&l=fb667a0b66
].
W sprawozdaniu z
naszych letnich wakacji „På sporet
af Plebania”
(Na tropie "Plebania", nr 4/2010) opowiedziałem między
innymi o wizycie w biurze Besta Film w Warszawie, gdzie redaktor Wojciech
Krzemiński zaprosił mnie do odwiedzenia studia Besta Film
jesienią 2010 roku. 18 listopada 2010 stało się to
rzeczywistością. Byliśmy w Szczecinie u dentysty,
i pojechaliśmy pociągiem do Warszawy [NIE W INFORMATORZE: (odjazd
Szczecin Główny 05.38, przyjazd Warszawa Centralna 10.56)].
Szef promocji
Besta Film - Ewa Ogórek - bardzo przyjaźnie zajmowała się nami
oraz całą klasą małych dzieci. Dzieci te miały
spotkać jedną z głównych postaci serialu, gospodynię
proboszcza Józefinę (Katarzyna Łaniewska). A podczas gdy czekały
na nią, niektóre z nich z wielką ciekawością
rozmawiały z nami, gośćmi z Danii. Rozmawialiśmy też z
matką, która towarzyszyła dzieciom.
Później Ewa
Ogórek zaprowadziła nas do studia. Ale po drodze zobaczyliśmy
pierwszego z aktorów, których tak dobrze znamy, a mianowicie Marcina Piętowskiego, czyli wikarego Artura. On
zareagował natychmiast, gdy Anna spontanicznie zawołała:
"Hej Artur!". Ale była to na razie tylko krótka prezentacja, bo
byliśmy po drodze do studia.
Pierwszym z
pomieszczeń, które tak dobrze znamy, było mieszkanie czarnego charaktera, czyli gangstera Janusza Tracza (Dariusz
Kowalski). Byliśmy też w nowym biurze Tracza. Już tutaj
zobaczyliśmy rzeczywistość poza ramą obrazu - wszędzie
przewody i rzeczy i nieporządek.
Następnym
pomieszczeniem była kuchnia plebanii w Hrubielowie.
Akcja serialu "Plebania" przecież została przeniesiona z
fikcyjnej miejscowości Tulczyn do równie
fikcyjnego bliskiego miasta Hrubielów (w
rzeczywistości to Krasiczyn i [nazwa] Hrubieszów). Obecnie bohater serialu
- proboszcz Antoni Wójtowicz (Włodzimierz Matuszak) - jest proboszczem w Hrubielowie - i nadal dziekanem fikcyjnego Dekanatu Hrubielowskiego w fikcyjnej Diecezji Zamojskiej.
Charakterystyczny stół na środku kuchni był pełen
różnego rodzaju wspaniałego jedzenia. To pryz tym stole stoi i
pracuje Józefina, czyli Babcia Józia. Spieszyłem się, aby zrobić
zdjęcie Anny i Ewy Ogórek przy tym stole. I teraz, kiedy oglądamy
serial, i ten stół jest pod właściwym kątem mówię do
Anny: „Tam stałaś razem z Ewą Ogórek!" [zdjęcie 1, nie
w Informatorze]. I zaraz po tym Anna zrobiła mi zdjęcie z Ewą
Ogórek przy choince. W czasie serialowym byliśmy tam przecież w
dniach między Bożym Narodzeniem a sylwestrem [zdjęcie 2, nie w
Informatorze].
Byliśmy
też w innej kuchni. Myślę, że była to kuchnia w domu,
w którym mieszka Wiki (Agnieszka Włodarczyk) razem z Joanną (Patrycja
Szczepanowska) i jej mężem Osą (Maciej Wilewski).
Wiki jest postacią, która stopniowo przybiera na znaczeniu. W listopadzie
pracowała jako dziennikarka i zajmowała się m.in.
wyjaśnieniem pewnych brudnych rzeczy w kampanii wyborczej byłego
wójta w Tulczynie Karola Śliwińskiego (Adam
Bauman), który jako marionetka gangstera Tracza walczy o stanowisko burmistrza
w Hrubielowie. Karol Śliwiński wygrał
wybory i został nowym burmistrzem, ale już wtedy coś się w
nim działo, i było to coś najciekawszego w tej części
serialu, który po okresie pewnego osłabienia odzyskał swój bardzo
wysoki poziom, przede wszystkim w dziedzinie teologicznej. Rozumiem, że
autorzy zechcieli zmienić środowisko, aby pokazać życie, w
tym życie kościelne, w nowoczesnym polskim mieście, i jest to
bardzo interesujące, ale dla nas serial miał swoją
niezrównaną wielkość w okresie tulczyńskim.
Joanna jest byłą policjantką, o której zwolnieniu z policji
mógłbym dużo powiedzieć. Współpracowała z Wiki przy
wyjaśnianiu brudnych rzeczy w kampanii wyborczej przed wyborami
samorządowymi. Osa jest mężem Joanny, ale co więcej bratem
gangstera Tracza! I było zupełnie fantastycznie, kiedy z okazji Wszystkich
Świętych obaj bracia odwiedzili grób swojego ojca. Ich rozmowa przy
grobie była bardzo interesująca, również z teologicznego punktu
widzenia. Tracz czytane wspak, to czart,
a absolutnymi przeciwnymi biegunami w serialu są Janusz Tracz i proboszcz
Antoni Wójtowicz - są prawie dosłownie przedstawicielami
Czarta/Diabła i Boga.
To, co tu
opowiedziałem, daje pojęcie o tym, że wyjątkowość
tego serialu polega na tym, że z dobrze dobranym korzystaniem ze
środków opery mydlanej daje on nie tylko
głęboko
teologiczny, lecz także zarówno realistyczny jak i krytyczny obraz
życia we współczesnej Polsce.
Potem
przeszliśmy przez pokój stołowy plebanii do kancelarii, gdzie
między innym zobaczyliśmy zdjęcia na półce za biurkiem,
które do tej pory najczęściej tylko widzieliśmy w tle. Pierwszym
z nich jest zdjęcie biskupa fikcyjnej Diecezji Zamojskiej.
Myślę, że nigdy słyszałem nazwiska biskupa, tylko
tytuł (rolę gra Wojciech Duryasz). Ale
być może słyszałem imię biskupa - z ust proboszcza
Antoniego. Są oni bowiem przyjaciółmi od czasów seminarium
duchownego. I stosunek ten ma wiele ciekawych wyników w bardzo autorytarnym
systemie hierarchii kościelnej. Antoni Wójtowicz ma dość
dużą swobodę mówienia i działania, także ze względu
na to, że - jako proboszcz i dziekan - Antoni jest „troubleshooter”
biskupa, tj. człowiekiem biskupa do rozwiązywania problemów. I
oczywiście biskup może liczyć na jego całkowitą
lojalność wobec Kościoła katolickiego - chociaż
hasło proboszcza zawsze brzmi: „Kościół to ludzie” (a nie tylko
system władzy). Ale są też zdjęcia prawdziwych ludzi,
„polskiego papieża”, Jana Pawła II, wielkiego bohatera z czasów
PRL-u, „Prymasa Tysiąclecia”, kardynała Stefana Wyszyńskiego i
obecnego papieża Benedykta XVI.
Po drodze
powrotnej spotkaliśmy Józefinę, czyli Katarzynę
Łaniewską, która powinna była być razem z dziećmi,
które już na nią ciekały i przyciskały nosy do oszklonych
drzwi. Katarzyna Łaniewska zna się na dzieciach. Jest ona, jak
później z dumą powiedziała, przecież też babcią w
rzeczywistym życiu. I w domu już zobaczyliśmy ją w
kościelnym programie dla dzieci "Ziarno".
Tymczasem bardzo
blisko poznaliśmy się z wikarym Arturem (Marcin Piętowski).
Było to między innym spowodowane tym, że i on często
wychodził, aby palić papierosa. Ale poza tym był bardzo
zainteresowany rozmową z nami. Marcin Piętowski
mówił doskonale po angielsku, a więc Anna mogła sama z nim
rozmawiać. W tych krótkich rozmowach opowiedział wiele ciekawych
rzeczy na temat jego postaci oraz o przyszłości wikarego i proboszcza
w akcji serialu.
Pochwaliłem
Marcina Piętowskiego za grę tej w pewnym
sensie trudnej roli. Był oczywiście z tego zadowolony i
powiedział, że czuje się dobrze w tej roli, że nie jest ona
szczególnie trudna. Gdy powiedziałem, że on sam jest prawdopodobnie
lepszym człowiekiem niż nadąsany i uparty formalista Artur, nie
zaprotestował przeciwko temu. Również nie protestował, gdy
powiedziałem, że mam wrażenie, że może ksiądz
Artur będzie rozwijać się w sposób pozytywny w dalszych
odcinkach serialu.
Także inni
uczestniczyli w tych wymianach słów, między innymi kostumier serialu, czyli „guru kostiumów”, jak
powiedziała pani, która nas przedstawiła. Pan kostumier
wypytywał mnie bardzo szczegółowo na temat liturgicznych szat
kapłańskich w Duńskim Kościele Ludowym. Musiałem
powiedzieć, że jest to u nas bardzo różnie, w jaki sposób
pastorzy odnoszą się do tego. Ale tradycjonaliści, jak ja,
używają szat liturgicznych w prawie taki sam sposób jak kapłani
katoliccy. Przeszliśmy wszystko dokładnie, i był on bardzo
dobrze zaznajomiony z historią Reformacji, w tym z katolickim tłem
Duńskiego Kościoła Ludowego.
Podczas rozmów z
Marcinem Piętowskim i innymi osobami ja kilka
razy podkreśliłem, że jako dobry Luteranin chcę bliskich
stosunków z katolikami - z miłością, lecz także z
krytyką. I w tym kontekście mówiliśmy też o postawie
serialu wobec Kościoła katolickiego. Z jednej strony serial jest
bardzo lojalny wobec kościoła, ale jest w nim także mniej lub
więcej bezpośrednia krytyka, przede wszystkim co do celibatu
księży. I może nawet główny bohater, proboszcz Antoni
(którego bardzo lubię) ma swoje słabe strony! Może jest on zbyt
pomocny. I może jest to również rodzaj panowania nad ludźmi.
Powiedziałem, że postawa serialu, tj. lojalność w
połączeniu z krytyką, odpowiada mojej luterańskiej
ekumenicznej postawie.
Obecność
na nagraniach była jednym z najważniejszych celów naszej wizyty -
oprócz spotkania z ekipą. Najpierw byliśmy bardzo blisko, gdy nagrali
krótką scenę bez słów, gdzie Józefina i ks. Artur siedzą za
stołem i czekają na proboszcza. Jest wieczór sylwestrowy, godzina 23!
Opowiedzieli nam coś o tej sytuacji. 14 stycznia 2011 r. obejrzeliśmy
tę scenę w odcinku 1608. I wiedzieliśmy, że zawsze dobry i
pomocny Proboszcz wpadł w poważne kłopoty, kiedy - bardzo
samowolnymi metodami - spróbował pomóc choremu księdzu Kazimierzowi,
przyjacielowi z czasów seminarium duchownego. Proboszcz jest w kurii i tam
czeka na biskupa. Józefina jest bardzo smutna i martwi się o niego.
Był to dla
nas wielki zaszczyt i radość być tak blisko Józefiny i ks.
Artura. Najpierw (podczas prób) byliśmy w samym pokoju stołowym, a
potem (podczas nagrania) oglądaliśmy ich przez drzwi z pomieszczenia
reżyserskiego. Pobyt tam był dla nas bardzo interesujący.
Podczas nagrań reżyser siedzi przed kilkoma monitorami ze swoimi
najbliższymi współpracownikami, tj. scenarzystą i
inżynierem dźwięku. Reżyseruje przez jakiś
wewnętrzny system radiowy.
Mogliśmy
też śledzić nagranie dłuższej bardzo
interesującej sceny w kancelarii. Proboszcz Antoni najwyraźniej jest
w dużych kłopotach - z powodu sposobu, w który próbował pomóc
swojemu przyjacielowi księdzu Kazimierzowi. Byliśmy w pokoju
reżyserskim, ale inżynier dźwięku dał mi parę
słuchawek bezprzewodowych, więc mogłem usłyszeć, co
było powiedziane. Po nagraniach bardzo podziękowałem mu, bo
dyskusja proboszcza Antoniego i wikarego Artura w tej scenie była nie
tylko charakterystycznym przykładem ich rozmów, lecz także
dyskusją, która odpowiadała dyskusjom u nas w Duńskim
Kościele Ludowym, a mianowicie o tym, czy Kościołem trzeba
zarządzać jak korporacją czy też w inny sposób. Ale w tej
scenie chodziło o szczególną sytuację, w której znajdował
się Proboszcz, i on powiedział, że jego zasady są bardzo
proste - i że jest ich dziesięć (to jest, oczywiście, dziesięcioro
przykazań, oraz, za nimi, przykazanie o miłości Boga i
bliźniego).
Środowisko
filmowe jest czymś szczególnym. Panuje hektyczna atmosfera - ale
jednocześnie wzajemna życzliwość, też wobec nas. I
dyscyplina dorównuje dyscyplinie wojskowej. Około 15. kręcenie
zakończyło się i wszyscy poszliśmy na wspólny posiłek.
Ale przedtem mieliśmy bardzo ożywioną rozmowę z
Katarzyną Łaniewską. Była bardzo życzliwa i
zainteresowana. Między innym mówiła z dumą o swojej, jak
rozumiem, pierwszej roli w międzynarodowym filmie. To było w
duńsko-polskim filmie z 1990 roku „Kajs fødselsdag” (Urodziny Kaja) w którym grała matkę
Magdaleny. W związku z tym opowiedziała o swojej wieloletniej
przyjaciółce, polsko-duńskiej aktorce Bożenie Partyce, która
również wystąpiła w „Kajs fødselsdag” - jako funkcjonariusz polskiej Straży
Granicznej (kontroli paszportowej). Dowiedziałem się później,
że Bożena Partyka wystąpiła też w duńskim filmie
"Czarna Madonna" (2007), w którym gra Polkę. W domu
wszedłem w kontakt z nią przez e-mail. Mieszka w Danii od prawie
trzydziestu lat i pracuje jako nauczycielka dramatu i aktorka. Obecnie pracuje
w "Najmniejszym Teatrze Świata" (Anne Albrechtsen).
Kiedy
pokazałem wydruki swoich tekstów z Internetu, Katarzyna Łaniewska
powiedziała: "Mój postęp techniczny skończył się
na telefonie komórkowym". Ale wnuki pomagają jej z rzeczami, które
wymagają znajomości komputera. I opowiedziała z dumą o
swoich dorosłych wnukach. Katarzyna Łaniewska urodziła się
w 1933 roku i jako dziecko przeżyła powstanie warszawskie w 1944
roku. Nie wiem jak blisko, ale to oczywiście ma dla niej wielkie
znaczenie. Niestety, nie miałem czasu powiedzieć, że w 1994
roku, przez czysty przypadek, byliśmy w Warszawie podczas
uroczystości 50. rocznicy powstania.
W trakcie rozmowy
mówiliśmy też o katastrofie smoleńskiej 10 kwietnia 2010 roku. I
mówiliśmy ogólnie o polskiej historii i teraźniejszości.
Katarzyna Łaniewska powiedziała, że teraz Polacy mają
wolność i powinni używać jej dobrze. Jestem pewien, że
między innym, miała na myśli trwającą polityczną
"wojnę polsko-polską". Mogłem tylko się z
nią zgodzić. Ale myślę, że byliśmy zgodni,
że teraz, ogólnie biorąc, wszystko idzie dobrze dla Polski [zdjęcie
3 = zdjęcie 2 w Informatorze]. Annie udało się zapytać o
książkę kucharską Józefiny - która także istnieje w
rzeczywistości! Ale książka ta jest wyprzedana, i nowego wydania
nie będzie. Anna też rozmawiała o książce kucharskiej
Józefiny z Marcinem Piętowskim.
Tymczasem
zjawił się bohater serialu, proboszcz Antoni Wójtowicz
(Włodzimierz Matuszak), już ubrany w koszulę
kapłańską. Wymieniłem z nim kilka miłych słów,
ale on miał mało czasu. Józefina i ja jednak upewniliśmy
się, że dostał kopię mojego artykułu o serialu.
Włodzimierz Matuszak jest bardzo miłym człowiekiem, osobą
bardzo podobną do proboszcza Antoniego. Anna zrobiła z nim
zdjęcie [zdjęcie 4 = zdjęcie 1 w Informatorze].
Pożegnaliśmy się z nim po wspólnym posiłku. Nieco
później spotkaliśmy siostrę proboszcza Krystynę (Bernadeta
Machała-Krzemińska). [NIE W INFORMATORZE (prawdopodobnie ze
względu na oszczędność miejsca): Ona była także
bardzo miła i zainteresowana, i była również bardzo podobna do
swojej roli] [zdjęcie 5, nie w Informatorze].
Bardzo
ciekawą osobę Walę (Dorota Nowakowska), która jest w
połowie Rosjanka, zobaczyliśmy tylko na odległość, a
potem podczas posiłku. Jej mąż Henryk (Marek Frąckowiak)
był jeszcze wójtem w Tulczynie - ale
przegrał wybory. Wala ma biuro matrymonialne w centrum handlowym „Arka” w Hrubielowie. Grupa osób z Tulczyna
kupiła to centrum i Krystyna, siostra Proboszcza, ma tam swoją
nową restaurację, Grzybowie (Barbara Zielińska i Maciej
Damięcki) mają tam swój nowy sklep (Delikatesy). O
świętoszkowatej, plotkarskiej i chciwej pani Grzybowej pisałem w
poprzednim artykule, ale teraz jest ona jakby nieco lepsza.
Ale
właśnie w związku z posiłkiem mieliśmy zupełnie
szczególne przeżycie. I tu nie mówię o tym, że siedzieliśmy
naprzeciwko reżysera odcinku tego dnia Adama Guzińskiego,
tak, że mogłem opowiedzieć trochę o nas i
podkreślić, że miałem napisać artykuł do
„Informatora” o naszej wizycie. Nie, myślę szczególnie o spotkaniu z
małą Ewą lub Ewunią (Weronika Kosobudzka),
wnuczką kościelnego Mariana Piłata (Andrzej Chichłowski)
i córką Iwony (Karolina Nolbrzak). Mała
Ewunia ma prawdopodobnie ok. 6 lat, i jej prawdziwy dziadek towarzyszył
jej i dobrze się nią opiekował. Mała Ewunia siedziała
spokojnie przy stole, nie była pod wrażeniem wszystkiego.
Uważamy, że ma zdrowe podejście do wszystkiego. Później
Anna, która jest doświadczoną babcią, trochę więcej
się z nią poznała.
I
spotkaliśmy też „matkę” Ewuni, tj. Iwonę z serialu.
Było to bardzo miłe przeżycie pod koniec naszej wizyty. W
serialu Iwona jest osobliwą i dość enigmatyczną
kobietą - z przeszłością, nad którą tu nie mogę
się rozwodzić. Ale zawsze widziałem w niej coś ciekawego.
Karolina Nolbrzak była naprawdę miła i
zainteresowana podczas naszej krótkiej rozmowy.
W końcu
rozmawialiśmy z pianistką, która (jak wiemy teraz) w odcinku 1607
akompaniowała śpiewakom na występie pastorałkowym w
restauracji Krystyny. Pianistka ta była miłą starszą
panią, z którą prowadziliśmy dość długie rozmowy.
Opowiadała o stanie wojennym 1981-1983 i o tym, jak i duńscy studenci
udzielili ekonomicznej i innej pomocy swoim polskim kolegom. Mówiła dobrze
po angielsku i niemiecku. Urodziła się w Holandii. [NIE W INFORMATORZE: I tak
lepiej zrozumieć, dlaczego ona - kiedy zacząłem swoje
wyjaśnienia na temat oficera językowego z językiem rosyjskim
itd. oraz relacji między językami słowiańskimi, rosyjskim i
polskim - zakończyła moje zdanie, mówiąc „jak między
niemieckim a holenderskim”]. [Na zdjęciu 6 = zdjęcie 3 w
Informatorze: Bent Christensen, Iwona, Ewunia i pianistka)].Byliśmy u
Besta Film cztery i pół godziny i rozmawialiśmy również z innymi
niż wymienionymi tutaj osobami. [NIE W INFORMATORZE: Przede wszystkimi
należy zwrócić uwagę na panią, która zajmowała
się nami, gdy Ewa Ogórek musiała udać się do zaplanowanego
spotkania, oraz na parę młodych chłopaków, z którymi rozmawiałem,
siedząc w kanapie w pokoju stołowym plebanii, którą tak
często widzimy. Teraz mówię prawie za każdym razem: "Tam
siedziałem z dwoma młodymi chłopakami!"]. Kiedy się
rozstawaliśmy, obiecałem im przesłać wynik naszej wizyty w
postaci egzemplarza „Informatora” z niniejszym artykułem, [NIE W
INFORMATORZE: i Anna mówi, że pani, która się nami zajmowała,
powiedziała, że będziemy mile widziani innym razem].
Bent Christensen
pastor emeryt, doktor
teologii
i magister filologii
duńskiej i rosyjskiej
* * *
Więcej
niż opera mydlana
Telenowela ”Plebania” z
luterańskiego punktu widzenia
[INFORMATOR POLSKI. Kwartalnik Społeczno-Kulturalny Federacji
„Polonia”. Nr. 2-3 (64-65) 2008 (Lato-Jesień). - Wydawca: Federacja
„Polonia” (w Danii). - Sam napisałem ten artykuł po polsku, ale
redakcja poprawiła kilka błędów. - Duńska wersja na stronie
„Internationalt”].
Najpierw
muszę podkreślić, że cenię telenowelę ”Plebania”
bardzo wysoko. Obecnie - oprócz transmisji Mszy Świętej w polskim
radiu i telewizji - oglądanie tego serialu jest moim najważniejszym
zajęciem ekumenicznym.
Jestem dobrym
luteraninem. Byłem proboszczem w ewangelicko-luterańskim Duńskim
Kościele Ludowym w latach 1971-2003, i nadal biorę udział w
życiu kościoła (też w życiu ekumenicznym) jako teolog,
pastor, organista i dyskutant. Ale właśnie jako „dobry luteranin”
chcę mieć bliskie stosunki ze swoimi siostrami i braćmi w
Chrystusie w Kościele Rzymsko-Katolickim. Moje hasło brzmi: Z miłością i krytyką, ze
stopami mocno opartymi na „1530” - to jest na stanowisku reformatorskim na sejmie
Rzeszy w Augsburgu wyłożonym w „Konfesji Augsburskiej”. Była to
ostatnia próba uniknięcia rozłamu kościoła zachodniego.
Jako luteranin
muszę, oczywiście, odnosić się krytycznie do kultu Marii i
Świętych, pewnych stron pojmowania urzędu kościelnego (urzędu
papieskiego, biskupiego i kapłańskiego), w tym do celibatu, oraz do
pojmowania eucharystii jako ofiary (przez nas składanej). Poza tym
katolickie homilie często - ale nie zawsze - są o mniej ewangelickim
- bardziej moralistycznym - charakterze, może też bardziej na rzecz
potęgi katolicyzmu i hierarchii kościelnej.
Ale wyraziwszy
tę krytykę muszę powiedzieć, że wiele rzeczy w
Kościele katolickim jest o charakterze wzorowym. Dwie najważniejsze
są mocne pojmowanie kościoła jako prawdziwej wspólnoty uniwersalnej
i wyraźne pojmowanie Mszy Świętej jako prawdziwej wspólnoty i
dialogu między Bogiem a
nami. Co do pojmowania kościoła najbardziej cieszy mnie, kiedy
podkreśla się, że kościół, to nie tylko hierarchia.
Słychać to często właśnie w serialu „Plebania”, gdzie
proboszcz Antoni raz po raz mówi: „Kościół to ludzie”. I w
Kościele katolickim jest silna świadomość tradycji od
czasów Chrystusa i apostołów do dziś dnia.
Autorzy serialu
podkreślają, że serial powinien odpowiadać standardom
zwykłych seriali telewizyjnych. Ale wybór tytułowej
„Plebanii” jako centrum akcji nie oznacza, iż autorzy kierowali się
poszukiwaniem taniej sensacji. W plebanii parafii Tulczyn
(Dekanatu Hrubielowskiego, Diecezji Zamojskiej)
mieszka główny bohater serialu ks. proboszcz i (od odcinka 916) dziekan
Antoni Wójtowicz (Włodzimierz Matuszak). Tam są też
dwa najważniejsze pomieszczenia serialu: kuchnia i kancelaria, w których
prawie wszystkie postacie serialu spotykają się z proboszczem,
wikarym - i gospodynią
Józefiną. Plebania, to miejsce, w którym ogniskuje się
większość miejscowych zdarzeń, problemów i konfliktów.
Plebania w Tulczynie jest
nie tylko centrum społeczności gminnej, lecz także centrum
„rodziny proboszcza”. „Rodzina
proboszcza”,
to przede wszystkim rodzina Józefiny, gospodyni proboszcza (którą
„odziedziczył” po poprzedniku!). Józefina, czyli babcia Józia (Katarzyna Łaniewska), jest
wdową i ma dwie córki, dwóch zięciów, dwie wnuczki i jednego wnuka -
oraz „rosyjską” kuzynkę Walę (która teraz jest żoną nowego
wójta, Henryka). Jedna córka, Halina, przebywa w Australii i
prawdopodobnie nie wróci już do męża, kościelnego Zbyszka,
który ma romans z panią Wandą, urzędniczką w gminie. Druga córka, Barbara, jest lekarką - i
żoną Piotra, komendanta gminnego posterunku policji. Córka Barbary i
Piotra, Karolina, ma białoruskiego narzeczonego, studiującego w Polsce. Należy
wymienić też: siostrę proboszcza,
Krystynę, która prowadzi miejscową gospodę „Angelika”, i ma
córkę, Kasię; siostrę byłego wikarego Adama, Wiki, która gra ważną rolę w
serialu, najpierw przyjaciółkę Irki, barmanki w gospodzie; oraz matkę wikarego Antka. Ks. Adam jest teraz proboszczem parafii w Starej Wiośnie. Wspomniane postacie stanowią nie
tylko grupę ludzi z specjalnymi, bezpośrednimi stosunkami z
księżmi i ze sobą, lecz także grupę ludzi z szeroko
rozgałęzionymi kontaktami z prawie wszystkimi innymi postaciami
serialu.
Również inne postacie serialu są
bardzo interesujące i ważne. Są to bardzo rozmaici ludzie - od
bardzo dobrych (jak na przykład doktor Blumental,
Osa, Wala i jej mąż wójt Henryk) do wątpliwego,
bezwzględnego biznesmena i gangstera Janusza Tracza (Dariusz Kowalski).
Tracz czytane wspak, to czart! Ale to jedna z najpopularniejszych postaci
serialu, i ja jeszcze mam nadzieję, że się opamięta. Ale
może będzie on do końca przedstawicielem Zła.
Autorzy
pragnęli, aby akcja opowieści rozgrywała się na dalekiej
prowincji, co podkreśla przeciwieństwa między starym a nowym w
Polsce naszych czasów.
Dla mnie przede
wszystkim interesujące są kwestie kościelne i teologiczne - oraz
kwestie moralne, zwyczajowe i kulturalne, które często są
ściśle skojarzone z kwestiami kościelnymi i teologicznymi. W
serialu przedstawiono długi szereg dylematów etycznych. Uważam,
że ten serial bardzo dobrze nadawałby się do nauki
konfirmacyjnej albo do przygotowania do
bierzmowania. Być może w Polsce jest on do tego używany?
Więcej niż opera mydlana - to tytuł tego artykułu. I
mówię to na serio, w bardzo głębokim sensie. Sądzę,
że właśnie forma opery mydlanej podkreśla wszystkie te
poważne tematy, które przedstawiono w odcinkach serialu. Tu można
powiedzieć: Im gorzej, tym lepiej!
Dzisiaj bardzo trudno jest mówić bezpośrednio o kwestiach
religijnych, egzystencjalnych i etycznych. Innym takim środkiem jest
komedia filmowa.
Katolicyzm w
serialu to przede wszystkim słowa i działanie proboszcza i dziekana
Antoniego Wójtowicza - oraz (nie zawsze tak samo idealne) słowa i
działanie innych duchownych, włącznie z biskupem. Ale to
też to, co mówią i robią prawie wszyscy inni. W serialu jest
wiele, często bardzo pięknych przykładów zakorzenienia
chrześcijaństwa katolickiego w narodzie polskim - lecz także
tego, że ta sytuacja zmienia się, a przynajmniej nie jest już oczywistością.
Jest też kilka złych przykładów, przede wszystkim pani Zofia
Grzybowa (Barbara Zielińska), świętoszkowata, intrygancka,
plotkarska i chciwa, członek rady parafialnej i kupcowa. I pani Michalina,
wyjątkowo aktywna działaczka parafialna, asystentka prezbitera
(proboszcza Antoniego!) Duszpasterstwa Rodzin Archidekanatu,
która zachowuje się bardzo nadgorliwie i nieprzyjemnie podczas
przygotowania Osy i Joanny do sakramentu
małżeństwa, ale która ma pewną tajemnicę w swojej
przeszłości.
O proboszczu
Antonim mogę mówić tylko dobrze. Jest on idealnym proboszczem. W
jednym z odcinków w maju 2008 słaby i pechowy proboszcz w Hrubielowie mówi do dziekana Antoniego, że on jest
zbyt idealny! Ks. Antoni jest księdzem katolickim - nader lojalnym wobec
kościoła katolickiego. Ale jest on także bardzo ewangelickim
księdzem. Chrystus jest dla
wszystkich, Chrystus kocha wszystkich - to jego hasło. A
miłość Chrystusa powoduje miłość między
ludźmi i wymaga tej miłości. Katolicyzm ks. Antoniego od początku do końca jest
religią miłości. I on jest bardzo ekumenicznie nastawiony, co w
serialu przede wszystkim okazuje się w jego postępowaniu wobec
prawosławnych i grekokatolików. Bardzo chciałbym zobaczyć, jak
on odnosiłby się do ewangelików. Mam nadzieję, że to w ten
sam sposób! Gorąca przyjaźń proboszcza z żydowskim doktorem
Blumentalem (Janusz Michałowski) jest także
pięknym przykładem nie tylko człowieczeństwa, lecz
także pojmowania chrześcijaństwa. Ks. Antoni odnosi się
też bardzo tolerancyjnie do młodego białoruskiego ateisty Janki,
narzeczonego Karoliny, wnuczki babci Józi.
Jedyną
słabą stroną ks. Antoniego jest jego upodobanie władzy. W
swojej lojalności wobec kościoła i jako „człowiek do
specjalnych poruczeń” biskupa może używać dość
niedelikatnych środków. Ale on jest tego świadomy. I dostał
swoją karę: panią Michalinę!
Moja żona
Anna i ja często mówimy, że proboszcz Antoni i babcia Józia, to
prawie idealny wizerunek luterańskiego małżeństwa
pastorskiego! To jest, jak to było u nas dawniej; dzisiaj żona
pastora - albo mąż kobiety pastor! - ma swoją pracę poza domem.
To, co odbywa się w kuchni Józefiny bardzo odpowiada temu, co
odbywało się w kuchni naszej plebanii. Serial jest bardzo lojalny
wobec kościoła katolickiego, ale sądzę, że tutaj
serial stawia celibat pod znakiem zapytania. Coś podobnego można
powiedzieć o sytuacjach, w których dochodzi do uczuć między
młodymi księżmi a dziewczynami.
W Internecie znalazłem bardzo interesujący artykuł z
katolickiego „Tygodniku Powszechnego” (18 maja 2003). W artykule tym czytamy o Krasiczynie, wsi koło Przemyśla (niedaleko granicy z
Ukrainą), która jest pierwowzorem filmowego Tulczyna, i o ks. prałacie Stanisławie
Bartmińskim, który jest pierwowzorem filmowego
proboszcza Antoniego Wójtowicza. W artykule można też poczytać o
tym, jak Olaf Olszewski, twórca serialu, wszedł w kontakt z ks. Bartmińskim, i jak ten został konsultantem
serialu. „Plebania” ma więc solidne tło w rzeczywistości. Jako
pastor w Duńskim Kościele Ludowym mogę tylko życzyć
siostrom i braciom w polskim, katolickim kościele ludowym, aby też w
wielu innych miejscach było dużo tej rzeczywistości!
Bent Christensen
pastor emeryt, doktor teologii
i magister filologii duńskiej i rosyjskiej
* *
*
Mikołaj Fryderyk Seweryn Grundtvig
- wielki Duńczyk o ekumenicznym i uniwersalnym potencjale
[INFORMATOR POLSKI. Kwartalnik
Społeczno-Kulturalny. Nr. 1 (63) 2008 (marzec). - Wydawca: Federacja
„Polonia” (w Danii). - Sam napisałem ten artykuł po polsku, ale mój
tekst poprawił pan Roman Śmigielski].
Romantyczne przebudzenie
N.F.S. Grundtvig1 urodził się 8 września 1783 r. we wsi (i parafii) Udby na południowej Zelandii. Jego ojciec był tam
proboszczem. W 1803 r. Grundtvig zdał egzamin
teologiczny na uniwersytecie w Kopenhadze. W latach 1805-1807 Grundtvig był nauczycielem domowym w majątku na
wyspie Langeland (położonej między
wyspami Lolland a Fionią). Tam poznawał
nową duńską i niemiecką literaturę: pierwszego,
wielkiego duńskiego romantyka Adama Oehlenschlägera
oraz m.in. pisarzy niemieckich Goethego,
Schillera, Herdera, Fichtego, Schellinga, braci Schlegel. Poza tym filozofa
Henrika Steffensena, który wprowadził do Danii
romantyzm i był inspiratorem Adama Oehlenschlägera.
Grundtvig spotkał Steffensena w Kopenhadze, gdzie słuchał jego wykładów w 1802 i
1803 r. Interesował się też nordycką mitologią.
Na Langeland w latach
1805-1807 Grundtvig przeżył kryzys i
przebudzenie. Można powiedzieć: przebudzenie romantyczne. Ale trzeba
też podkreślić, że od tej pory Grundtvig
znajdował się między trzema zapatrywaniami egzystencji:
1) Racjonalizm/oświecenie.
2) Romantyzm, w tym filozofia przyrody F.W. Schellinga.
3) Chrześcijaństwo.
W 1808 r. Grundtvig
wrócił do Kopenhagi, gdzie zajmował się badaniami historii i
mitologii. W 1808 r. wydał swoją pierwszą
nordycką mitologię („Nordens Mythologie”). Napisał też dwa poematy, czyli
„Sceny z życia starych nordyckich bohaterów” (”Optrin
af Nordens Kæmpeliv”) - 1809-1811, oraz inne teksty literackie.
Miał nadzieję, że czeka go kariera literacka.
Prawowierny pastor
W 1810 r. rodzice Grundtviga
poprosili go, aby powrócił do domu i służył jako „osobisty
wikary” swego starego i chorego ojca, który dzięki temu mógłby
pozostać na urzędzie i w plebanii. Był to początek
łańcucha wydarzeń, które doprowadziły do drugiego (ale nie
ostatniego) kryzysu w życiu Grundtviga. Z jednej
strony nie chciał opuścić Kopenhagi, swojej kariery naukowej i
literackiej, ale z drugiej strony stał się bardzo gorliwym i
prawowiernym krytykiem ówczesnego kościoła duńskiego, w którym
panowały racjonalizm i oświecenie. Grundtvig
marzył o tym aby zostać reformatorem
kościoła duńskiego. Na początku grudnia 1810
dręczyło go pytanie: „Czy jesteś chrześcijaninem?” Grundtvig przeżył wtedy kryzys wiary i załamanie nerwowe. Mimo tego, w maju
1811 r. otrzymał święcenia pastorskie i do sierpnia 1813 r.
służył w parafiach Udby i Ørslev jako wikary swego ojca (który umarł w styczniu
tego roku).
Podczas służby w Udby
i Ørslev Grundtvig
napisał narodowo-historyczny poemat „Roskilde-Riim”
i swoją pierwszą historię powszechną, czyli kronikę
świata („Kort Begreb af
Verdens Krønike i Sammenhæng”, 1812). W „Kronice świata” ostro
skrytykował wiele sławnych osób - nie tylko z przeszłości,
lecz także mu współczesnych, co wywołało
gwałtowną polemikę m.in. ze słynnym fizykiem H.C. Ørstedem (odkrywcą zjawiska elektromagnetyzmu). Przez
tę polemikę wyjaśniły i zaostrzyły się
pojęcia Grundtviga, przede wszystkim wobec
filozofii przyrody Schellinga. Grundtvig zmienił
się. W 1815 r. oświadczył, że od teraz nie będzie
już występować jako kaznodzieja. Zamiast tego chciał
działać jako myśliciel, poeta i historyk.
Myśliciel i historyk
Można powiedzieć, że w latach
1815-1819 Grundtvig rozwijał szeroką
chrześcijańską, historyczną i duńską
alternatywę kulturalną dla racjonalizmu, oświecenia i romantyzmu
(zwłaszcza Schellinga). Filozofię tę przedstawiał przede
wszystkim w swoim czasopiśmie ”Danne-Virke” (1816-1819), które było w
całości jego dziełem! Dannevirke, to
wielki wał obronny w Szlezwiku, zbudowany przez Duńczyków w latach
737-968. Nazwa ta, jako tytuł czasopisma, to symbol obrony wszystkiego, co
duńskie, przed całym złem z niemieckiej i „rzymskiej” kultury.
Ale nie wszystko z Niemiec było złe. Wyjątkiem był, oczywiście,
Marcin Luter! Grundtvig przez całe swoje życie,
od 1810 r., był prawowiernym ewangelicko-luterańskim teologiem i
pastorem.
W 1817 r. Grundtvig
wydał swoją drugą historię powszechną - „Udsigt over Verdens-Krøniken”
(Przegląd kroniki świata), w której przede wszystkim pisze o „okresie
luterańskim” (rok 1517 to początek reformacji luterańskiej).
Głównym zajęciem w tych latach była praca nad przekładami
trzech starych tekstów, które miały wielkie znaczenie w duńskim i
nordyckim programie kulturalnym Grundtviga: „Danmarks Krønike af Saxo Grammaticus”
(Kronika Danii Saxo Grammaticusa,
z łaciny, 1818-1822), „Norges Konge-Krønike af Snorro Sturlusøn” (Kronika królów
norweskich Snorriego Sturlusona,
ze staronordyckiego,1818-1822) i ”Bjowulfs
Drape” (Poemat Beowulfa, z
anglo-saksońskiego,1820).
Walka o kościół
Badacze Grundtviga
wymieniają różne ważne „lata” czy przełomy w życiu Grundtviga. Już wspomniałem rok 1805
(przebudzenie na Langeland), 1810 (kryzys religijny)
i 1815 (nowy sposób działania - przełom duńskości oraz
przełom w języku symbolicznym i poetycznym). Następny „rok” w
życiu Grundtviga to 1819 - ale w bardzo
negatywnym sensie. Grundtvig sam mówi, że w tym
roku umarł duchowo. Był zmęczony i rozczarowany. W 1821 r.
został proboszczem w Præstø-Skibbinge na
południowej Zelandii, a w 1822 r. wikarym w kościele Naszego Zbawiciela (Vor Frelsers Kirke) w Kopenhadze. Był to początek
nowego okresu nadziei, rozczarowania i ponownej nadziei.
1824 jest kolejnym rokiem przełomowym - czyli „świtem” - w życiu Grundtviga.
W wielkim (312 zwrotek), pięknym i trudnym
mitologiczno-historyczno-osobisto-symbolicznym poemacie „Nyaars-Morgen”
(Noworoczny poranek, tj. nowa era dla Danii i Grundtviga)
opiewa on swą nową, wielką nadzieję - dla siebie i Danii – na wielkie
chrześcijańsko-ludowe przebudzenie.
Ale jeszcze raz doznał Grundtvig
rozczarowania. Nikt nie zauważył tego wielkiego poematu, nikt nie
podzielał jego marzenia. Sytuacja w kościele pogarszała
się. Nawet na uniwersytecie znaleźć można było
teologów z „nowoczesnymi”, tj. heretyckimi poglądami. Najważniejszym
z nich był młody wpływowy profesor H.N. Clausen, który w sierpniu 1825 r.
opublikował książkę z takimi właśnie poglądami.
Odpowiedzią Grundtviga na książkę
Clausena była książka pt. „Kirkens Gienmæle” (Sprzeciw
Kościoła, wrzesień 1825). Zamiast prowadzenia dyskusji
teologicznej profesor Clausen wytoczył Grundtvigowi proces sądowy za obrazę! Sąd
orzekł wobec Grundtviga
karę grzywny oraz skierowanie pod
nadzór cenzury wydawniczej do końca życia (Grundtvig
jednak został uwolniony od restrykcji cenzury w 1837 r.).
Lata 1825-1832 był dla Grundtviga okresem „walki o kościół” (kirkekampen). 1825 był nowym bardzo ważnym rokiem
przełomowym, a mianowicie rokiem
„bezprzykładnego odkrycia” Grundtviga (Grundtvigs „mageløse opdagelse”), tj. odkrycia tego, że Kościół
Chrześcijański i jego wyznanie wiary (zwłaszcza przy chrzcie,
tj. apostolskie) są bezprzykładnymi faktami historycznymi przez
wszystkie wieki od czasów Jezusa i apostołów do dnia dzisiejszego -
oznacza to, iż Kościół i wyznanie wiary są starsze od
Biblii. Nie można z tego jednak wyciągnąć wniosku, jakoby Grundtvig nie szanował Biblii. Znaczy to, że od
kiedy wiemy, czym zawsze było chrześcijaństwo (skupione na
wyznaniu wiary jako warunku chrztu i członkostwa Kościoła),
możemy odczytać Pismo Święte jako świadectwo o Jezusie
Chrystusie i całym chrześcijaństwie - bez względu na
różne dziwne i peryferyjne szczegóły, bez samowoli, i bez - jak to
ujął Grundtvig - „papiestwa egzegetów” (eksegeternes pavedømme).
Przełom w 1832 r.
W 1832 r. Grundtvig
znalazł wyjście z „walki o
kościół”. Jest to jednak sprawa bardzo skomplikowana. Krótko
mówiąc zrozumiał, że niemożliwym było oczyszczenie
kościoła z nowoczesnych heretyków. Ale ani Grundtvig,
ani jego zwolennicy nie mogli wystąpić z kościoła. W czasie
monarchii absolutnej (tj.
do 1849 r.) w Danii nie było kościoła jako właściwej
wspólnoty religijnej. Dania po prostu była chrześcijańskim
krajem ewangelicko-luterańskim! Ale to, oczywiście, nie
znaczyło, iż wszyscy – w tym wszyscy pastorzy - byli prawowierni.
Wielu wykształconych ludzi, także wielu pastorów, [było] pod
wpływem ówczesnych prądów myślowych. W tej sytuacji Grundtvig stwierdził, że jeśliby tylko on i
inni prawowierni albo „starowierni” (gammeldagstroende) mogli żyć w wolności, to
prawowierni i „naturaliści z duchem” mogliby współpracować w
dziedzinach kultury, oświaty, nauki i szkolnictwa. O tym wszystkim
pisał w jednym z swoich najważniejszych tekstów: wstępie do
nowej książki o mitologii nordyckiej ”Nordens
Mythologi”, w 1832 r. Tekst ten nie był
zwykłym wstępem do podręcznika, ale głębokim i
uniwersalnym tekstem programowym. Można powiedzieć, że
wstęp ten jest także podstawą nauki Grundtviga
o oświacie ludowej i uniwersytecie ludowym.
Chociaż można krytykować sposób, w
który Grundtvig rozwiązał dylemat
kościelny, 1832 był decydującym rokiem przełomowym dla Grundtviga, i od tego czasu zyskiwał on coraz
większe poparcie i wpływy, nie tylko w dziedzinach kościoła
i teologii, lecz także w dziedzinach oświaty, kultury i polityki.
Utwory i zdarzenia 1833-1872
1833-1856: „Haandbog i
Verdens-Historien” (Podręcznik historii powszechnej), wkład
podstawowy Grundtviga w nową naukę.
1836-1847: Tak zwane „højskoleskrifter”
(pisma o uniwersytecie ludowym), np. „Det Danske Fiir-Kløver” (Duńska
czterolistna koniczyna, 1836), „Skolen for Livet og Academiet
i Soer” (Szkoła dla życia i Akademia w Sorø, 1838), „Om Nordens videnskabelige Forening” (O
zjednoczeniu naukowym Skandynawii, 1839), „Om Indretningen
af Sorø Academi
til en folkelig Høiskole” (O przekształceniu Akademii w Sorø w uniwersytet ludowy, 1843). W tych pismach Grundtvig przedstawia wielki plan nauki i oświaty: na
najwyższym poziomie wspólnoskandynawski (w
szwedzkim mieście Göteborg) „super-uniwersytet” dla badań i dyskusji
naukowych w wszystkich dziedzinach. A w poszczególnych krajach skandynawskich
uniwersytety ludowe dla oświaty ludowej. Zaproponował, żeby „Sorø Akademi” (akademia w
mieście Sorø na duńskiej wyspie Zelandia) została
przekształcona w taki uniwersytet ludowy. Żaden z tych planów nie
został zrealizowany! W Göteborgu nie założono
„super-uniwersytetu”, a w Sorø nie powstał
uniwersytet ludowy. Ale w Danii od roku 1844 zakładano wiele małych „folkehøjskoler” (wyższych szkół ludowych) i
powstał szeroki i wpływowy ludowy ruch „grundtvigski”.
1837: „Sang-Værk til Den Danske Kirke” („Kurant
dla kościoła duńskiego - w kształcie zbioru 401 pieśni
kościelnych).
W 1826 r. Grundtvig zrezygnował z funkcji pastora, ale w latach
1832-1839 jako „wolny kaznodzieja” regularnie, co tydzień, odprawiał
nabożeństwa w Frederikskirken w Kopenhadze
(dzisiaj ten kościół nazywa się Christianskirken!).
Od 1839 r. do końca życia Grundtvig
piastował stanowisko pastora w kościele domu starych kobiet Vartov w
Kopenhadze, niedaleko Rådhuspladsen (placu
Ratuszowego). Wielu zwolenników Grundtviga
zbierało się tam co niedziela na nabożeństwach.
Kościół Vartov stał się centrum dla grundtvigskiego
ruchu kościelnego. Dziś kościół Vartov jest
kościołem grundtvigskiej „valgmenighed” (wolnej gminy w ramach Kościoła
Ludowego); te wolne gminy są jednym z „wynalazków” Grundtviga
do walki o wolność w kościele. Budynek Vartov jest
własnością grundtvigskiego zrzeszenia
„Kirkeligt Samfund”
(Towarzystwo Kościelne).
1848-1849 był członkiem konstytuanty (Den
Grundlovgivende Rigsforsamling). W
latach 1849-1852, 1853 i 1854-1857 wybrano go posłem izby niższej
parlamentu duńskiego (Folketingu), a w 1866 posłem izby wyższej
(Landstingu).
1854-1855 Grundtvig
opublikował wielki (800 zwrotek) kościelno-historyczny poemat o dziejach
kościoła starożytnego i zachodniego: „Christenhedens
Syvstjerne” (Plejady świata
chrześcijańskiego, tj. siedem „kościołów” w dziejach:
żydowski, grecki, rzymski, angielski, niemiecki, północny i ostatni
(przyszły), por. Apokalipsa 2-3).
1855-1861 Grundtvig
opublikował swoją dogmatykę: „Den christelige
Børnelærdom” (dosłownie: „Dziecięca nauka
chrześcijańska”, a w rzeczywistości: Zasady nauki
chrześcijańskiej).
Utwory, które wymieniam w tym
artykule, są tylko małą częścią spuścizny Grundtviga. W jego biografii wymieniono 1472 dzieła!
Grundtvig zmarł w Kopenhadze 2 września 1872 r..
Chrześcijaństwo, Kościół i
życie ludzkie
Grundtvig żył za czasów romantyzmu, był jednak przede wszystkim chrześcijaninem, pastorem i
teologiem chrześcijańskim. Tylko chrześcijaństwo,
chrześcijańska „Dobra Nowina” i wiara mogły zadowolić jego
najgłębsze pragnienia i tęsknoty.
Grundtvigowi przede wszystkim chodziło o życie i prawdę. Z racjonalizmu
i oświecenia wyniósł respektowanie zasad logiki, przede wszystkim
zasady sprzeczności, oraz zrozumienie konieczności oświaty dla
całego ludu. Uznawał osiągnięcia romantyzmu i Schellinga.
Wobec racjonalizmu filozofia przyrody Schellinga
i romantyzm oznaczały wielkie rozszerzenie zapatrywania egzystencji, ale
wobec chrześcijaństwa były one niewystarczające.
Dlatego celem Grundtviga było rozwijanie
chrześcijańskiej teologii i filozofii, które z jednej strony
były zgodne z prawdziwym chrześcijaństwem, i z drugiej strony –
ale właśnie dlatego! – mogły stanowić podstawę i
ramę dla prawdziwej oświaty ludu, i mogły prowadzić do tego
rozległego uczucia życia,
które romantyzm i filozofia przyrody bezskutecznie próbowały
osiągnąć.
„Teologia o koniecznym zaangażowaniu się
chrześcijan w życie” – to moje określenie teologii Grundtviga. Podstawą tej teologii jest
głębokie zrozumienie tego, że Bóg jest Miłością,
nie tylko jako nasz Zbawiciel, lecz także jako nasz Twórca. Samo
stworzenie jest wynikiem tego, iż Bóg jest Miłością. Tylko
Miłość we własnej Osobie (tj. Bóg Ojciec) mogła
stworzyć Wszechświat. I tylko Miłość we własnej
Osobie mogła stworzyć człowieka na obraz Swój i Swoje
podobieństwo. Ale to ten sam Bóg jest naszym Zbawicielem - przez Jezusa
Chrystusa. Grundtvig zawsze twierdził, że Bóg
Ojciec jest Miłością, jego Syn Jezus Chrystus - Prawdą, a
Duch Święty - Duchem Miłości i Prawdy.
Zaangażowanie się chrześcijan w
życie jest konieczne. Jeśli człowiek nie kocha i nie traktuje
swojego życia i świata jako darów Boga Twórcy, nie może zrozumieć
i kochać tego, co mu w Dobrej Nowinie daje Bóg Zbawiciel. Jeśli, na
przykład, nasz naród i ojczyzna, to dla nas tylko puste słowa, wtedy
każde słowo, które mówimy o ludzie Bożym (Kościele) i
Królestwie Bożym, jest tylko „tant”
(błahostką).
I ta teologia jest najgłębszą
podstawą nauki Grundtviga o „ludowej
oświacie życia” (folkelig livsoplysning) i o uniwersytetach ludowych.
Właśnie dzięki tej teologii mógł współpracować z
ludźmi, którzy nie byli chrześcijanami, albo nie byli prawdziwymi,
prawowiernymi chrześcijanami.
Grundtvig był wielkim teologiem w tradycji apostołów, ojców
kościoła i Marcina Lutra. Jego zasługa w dziedzinie teologii
polega nie tylko na „teologii o koniecznym zaangażowaniu się
chrześcijan w życie”, lecz także na teologii w ogóle.
Teologia Grundtviga jest
także głęboką teologią o Kościele oraz o chrzcie
i Wieczerzy Pańskiej (eucharystii) czyli - jak mówił Grundtvig – „ustanowieniach Pańskich”. Grundtvig nie używał słowa „ekumenizm”, ale
w rzeczywistości jego teologia ma wielki potencjał ekumeniczny. Ten
potencjał widać w jego wyżej wspomnianym poglądzie na
Kościół jako bezprzykładnym fakcie historycznym przez wszystkie
wieki. Ten pogląd widać też w jego pieśniach kościelnych.
W wyżej wspomnianym „Sang-Værk til Den Danske Kirke” jest wiele
zupełnie nowych pieśni, lecz także wiele odtworzeń
pieśni z całej historii Kościoła, odtworzeń
Psalmów Dawidowych, starych greckich, łacińskich i angielskich
pieśni, oraz odtworzeń pieśni z czasów
po Reformacji - niemieckich (Marcina Lutra) i duńskich.
Grundtvig jest nie tylko największym duńskim autorem pieśni
kościelnych (napisał jedną trzecią pieśni w
„Śpiewniku Duńskim” („Den Danske Salmebog”), lecz także jednym z największych
duńskich poetów okresu romantyzmu - jednak o całkiem osobliwym
charakterze. Cała poezja Grundtviga odbywa
się w wielkiej przestrzeni symbolicznej, w której przede wszystkim chodzi
o Danię (powiązaną z samym Grundtvigiem!),
i w której najważniejszymi symbolami są te z staronordyckiej
mitologii, Biblii oraz dziejów i krajobrazu Danii.
Grundtvig był bardzo prawowiernym chrześcijaninem i uważał,
że tylko mniejszość Duńczyków była prawowierna tak jak
on. Mimo to kochał swoją ojczyznę i swój lud. Można
powiedzieć, iż był nacjonalistą - jak wielu innych dobrych
ludzi w dziewiętnastym wieku. Ale „nacjonalizm” Grundtviga
był głębszy niż inne nacjonalizmy. Nie można
żyć abstrakcyjnie. Życie ludzkie zawsze jest konkretnym
życiem w konkretnym narodzie. Ale każdy naród jest
gałęzią wielkiego drzewa ludzkości. Dlatego tak
namiętnie zajmował się dziejami powszechnymi, i dlatego ”superuniwersytet” w Göteborgu, o którym marzył Grundtvig, miał być nie tylko wspólnoskandynawskim
przedsięwzięciem, lecz także przyczynkiem skandynawskiego
plemienia do życia i naukowości całej ludzkości.
Bent Christensen
___
1 Nikolaj Frederik Severin Grundtvig (1783-1872) teolog,
myśliciel, filolog, mitolog, historyk, poeta, autor pieśni
kościelnych i polityk, ojciec uniwersytetów ludowych.
_________________________________________________________________________________________________________________________________________
Bent Christensen, ur. 1943, pastor emeryt, doktor
teologii i magister filologii duńskiej i rosyjskiej (obecnie [jeśli
chodzi o języki] prawie wyłącznie zajmuje się językiem
polskim).
Opublikował:
· „Fra drøm til program. Menneskelivets og dets
verdens plads og betydning i N.F.S. Grundtvigs kristendomsforståelse fra
Dagningen i 1824 over Opdagelsen i 1825 til Indledningen i
· „Omkring Grundtvigs Vidskab. En undersøgelse
af N.F.S. Grundtvigs forhold til den erkendelsesmæssige side af det kristeligt
nødvendige livsengagement” (O nauce Grundtviga. Zapatrywanie N.F.S. Grundtviga na aspekt naukowy koniecznego zaangażowania
się chrześcijan w życie), 1998 - rozprawa doktorska.
* *
*
Gość
strony (2)
[”Strona”, to
jest strona internetowa Parafii Ewangelicko-Augsburskiej w Czerwionce. - Marzec
2008. - http://www.luteranie.pl/czerwionka/gosc.php?textid=12]
[Małe zdjęcie autora] Po raz drugi Gościem naszej strony
jest Bent Christensen - ksiądz doktor Duńskiego Kościoła Ludowego,
nauczyciel, ekumenista, organista; aktywny członek Związku Polaków w
Danii; doktor teologii, magister języka duńskiego i rosyjskiego (zna
język czeski, słowacki, ukraiński, polski, interesuje się
grupą językową Górnołużyczan i Kaszubów); od 2003 roku
na emeryturze - dużo pisze, aktywny jako duszpasterz. Mieszka wraz z
żoną na wyspie Lolland.
O czasie pasyjnym i
świętach wielkanocnych w Danii
Po Narodzeniu
Pańskim prawie wszystko w Duńskim Kościele Ludowym jest jak w
Kościele Ewangelicko-Augsburskim. Mamy do sześciu niedziel po
Epifanii, "søndage efter helligtrekonger" (niedziel po Trzech Królach), ale, jak u
Was, w tym roku tylko jedną! Barwa liturgiczna: zielona. I mamy trzy
niedziele przed Postem, "forfaste" czyli "septuagesimatid" (por. niem. "Vorfasten" i "Septuagesimazeit"). Co znaczy, że używamy
słowo "faste" (post). U nas Niedzielę Przedpostną nazywamy "fastelavns søndag" (por. niem. "Fastenabend"; ale nasze słowo jest ze średniodolnoniemieckiego
"Vastel-Avent"). Barwa liturgiczna w czasie przedpostnym: fioletowa albo zielona.
Środy
Popielcowej w naszym lekcjonarzu nie ma. Ale w kilku kościołach
obchodzą "askeonsdag" (por. niem. "Aschermittwoch"). Jeśli jeszcze byłbym proboszczem,
obchodziłbym to nabożeństwo. W czasie pasyjnym możemy
obchodzić tygodniowe nabożeństwa pasyjne.
Przed
Niedzielą Palmową, "palmesøndag" (por. niem. "Palmsonntag"), mamy pięć niedziel postu, "søndage i fasten". W 5. Niedzielę Postu obchodzimy "Mariæ bebudelse" (zwiastowanie Marii czyli Mariae (łac.)).
W Wielkim Tygodniu,
"den stille uge" (cichy tydzień; po niemiecku to
byłoby "stille Woche", ale Niemcy, jak wiadomo, mówią "Karwoche") mamy, oczywiście, "palmesøndag" (Niedzielę Palmową), "skærtorsdag" (Wielki Czwartek) i "langfredag" (Wielki Piątek). Możemy obchodzić Wielką Sobotę, "påskelørdag" (sobotę paschalną). W czasie pasyjnym
barwa liturgiczna jest fioletowa z wyjątkiem Dnia Zwiastowania Marii
Pannie (biała) i Wielkiego Czwartku (fioletowa albo biała). Ja
używam barwę fioletową przez cały czas pasyjny.
W Niedzielę
Palmową możemy ozdobić kościół (przynajmniej
ołtarz) palmami albo gałęziami wierzbowymi (baziami). W moich
kościołach tak robiliśmy, ale myślę, że w
większości kościołów mają tylko zwykłe kwiaty -
nawet żółte narcyzy! Ale żółte narcyzy na
nabożeństwach przed Wielkanocą - to jest straszne!
Żółty narcyz jest jednym z najważniejszych symbolów
zmartwychwstania. W jednej z naszych najbardziej ulubionych pieśni
wielkanocnych (wielkiego pisarza pieśni kościelnych N.F.S. Grundtviga - "mojego" Grundtviga),
żółty narcyz jest głównym symbolem zmartwychwstania.
"Skærtorsdag" (Wielki Czwartek; dosłownie
"czysty czwartek", tj. dzień oczyszczenia od grzechów) jest w
Danii dniem wolnym. Dlatego w wielu kościołach odprawiają
nabożeństwo przed południem. Ale w wielu innych
kościołach odprawiają nabożeństwo wieczorem, o godz.
dziewiętnastej i to jest, oczywiście, odpowiednia,
"realistyczna" pora. Niestety teraz mamy nowy trend: w wielu
parafiach zbór spożywa posiłek (kolację) po
nabożeństwie! Myślą, że jest to właśnie
"realistyczne". Ale jest to, moim zdaniem, "trend
kulturalny". Realizm, rzeczywistość tego wieczora jest taka,
że po Ostatniej Wieczerzy Jezus wyszedł do ogrodu Getsemane, gdzie Go
pojmali. Jest to początek Męki Pańskiej. Dlatego lepiej jest
zakończyć to nabożeństwo tym sposobem, że po
błogosławieństwie czytane są odpowiednie części
Męki Pańskiej, na przykład z Marka 14,26-50 (albo odpowiednie
części kompilacji wszystkich czterech Ewangelii) i śpiewane
są na przemian strofy pieśni, które są napisane nad tymi
częściami. A potem wychodzimy w tę straszną noc z tym
wszystkim w sercach. W moich kościołach często tak
robiliśmy.
"Langfredag" (Wielki Piątek; dosłownie
"długi piątek", po niemiecku byłoby "langer Freitag", ale, jak wiadomo, Niemcy mówią "Karfreitag"). Podobnie jak w Wielki Czwartek, w wielu kościołach
odprawiają nabożeństwo przed południem. I to też jest
"realistyczne" - była "godzina trzecia", kiedy
ukrzyżowali Jezusa. Ale w innych kościołach odprawiają
nabożeństwa po południu, zwykle o godzinie czternastej, co
znaczy, że nabożeństwo obchodzone jest przez ostatnią
godzinę Jezusa na krzyżu. Podczas tego nabożeństwa nie ma
kwiatów na ołtarzu, świece na ołtarzu nie są zapalone, a pastor
nosi tylko czarną togę. Możemy odprawiać to
nabożeństwo jako zwykłe nabożeństwo główne
(normalnie bez eucharystii) albo jako nabożeństwo czysto liturgiczne,
co znaczy, że w miejsce kazania czytane są odpowiednie
części kompilacji Męki Pańskiej według wszystkich
czterech ewangelistów i śpiewana jest, jako śpiew na przemian (chór,
zbór, czytania), pieśń Thomasa Kingo "Gak under Jesu
kors at stå" (Pójdź pod krzyż Jezusa,
stań tam).
"Påskedag" (dzień paschalny), tj. Niedziela
Wielkanocna, jest największym dniem roku liturgicznego. Ale niestety,
wielu tego nie rozumie! To nabożeństwo możemy zacząć
szczególnym wychwalaniem paschalnym. W parafii, w której mieszkałem zanim
zostałem pastorem, początek nabożeństwa wielkanocnego
miał charakter prawie prawosławny; wziąłem tę
tradycję z sobą przez wszystkie lata, także w 2007 r. jako
emeryt w kościele parafii Ryde, gdzie
służyłem jako "wikariusz" (miałem m.in.
konfirmantów i konfirmowałem ich). W tym wstępie chór dziewczynek
albo kobiet albo "kantor" kobieta śpiewa pieśń "Opstanden er den Herre Krist" (zmartwychwstał Pan Jezus Chrystus) - o kamieniu, który odwalił
anioł Pański, o trzech kobietach i o słowach anioła do
kobiet o zmartwychwstaniu Jezusa. Ostatnia strofa brzmi: "Jak On
zmartwychwstał, my zmartwychwstaniemy, / alleluja, alleluja! / i
wstąpimy w niebo błękitne do Niego. / Alleluja!".
Ksiądz woła: "Chrystus zmartwychwstał! Pan
zmartwychwstał!". Obraca się do ołtarza i mówi: "Tak,
Panie, Ty zmartwychwstałeś i jest to prawda wieczna, że Ty
żyjesz!". Zbór (stojąc) śpiewa pieśń
"Chrystus wstał z martwych". Ksiądz: Zmartwychwstały
Pan i Zbawiciel niech będzie z Wami! - Módlmy się! (Kolekta, pierwsze
czytanie, i tak dalej). W tym wstępie chór symbolizuje kobiety przy
grobie. Ksiądz symbolizuje apostołów, którzy podali ich
świadectwo dalej i teraz głosi je zborowi. Zbór jest
Kościołem, który z dziękczynieniem przyjmuje to zwiastowanie.
W "Anden påskedag" (drugi dzień paschalny), tj. w
Poniedziałek Wielkanocny, też obchodzimy nabożeństwo. I
oczywiście mamy sześć niedziel po Wielkanocy oraz "Kristi himmelfarts dag" (dzień Wniebowstąpienia
Pańskiego, por. niem. "Himmelfartstag").
W czwarty
piątek po Wielkanocy mamy w Danii szczególny "bededag" (dzień modlitwy, por. niem. Bettag). Dlaczego mamy ten dzień
"postu, pokuty i modlitwy" (pierwotna nazwa) właśnie w
okresie wielkanocnym jest kwestią bardzo skomplikowaną. Sam nie
wszystko na ten temat wiem. W 1686 r. dzień ten zastąpił kilka
różnych dni pokuty i modlitwy, i został "wielkim dniem postu,
pokuty i modlitwy". Jest ten dzień dniem wolnym, a dla
większości jest on właśnie tylko dniem wolnym. Często
nazywają ten piątek, sobotę i niedzielę po nim "bededagsferie" ("urlop dnia modlitwy"; po. niem.
byłoby "Bettagsferien"). W wielu kościołach mają
w tym dniu konfirmację (zamiast w pierwszą albo inną
niedzielę po Wielkanocy). Dlatego, że pierwotnie był ten
dzień dniem postu (co znaczyło, że piekarnie były
nieczynne), powstał zwyczaj, że ludzie w czwartek wieczorem kupowali
świeże bułki pszeniczne i jedli je z herbatą. Nie wiem jak
wielu robi tak dzisiaj, ale kiedy byłem dzieckiem, robiliśmy tak w
moim domu.
W Danii mamy
mało zwyczajów w obecnych czasach. W poniedziałek zapustny (dzisiaj
często w niedzielę przedpostną; zob.
wyżej) niektórzy dają dzieciom "fastelavnsris" (wiązki gałązek ze słodyczami
i ozdobą; po niemiecku może: "Fastnachtsbesen"). Wiele dzieci przebiera się i idzie od domu
do domu z puszkami (na pieniądze) w rękach. Śpiewając przed
każdym domem proszą o bułki albo pieniądze. Bułki to "fastelavnsboller" (bułki, tj. ciastka zapustne), które wszyscy
jedzą w czasie przedpostnym i które też
można kupić w sklepach. W wielu miejscach (np. w przedszkolach),
także w parafiach, zbierają dzieci na zabawę "slå katten af
tønden" (dosłownie: wybić kota z beczki;
dzisiaj, oczywiście, tylko z kotem z kartonu i słodyczami w beczce).
W Wielki
Piątek niektórzy (wśród nich my w naszym domu) jedzą ryby albo
jajka na twardo w sosie musztardowym. W Niedzielę Wielkanocną rankiem
jemy (często barwione lub malowane) jajka na miękko i dajemy dzieciom
jajka czekoladowe i inne słodycze. Po nabożeństwie jemy pieczone
kurczę. W ostatnich dziesięcioleciach niektórzy jedzą
pieczeń jagnięcą. Ale myślę, że wielu
nowoczesnych Duńczyków nie ma szczególnych zwyczajów wielkanocnych co do
jedzenia.
Życzę
wszystkim czytelnikom błogosławionych Świąt Wielkanocnych!
Chrystus zmartwychwstał!
Bent Christensen
* *
*
Gość
strony (1)
[”Strona”, to
jest strona internetowa Parafii Ewangelicko-Augsburskiej w Czerwionce. -
Grudzień 2007. - http://www.luteranie.pl/czerwionka/gosc.php?textid=12]
[Małe zdjęcie autora] Tym razem Gościem naszej strony jest
Bent Christensen - ksiądz doktor Duńskiego Kościoła
Ludowego, nauczyciel, ekumenista, organista; aktywny członek Związku
Polaków w Danii; doktor teologii, magister języka duńskiego i
rosyjskiego (zna język czeski, słowacki, ukraiński, polski,
interesuje się grupą językową Górnołużyczan i
Kaszubów); od 2003 roku na emeryturze - dużo pisze, aktywny jako
duszpasterz. Mieszka wraz z żoną na wyspie Lolland.
Bent Christensen
Adwent i Boże
Narodzenie w Danii
Słów
kilka o Duńskim Kościele Ludowym, ze szczególnym uwzględnieniem
obchodów Adwentu i Bożego Narodzenia.
Poproszono mnie,
żebym napisał o tym, jak obchodzimy Adwent i święta
Bożego Narodzenia w Danii, tj. w Duńskim Kościele Ludowym,
ewangelicko-luterańskim kościele w Danii. Ale najpierw muszę w
kilku słowach opowiedzieć coś o naszym kościele.
Dania jest krajem
chrześcijańskim od lat 960-tych. W 1536 r. zostaliśmy krajem
ewangelicko-luterańskim. Do 1849 r. nasz kościół był
kościołem czysto państwowym. Dania była po prostu
chrześcijańskim krajem ewangelicko-luterańskim; cały lud
był gminą chrześcijańską. Z przejściem z
samowładztwa do demokracji w 1849 r. otrzymaliśmy pełną
wolność religijną. Ale dotychczasowy kościół
państwowy, który wtedy został nazwany Duńskim
Kościołem Ludowym, wciąż obejmował, praktycznie rzecz
biorąc, całą ludność i stosunki między
kościołem a państwem były - i są - bardzo
ścisłe. Rozdział 4 naszej Ustawy Zasadniczej i dzisiaj brzmi: Kościół
ewangelicko-luterański jest Duńskim Kościołem Ludowym i
jest jako taki wspierany przez państwo.
[Zdjęcie
kościoła Parafii Vejleby na wyspie Lolland, parafii przyjacielskiej Parafii Czerwionka]
Od lat 1970-ych
liczba członków Kościoła Ludowego znacznie spadała.
Duża imigracja muzułmańska przez ostatnie dziesięciolecia
przyczynia się dodatkowo do tego spadku. 1 stycznia 2006 r. 83 procent
ludności było członkami Kościoła Ludowego. Mamy też
wiele innych problemów: Duńczycy mało chodzą do
kościoła, a przeważająca większość z nich ma
małą wiedzę i świadomość
chrześcijańską. Jako proboszcz w Kościele Ludowym w latach
1971-2003 (wciąż w wielu dziedzinach uczestniczę w życiu
kościoła, także jako ksiądz) sądzę, że
światło i wolność chrześcijaństwa ewangelickiego
wciąż w bardzo wysokim stopniu nadaje swoje piętno naszemu
życiu i sposobowi jego pojmowania.
Jaka będzie
przyszłość, to wciąż jeszcze kwestia zupełnie
otwarta. Może dechrystianizacja będzie kontynuowana; może
nastąpi wzmocnienie świadomości chrześcijańskiej i
kościelnej; ewentualnie coś pomiędzy tymi
możliwościami. Obecnie mamy otwartą dyskusję o rozdzieleniu
kościoła od państwa.
Teraz
napisać chciałbym krótko o tym, jak obchodzimy Adwent i Boże
Narodzenie.
Nasz rok
kościelny, generalnie, przebiega oczywiście w ten sam sposób jak rok
kościelny Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego. Wasz rok
kościelny znany mi jest ze "Śpiewnika Ewangelickiego" 2002.
Oto kilka wzmianek na poszczególne dni:
1. Niedziela w Adwencie to u nas święto nowego roku
kościelnego. Dlatego barwa liturgiczna jest biała. Tylko niewiele
kościołów ma antependia w kolorach
liturgicznych i tylko w niewielu kościołach stroje liturgiczne
używane są w trzech albo czterech kolorach. Część
pastorów w ogóle nie nosi strojów liturgicznych, a tylko strój urzędowy
(ze słynną kryzą!). Ja jestem księdzem
tradycjonalistycznym. Na wszystkich nabożeństwach głównych i na
wszystkich nabożeństwach w okresach świątecznych noszę
strój liturgiczny. Jeśli brak ornatu, noszę swoją
własną, białą, zieloną albo fioletową
stułę.
Ewangelie na 1.
Niedzielę w Adwencie to: Mat. 21,1-9 i Łuk. 4,16-30. Mamy dwie wersje
tekstów: pierwsza, gdy większa część roku kościelnego
przypada w roku nieparzystym, druga, gdy większa część roku
kościelnego przypada w roku parzystym. W roku kościelnym 2007/08 mamy
więc drugą wersję tekstów.
W domach,
biurach, sklepach, studiach telewizyjnych itd. (także w wielu
kościołach) pojawia się w okresie Adwentu wieniec adwentowy. W
pierwszą niedzielę w Adwencie zapalamy jedną świecę, w
drugą dwie - i tak dalej. Na zewnątrz pojawiają się
żarówki elektryczne na małych świerkach albo łańcuchy
z maleńkimi żarówkami na drzewach lub krzewach (tak jest w moim
domu), także na dachach i balkonach.
W pozostałe
niedziele w Adwencie barwa liturgiczna jest fioletowa. Ewangelie na 2. Niedzielę w Adwencie: Łuk.
21,25-36 i Mat. 25,1-13; na 3.
Niedzielę w Adwencie: Mat. 11,2-10 i Łuk. 1,67-80; na 4. Niedzielę w Adwencie: Jan
1,19-28 i Jan 3,25-36.
Wigilia Narodzenia Pańskiego nazywa się u nas "juleaften"
(por. niem. "Weihnachtsabend", ale "jul", to stare nordyckie słowo, z czasów
pogańskich!). To nabożeństwo nie jest właściwym
nabożeństwem wigilijnym, lecz raczej małą
"Pasterką" po południu (nie później niż o godz.
16.30). Dopiero w 1992 r. zostało nabożeństwem
"zarządzonym" w naszym lekcjonarzu; w dalszym ciągu pastor
sam wybiera na nie teksty. Nabożeństwo to od wielu lat cieszy
się największą popularnością.
W całym roku
kościelnym to właśnie nabożeństwo ma
największą liczbę uczestników. Bardzo wielu Duńczyków po
prostu musi iść do kościoła w "juleaften",
a tylko w niewielu kościołach obchodzona jest właściwa
"Pasterka" o północy. W 1999 r. i 2000 r. odprawiałem takie
"Pasterki", a uczestników było zdumiewająco wielu; dwa bardzo
dobre przeżycia. Zawsze starałem się (i wciąż staram
się, jeśli tylko mam okazję), aby nabożeństwo w "juleaften" miało charakter jak najbardziej
wigilijny. Nigdy nie miałem kazania do Łuk. 2,1-14; czytam ten tekst
od ołtarza (inaczej byłby bunt!). W "juleaften"
noszę tylko strój urzędowy i zawsze robiłem wszystko, aby
wskazywać na nabożeństwo główne 25 grudnia ("juledag" czyli "Kristi fødsels dag" - dzień narodzenia Chrystusa) jako,
oczywiście, najważniejsze nabożeństwo w okresie Narodzenia
Pańskiego. Jednak z niewielkim skutkiem. Dla prawie wszystkich
Duńczyków nabożeństwo w "juleaften"
jest najważniejszym - i jedynym! - nabożeństwem Narodzenia
Pańskiego. Po tym nabożeństwie w domach spożywa się
pieczoną kaczkę i/lub pieczeń wieprzową; ponadto ryż
na mleku jako pierwsze danie albo "ris a la mande" (zimny ryż gotowany na mleku z cukrem,
śmietanką i migdałami) jako deser. W mojej rodzinie (zgodnie z
naszym poglądem na "juleaften" i
"juledag") jemy tylko ryż na mleku, a
pieczoną kaczkę i pieczeń wieprzową dopiero w dzień
narodzenia Chrystusa. Nie znamy jednak innych, którzy tak robią! Po
kolacji zapalamy świeczki na choince i tańczymy dookoła niej.
Potem prezenty gwiazdkowe.
25. grudnia jest "juledag" czyli "Kristi fødsels dag"
(dzień narodzenia Chrystusa). Niewielu idzie do kościoła, a
przecież to nabożeństwo jest głównym i najważniejszym
nabożeństwem w okresie świąt Narodzenia Pańskiego.
Ewangelie na ten dzień: Łuk. 2,1-14 i Jan 1,1-14. Barwa liturgiczna w
całym okresie Narodzenia Pańskiego jest biała (zob. jednak
poniżej na dzień Szczepana Męczennika). Jest u nas taki dawny
zwyczaj, że w "juledag" ludzie
(niezależnie od tego, czy byli w kościele, czy nie) jedzą wielki
obiad w południe, na który składają się m.in. różne
rodzaje śledzi, "sylte" (por. niem.
"Sülze"), tj. kawałki wieprzowiny w
galarecie (pierwotnie były to po prostu kawałki łba wieprzowego
we własnej galarecie) oraz jarmuż duszony z białą (czasem
smażoną) kiełbasą. Piją też piwo i "snaps" (duńską wódkę, por. niem. "Schnaps"). W mojej rodzinie jemy pieczoną
kaczkę i pieczeń wieprzową w "juledag",
a obiad podobny do opisywanego - w dzień Szczepana Męczennika.
26 grudnia obchodzimy "Sankt Stefans dag"
(dzień Świętego Szczepana, tj. uroczystość Szczepana
Męczennika). Przeważnie nazywany jest ten dzień "anden juledag" (drugi
dzień świąt Narodzenia Pańskiego) i część
pastorów korzysta z możliwości obchodzenia tego dnia
właśnie jako drugiego dnia świąt Narodzenia Pańskiego.
Ja nigdy tego robiłem. Wprost przeciwnie, zawsze starałem się o
to, żeby podkreślić charakter tego dnia jako uroczystości
pierwszego męczennika Kościoła. Barwa liturgiczna jest czerwona,
ale mało kościołów ma czerwone szaty liturgiczne, więc w
takim wypadku używane są białe. Ewangelie (kiedy obchodzimy ten
dzień jako "Sankt Stefans
dag"): Mat. 23,34-39 i Mat. 10,32-42. Niewielu Duńczyków zadaje sobie
dużo trudu z jedzeniem w ten dzień, ale część z nich
zaprasza na zebrania rodzinne. W mojej rodzinie jemy ten obiad, który wszyscy
inni jedzą w "juledag". Jest to,
oczywiście, nieco dziwne, skoro właśnie obchodziliśmy
poważną uroczystość. Kiedy jednak jako ojciec rodziny po
raz pierwszy podnoszę kieliszek z wódką, zawsze mówię z
"żartobliwą powagą" - "Przepraszam,
Święty Szczepanie!"
Niedzielę
między dniem Szczepana Męczennika a pierwszym stycznia (jeśli
jest taka niedziela) nazywamy "julesøndag" (niedzielą po Narodzeniu
Pańskim). Ewangelie: Łuk. 2,25-40 i Mat. 2,13-23.
1 stycznia to u
nas "nytårsdag"
(dzień Nowego Roku). Ten dzień jest przede wszystkim ósmym dniem
świąt Narodzenia Pańskiego i uroczystością Imienia
Jezus; zawsze podkreślałem taki charakter tego dnia. Ewangelie:
Łuk. 2,21 i Mat. 6,5-13.
Ostatnie
nabożeństwo "zarządzone" w okresie świąt
Narodzenia Pańskiego to u nas "helligtrekongers
søndag" (niedziela Trzech Króli) -
jeśli niedziela jest w dniach 2 - 6 stycznia. Ewangelie: Mat. 2,1-12 i Jan
8,12-20. W niektórych kościołach obchodzone jest
nabożeństwo 5 stycznia wieczorem - "helligtrekongers aften" (wieczór Trzech Króli). Ale wtedy
większość Duńczyków już dawno ma dosyć "jul"! W sklepach i w wielu innych miejscach (niestety,
także kościelnych) "obchodzili" "jul"
przez cały grudzień - czasem nawet już od listopada.
Na mojej stronie
internetowej można przeczytać więcej o Danii, Kościele
Ludowym oraz o mnie. Strona prowadzona w języku duńskim zawiera
również teksty w językach polskim, niemieckim, angielskim i
rosyjskim.
Adres strony:
www.bentchristensen.dk
* * *
ODPOWIEDŹ NA ARTYKUŁ W POLSKIEJ GAZECIE
SUPER EXPRESS
19.10.07 jeden z moich
polskich przyjaciół tutaj w Danii znalazł ten artykuł w polskiej
gazecie Super Express. I ja musiałem pisać komentarz.
ARTYKUŁ W
GAZECIE SUPER EXPRESS 19.10.07:
Dania chce
kraść dzieci
Skandaliczny
pomysł duńskich polityków
Jesper Langballe, sekretarz
Duńskiej Partii Narodowościowej. To on wymyślił, by
odbierać dzieci uchodźcom. [Przypuszczalnie tekst pod
fotografią]
Ostrzegamy! Jesper Langballe
(
To ma być "innowacyjny" sposób na walkę z małym
przyrostem naturalnym. Ta chora propozycja polityka wywołała skandal.
Ludzie, którzy chcieliby, żeby Dania stała się ich nową
ojczyzną, są przerażeni.
A rodziców odsyłać
Uchodźcy pozbawieni dzieci byliby odsyłani do swoich krajów, a
ich maluchy "naturalizowane" w duńskich rodzinach. Langballe mówi, że jego pomysł jedynie
poprawiłby stan psychiczny dzieci przebywających w centrach dla
uchodźców i robi wszystko z myślą o ich losie.
Na nic jednak zdają się jego bezsensowne tłumaczenia -
organizacje chroniące prawa dziecka nie kryją oburzenia.
- Duńskie społeczeństwo ma obowiązek zapewnić
samym uchodźcom i ich dzieciom bezpieczeństwo. Wszystkie maluchy
potrzebują przecież opieki swoich rodziców - powiedziała Lise Merrild z duńskiego
Głównego Zarządu Warunków Życia Dzieci.
Polska oburzona
- To skandaliczne, powiedziałbym nawet nazistowskie rozwiązanie.
Ten polityk narusza podstawowe prawa człowieka - nie krył oburzenia
prof. Andrzej Zoll (
Także prof. Zbigniew Hołda (
- Rozumiem obawy uchodźców, ale Dania to praworządny kraj i
dlatego mam nadzieję, że ten pomysł nie będzie realizowany
- powiedział profesor.
autor: Paulina Jakubowska
- -
MOJA ODPOWIEDŹ - którą
posłałem 24.10.07:
Szanowny panie
redaktorze!
Polski przyjaciel
posłał mi artykuł z ”Super Express” 19.10.07: ”Dania chce
kraść dzieci - Skandaliczny pomysł duńskich polityków”.
Przypadkiem znam język polski. I niemało zajmuję się
Polską i Polakami. Jestem na przykład członkiem Związku
Polaków w Danii. Ale też jestem przewodniczącym miejscowym
Duńskiej Partii Ludowej w Gminie Lolland (”Lolland Kommune”, 50.000
mieszkańców, na wyspie Lolland nad
Bałtykiem, na której od Pierwszej Wojny Światowej jest polska
mniejszość). Chcę zatem dać artykułowi w Super Express
następujący komentarz:
Porównanie z
”kradzieżą dzieci” nazistów (nagłówek artykułu i prof.
Andrzej Zoll) i napomknienie, że może to ”sposób na walkę z
małym przyrostem naturalnym”, to jest głupie i złośliwe
zniesławienie. Tłem tej sprawy jest, że dużo mówiono o tym,
że szkoda dzieci, że muszą przebywać tak długo w
ośrodkach azylowych, i że od tego chorują psychicznie. Wobec
tego Duńska Partia Ludowa zaznaczyła, że rodzice sami są
temu winni, że z dziećmi przebywają tak długo w
ośrodkach azylowych. Poprosili o azyl i otrzymali odmowę, ale nie
chcą odjechać do domu. W ten sposób robią z własnych dzieci
zakładników. Na tym tle poseł Duńskiej Partii Ludowej Jesper Langballe - w rodzaju
prowokacji - powiedział, że
można byłoby pomagać tym dzieciom przez umieszczanie ich w
rodzinach zastępczych albo adoptujących.
W artykule dali
naszej partii nazwę ”Duńska Partia Narodowościowa”. Ale o ile mi
wiadomo polska nazwa jest ”Duńska Partia Ludowa”. (Po duńsku ”Dansk Folkeparti”, po niemiecku ”Dänische Volkspartei”, po
angielsku ”Danish People’s
Party”). Jesteśmy trzecią co do wielkości partią w Danii. W
wyborach w 2005 roku zdobyliśmy 13,3 procent głosów. Można nas
charakteryzować jako pragmatyczny odpowiednik do partii ”Socjaldemokraci”,
ale z oporem przeciwko imigracji i islamizacji i krytycznym stanowiskiem wobec
Unii Europejskiej jako szczególnymi kwestiami zasadniczymi. Duńska Partia
Ludowa jest częścią większości za duńskim
rządem partii liberalnej (”Venstre”) i partii
konserwatywnej (Det Konservative
Folkeparti).
Bent
Christensen
- - -
Bent
Christensen
pastor
emeritus, dr. theol. & cand. mag.
przewodniczący
Duńskiej Partii Ludowej w Gminie Lolland
Fuglsevej 5
DK-4960 Holeby
Tel: +45 5469 6080.
* * *
My nie jesteśmy źli –
przeciwnie!
O Danii w sytuacji przed i po
kryzysie rysunkowym
Uwaga! Ja sam napisałem ten trudny tekst i jestem pewien, że
są może bardzo złe błędy. PRZEPRASZAM!
W związku z
kryzysem po rysunkach Mahometa w duńskim dzienniku Jyllands-Posten
są rzeczy, o których chcę zawiadomić świat. Dlatego
napisałem ten stosunkowo krótki tekst, który tłumaczę na
angielski, niemiecki i polski żeby go wkleić na swoją
stronę internetową i żeby go posłać swoim znajomym
zagranicznym.
Wielu
cudzoziemców – od Sekretarza Generalnego Kofi Annana i w dół – nie
rozumie, co się dzieje w duńskim społeczeństwie, i jakimi
są Duńczycy. Wiele wskazuje na to, że ludzie za granicą
są źle poinformowani, m.in. przez koła w Danii, które nie zgadzają
się z większością ludności (zob. punkty 5-8). Dlatego
chcę próbować dać skrajnie krótki opis sytuacji, jak ja ją
widzę.
1.
Po wojnie Prus i
Austrii z Danią o Szlezwik-Holsztyn (1864) i po powrocie Szlezwiku
Północnego do Danii w 1920 Dania była wyjątkowo jednorodnym
krajem. Przed imigracją, która rozpoczęła się w latach
1980-tych, w Danii mieliśmy tylko jedną mniejszość,
mianowicie Niemców w Szlezwiku Północnym. I z nimi nie mieliśmy – i
nie mamy - żadnych problemów. Zwłaszcza w ostatnich latach na
całym świecie podkreślają, że stosunki między
Niemcami i Duńczykami w Szlezwiku-Holsztynie są wzorem
współistnienia różnych
narodowości.
– Wprawdzie była u nas imigracja i przedtem, zwłaszcza Żydów,
Hollenderów, Niemców, Francuzów (hugenotów), Szwedów i Polaków. Ale wszystkie
te grupy imigrantów przyczyniały się do rozwoju
społeczeństwa i dzisiaj są całkowicie zintegrowani w
społeczeństwie. Co do Żydów na całym Świecie
wiedzą, jak Duńczycy podczas Drugiej Wojny Światowej nie
stosowali się do antysemityzmu nazistskich
okupantów, ale pomogli Żydom uciec do Szwecji. Co do Polaków, którzy od
1893 roku przyjeżdżali co roku do Danii jako sezonowi robotnicy
rolni, ale którym wybuch pierwszej wojny światowej w 1914 r.
odciął możliwość powrotu do kraju – i innych Polaków –
mogę powiedzieć, że większość mieszka tutaj na
wyspach Lolland-Falster nad Bałtykiem (gdzie
hodujemy wiele buraków cukrowych), i że ja – jako slawista, teraz przede
wszystkim zajmujący się polskim – razem z swoją żoną
jestem bardzo aktywnym członkiem Związku Polaków w Danii (oddział
Maribo), w którym spędzamy mile czas na naszych
spotkaniach. – Zob. też tekst Kim
jestem?
2.
My,
Duńczycy, zawsze byliśmy wśród pierwszych wstawiających
się za wolność, sprawiedliwość i
solidarność, i jako stary naród handlowy i żeglarzy zawsze
mieliśmy otwarty stosunek do świata. Co do pomocy krajom
rozwijającym się, pomocy doraźnej i uczestnictwa w operacjach
pokojowych na całym świecie Dania zawsze była wśród krajów,
które – w porównaniu z ludnością – czyniły najwięcej. Już
podczas odbywania służby wojskowej 1962-1964 ja sam czułem
się w obowiązku do tego, aby - kiedyś - dać sześć
miesięcy swojego życia ”in the service of peace”
(w służbie pokoju). I w półroczu zimowym 1976/77 – z wielkim
idealizmem – służyłem jako kapelan wojskowy w sile ONZ na Cyprze
(DANCON/UNFICYP). – Zob. też
tekst Kim jestem?
3.
W 1983
duński parlament (Folketing) uchwalił nową, bardzo
liberalną ustawę o cudzoziemcach, która dała uchodźcom i de facto imigrantom bardzo łatwy
dostęp do Danii. Można powiedzieć, że ta ustawa była
wyrazem tej duńskiej mentalności, którą opisałem w punkcie
2. I wtedy myśleliśmy, że tłem tego zwłaszcza
była sytuacja w Iranie po rewolucji islamskiej w 1979. Prawie wszyscy – w
tym i ja – byli zdaniem, że oczywiście powinniśmy byli
dawać azyl ludziom, którzy uciekali od warunków pod władzą
irańskich mullahów. I myśleliśmy,
że za krótki czas ci uchodźcy będą mogli zwrócić do
swojego kraju, żeby uczestniczyć w budowaniu lepszej
przyszłości. Nikt nie pomyślałby o tym, że
przyjadą ludzie, którzy powołują się na to, że są
uchodźcami, ale jawnie próbują wprowadzić religijny i
społeczny układ, od którego rzekomo uciekli.
4.
W
ciągu lat 1980-tych i 1990-tych coraz więcej Duńczyków zdawali
sobie sprawę z tego, że tu się coś nie zgadza. Po pierwsze
zdawali sobie sprawę z tego, że gdyby, z czasem coraz większy,
napływ uchodźców kontynuował się z roku na rok, Dania
stosunkowo szybko zmieniałaby się w zupełnie inny kraj niż
ten, w który rozwijałaby się bez tego napływu, a my,
Duńczycy, za kilka dziesięcioleci zostalibyśmy mniejszością
we własnym kraju. I coraz więcej byli zdaniem, że to byłaby
zbyt wysoka cena za własną dobroć. Coraz więcej
Duńczyków zaczynało mieć wątpliwości co do ”zamiany
ludności” (jak niektórzy już mówili). To była pierwsza rzecz. I o tym można
być różnego zdania. Niektórzy są zdania, że powinniśmy
być gotowi złożyć tę ofiarę: Niektórzy są
nawet zdania, że zniszczenie tożsamości ludowej i narodowej jest
tylko korzyścią. Inni – wśród nich ja - są innego zdania.
Pytamy, czy nie możemy pomagać innymi sposobami. Zwłaszcza gdy w
krajach, z których pochodzą uchodźcy (albo ”uchodźcy”), jest tak
wielki przyrost ludności, że nawet największa imigracja do Danii
i Europy byłaby tylko ”kropla z morza”. Druga rzecz była to, że z czasem większości
Duńczyków coraz jaśniej było, że większość
imigrantów, tj. muzułmanie, stanowili problem zupełnie innego i
bardziej nieprzyjemnego charakteru. Coraz jaśniej było, że w
każdym razie ludzie nadający ton wśród muzułmańskich
imigrantów z wielką świadomością celu próbowali
uzyskać prawa specjalne i islamizację duńskiego
społeczeństwa. Równocześnie coraz większym problemem
stawała się przestępczość wśród imigrantów
muzułmańskich.
5.
Ale w latach
1990-tych okazywało się, że wielu Duńczyków, zwłaszcza
w tak zwanej elicie politycznej i kulturalnej, miało inne pojęcie
sytuacji. Okazało się, że lud duński nie był tak
jednorodny. Powstała niezgoda, rozłam, wśród nas,
Duńczyków, której przedtem nie widzieliśmy. Oczywiście zdania u
nas zawsze byli podzielone. Zwłaszcza od końca 19 wieku był
podział na konserwatystów a modernistów, socjalistów a liberalistów,
chrześcijan a humanistów itd. Ale mimo to zawsze mogliśmy
żyć razem i mówić z sobą o rzeczach. Mówi się, że
90% Duńczyków w gruncie jest socjaldemokratami. I ja jestem takim
”socjaldemokratą” - mimo że nigdy nie głosowałem na
partię socjaldemokratyczną. Ale w postawie zasadniczej
większość Duńczyków jest ”socjaldemokratami”. I ta postawa
zasadnicza jest starsza niż socjalizm. Już w 1820 mój wielki
ojciec-nauczyciel N.F.S. Grundtvig (1783-1872)
napisał wiersze: ”Dopiero wtedy w bogactwie doszliśmy daleko / gdy
niewielu ma za wiele a mniej za mało”. (To jest moje tłumaczenie. –
Moja(NB!) niemiecka wersja: ”Erst dann
haben wir es an Reichtum weit gebracht,
/ wenn Wenige zuviel und Weniger
zuwenig haben”). Po duńsku brzmi: ”Og da har i
rigdom vi drevet det vidt, / når få har for meget og færre for lidt”. W Danii bardzo często cytujemy te
wiersze.
6.
W latach
1990-tych w samej duńskiej ludności rozwijała się wielka
niezgoda, wielki rozłam. Po jednej stronie stali ”wytworni i dobrzy”, tj.
marksiści/socjaliści i humaniści, oraz niektórzy
liberaliści i niektórzy chrześcijanie i inni. Po drugiej stronie
stała większość ludności, przede wszystkim z
niższych warstw społecznych, ale też niewielu z wyższym
wykształceniem. Prawie wszyscy artyści i intelektualiści, którzy
wypowiadali się, stali po stronie ”wytwornych i dobrych”. Na początku
tego wszystkiego, jak powiedziałem, ja też stałem po tej
stronie. Przecież byłem nie tylko księdzem
chrześcijańskim, lecz miałem także stopień magistra i
stopień PhD, i w 1998 otrzymałem
stopień doktora teologii. Miałem więc prawie wszystkie dobre i
poprawne poglądy, odpowiedni mojemu stanowi. Ale w ciągu 1990-tych
lat zaczynałem dziwić się. Zauważałem, że
”wytworni i dobrzy” nie mówili prawdy. Na przykład mieszali pojęcia
”uchodźcy” i ”imigranci”. I najpierw uspokajająco mówili, że
para tysięcy uchodźców nie może być zagrożeniem dla
duńskiej tożsamości. Ale kilka lat później mówili, że
teraz jesteśmy multikulturalnym i multireligijnym społeczeństwem, i że do tego
musimy się dostosować.
7.
Ale najgorsze
było, że ”wytworni i dobrzy” wywierali masywne tłumienia
wolności opinii, tj. tłumienia poglądów tych, którzy chcieli
może tylko dyskutować politykę w zakresie spraw cudzoziemskich.
O właściwej cenzurze państwowej oczywiście mowy nie
było! Mimo wszystko byliśmy w Danii! Ale ci, którzy próbowali
powiedzieć coś innego niż rozpowszechnioną opinię,
opinię ludzi nadających ton, zostali oskarżeni o wszystko.
Nazywali ich rasistami. Porównywali ich z nazistami. Nazywali ich głupcami
i ludźmi zacofanymi, dla których miejsca w współczesnym świecie
nie było, i którzy cierpieli na nieuzasadniony i irracjonalny lęk
przed nieznanym. Zostali nawet oskarżeni o to, że chcieli
zamknąć Danię i wszystko cofnąć do połowy 20.
wieku. Kiedy sam, zwłaszcza od 2001, zacząłem uczestniczyć
w dyskusji jako krytyk tego tłumienia, ale też ówczesnej polityki w
zakresie spraw cudzoziemskich, na różne sposoby doświadczałem,
że nie łatwo było wyrażać opinie, które nie były
”politycznie poprawne”. Ale to mi obojętne było. Mogłem sobie
pozwolić na to. I zwłaszcza walka o wolność słowa i
wolność polityczną znaczyło dla mnie więcej niż
wszystko inne. I odkrywałem, że miałem szerokie poparcie od
zupełnie zwykłych ludzi. Też w moich parafiach. Ale –
oczywiście – moje uczestnictwo w tej dyskusji miało żaden
wpływ na moją służbę duszpasterską.
8.
Ofiarą tego
tłumienia była przede wszystkim Duńska Partia Ludowa, która
powstała w 1995, i w której programie jednym z najważniejszych
punktów był opór przeciwko imigracji. Granic oszczerstw na temat tej
partii i jej członków prawie nie było. Szczytem tego zwymyślania
Duńskiej Partii Ludowej było wypowiedzenie (wypowiedź?) w 1999
(do tej partii) ówczesnego premiera (obecnie posła do Parlamentu
Europejskiego) Poula Nyrupa
Rasmussena z mównicy Parlamentu (Folketing): ”Nigdy nie będziecie
czyści!” (Jak o psach. Po duńsku: ”I bliver
aldrig stuerene”. Po
niemiecku: ”Ihr werdet nie stubenrein!”. Ale, oczywiście, w przenośnym
znaczeniu: przyzwoici). Ale wielu komentatorów już wtedy nazywało to
”bramką samobójczą”. Bo tym wypowiedzeniem też
zniesławił wielką część wyborców swojej własnej
partii. Wielu wyborców Duńskiej
Partii Ludowej jest byłymi wyborcami Socjaldemokratów. Według
badań wyborczych Duńska Partia Ludowa teraz jest największą
partią robotniczą w Danii. W marcu 2006 r. Duńska Partia Ludowa
była prawie tej samej wielkości jak Socjaldemokraci, którzy jeszcze
nie mogą znaleźć swojej linii w polityce w zakresie spraw
cudzoziemskich. Rzecz w tym, że są dwa skrzydła w tej starej
sławnej partii, która miała tak wielkie i dobre znaczenie dla Danii
przez większą część 20. wieku: ideologiczna, utopijna
- a realistyczna. - Według jednego badania podczas kryzysu związanego
z rysunkami Mahometa (w połowie lutego 2006) Socjaldemokraci mieli 21,2% a
Duńska Partia Ludowa 18%. Większość za rządem
liberalno-konserwatywnym miała 55,7%. Liberalna partia Danii miała
29,0%, Konserwatywna Partia Ludowa 8,7% (obie w rządzie), Duńska
Partia Ludowa 18% (nie w rządzie, ale część
większości parlamentarnej). – Wyniki wyborów parlamentarnych 8 lutego 2005
r.: Liberalna Partia Danii (”Venstre”) 29%,
Socjaldemokraci (”Socialdemokraterne”) 25,8%,
Duńska Partia Ludowa (”Dansk Folkeparti”)
13,3%, Konserwatywna Partia Ludowa (”Det Konservative Folkeparti”) 10,3%,
”Det Radikale Venstre” (nazwa z 1905 roku; ta partia jest socjał-liberalną partią centrową!) 9,2%,
Socjalistyczna Partia Ludowa (”Socialistisk Folkeparti”) 6%, Lista Jedności - Czerwono-Zieloni (”Enhedslisten - De Rød-Grønne”)
3,4%.
9.
W 2001 roku opór
ludności przeciwko polityce imigracyjnej i przeciwko tłumieniu opinii
już wzrosnął w siłę. Ja sam
utworzyłem ”Forum for Kritisk Indvandringsdebat” (”Forum dyskusyjne dla krytycznej debaty
o imigracji”). Większością członków tego forum byli
pastorzy. Ale było wiele innych przykładów tego, że ludzie
już mieli tego dosyć. A wtedy zdarzył się zamach
terrorystyczny w USA 11 września 2001 r. – i niektórzy muzułmanie
bardzo cieszyli się i wydawali radosne okrzyki na naszych ulicach. I
wyniki wyborów
parlamentarnych 20 listopada 2001 były: Liberalna Partia
Danii (”Venstre”) 31,2%, Konserwatywna Partia Ludowa
(”Det Konservative Folkeparti”) 9,1%, Duńska Partia Ludowa (”Dansk Folkeparti”) 12%.
Mieliśmy rząd liberał-konserwatywny (”Venstre”
i ”Konservative”) z poparciem Duńskiej Partii
Ludowej (to razem 52,3%). Socjaldemokraci 29,1%, ”Det
Radikale Venstre” (nazwa z
1905 roku; ta partia jest socjal-liberalną partią centrową!) 5,2%.
Socjalistyczna Partia Ludowa (”Socialistisk Folkeparti”) 6,4%, Lista Jedności - Czerwono-Zieloni
(”Enhedslisten - De Rød-Grønne”)
3,4%. Niektórzy nazywają te wybory ”zmianą systemu (porządku) w
10.
Po ”zmianie
systemu” nowa większość parlamentarna rozpoczęła
zaostrzać politykę imigracyjną – z poparciem wielkiej
większości ludności. Ale ”wytworni i dobrzy” byli zażarci.
Większość wyborców odrzucili ich ideały. Ich pozycja
była zagrożona. Z coraz większym zażarciem atakowali
nową większość parlamentarną i tych, którzy w debacie
podpierali politykę tej większości. Jedną z ich broni było
powoływanie się na złą opinię, którą miała
Dania za granicą, w tym w różnych organizacjach
międzynarodowych, z powodu nowej polityki w zakresie spraw cudzoziemskich.
Ale w związku z tym niektórzy z zwolenników polityki rządu
pytają, czy może ”wytworni i dobrzy” sami zaopatrują dziennikarzy
zagranicznych i innych w negatywne informacje o nowych warunkach w Danii. W
każdym razie bardzo chciałbym, aby ta sprawa została poddana
dokładnemu badaniu. Bardzo dziwi mnie sposób, którym za granicą
piszą i mówią o Danii. Na przykład, że nazywają
Duńską Partię Ludową ”skrajnie prawicową” (euro.pap.com.pl),
”populistyczną i ksenofobiczną” (Gazeta Wyborcza) i
”Populistyczną” (1praca.gov.pl). Ja wstąpiłem do partii w 2002
r. – żeby tym sposobem dać jak największe poparcie dla ratowania
kraju z sytuacji, w którą wprowadziła nas dotychczasowa większość
parlamentarna. I 5 kwietnia 2006 zostałem wybrany na przewodniczącego
miejscowego oddziału partii (”Duńska Partia Ludowa Lolland”, w nowej komunie Lolland
na wyspie Lolland nad Bałtykiem, 50.000
mieszkańców). I mogę poinformować, że członkowie i wyborcy
tej partii są zupełnie zwykli, poczciwi Duńczycy, którzy
mają absolutnie demokratyczne zapatrywania. Wielu z nich jest byłymi
socjaldemokratami, i dzisiaj partia jest albo odpowiednikiem partii
socjaldemokratycznej albo może nawet następcą tej partii! Ale
nie mamy socjalistycznego obciążenia ideologicznego. Jesteśmy
współczesną i pragmatyczną partią ludową. I mamy
bardzo restrykcyjną, zaostrzoną politykę w zakresie spraw
cudzoziemskich – i jesteśmy bardzo krytyczni wobec Unii Europejskiej. Ja
sam jestem wśród członków najbardziej pozytywnych wobec Unii, ale
też jestem krytyczny wobec deficytu demokratycznego i wobec wielu
przykładów oszustwa itd. Obecny kryzys jednak pokazuje, że Dania nie
może być odosobniona. Mamy tylko wolność, jeśli nam
pomagają nasi sojusznicy. Bez pomocy naszych sojuszników nawet nasza
konstytucja nic nie znaczy. Bez pomocy naszych sojuszników nie możemy
mieć wolności słowa. I nawet dlatego napisałem m.i. ten tekst dla swojej stronie domowej.
11.
Co do samego
”kryzysu mahometowego” tylko chcę
powiedzieć, że Jyllands-Posten spytał
40 duńskich rysowników, czy chcą narysować Mahometa, jak go
widzą, dlatego, że duński autor książek dla dzieci nie
mógł znaleźć ilustratora do swojej książki o
Mahomecie, który chciał wystąpić pod imieniem i nazwiskiem. Za
tym było też inne przykłady ”samocenzury”,
ale przede wszystkim zabójstwo holenderskiego reżysera Theo van Gogha i
pogróżki, które otrzymała autorka scenariusza do jego filmu "Submission" (Posłuszeństwo), członkinia parlamentu holenderskiego Ayaan Hirsi Ali, która jest w
dalszym ciągu chroniona, a jej adres zamieszkania nie jest znany.
Można powiedzieć, że Jyllands-Posten
tą akcją chciał poprzeć Hollandię.
I Hollandia ”pokwitowała” tym, że była
jednym z naszych narbardziej lojalnych sojuszników
podczas tego kryzysu.
12.
Kryzys Mahometowy pokazuje, że islamiści – m.in. z
powodu już teraz wielkiej ilości muzułman – próbują
brać coraz więcej władzy nad naszym społeczeństwem.
Jest teraz co najmniej 200.000 Muzułman w Danii (cała liczba ludności
Danii: 5.200.000). I w Unii Europejskiej jest 20 milionów muzułman. Ale
ani Dania ani inny kraj w Europie ani inny kraj demokratyczny nie może
akceptować takie zwierzchnictwo. Nikt z nas nie może akceptować
ograniczanie wolności słowa albo naszej swobody działania w
ogóle. Dlatego apeluję do wszystkich miłujących
wolność ludzi, aby patrzyli na Danię nie jak na ”złego
chłopca w klasie”, ale wzięli nas za wzór w walce o
wolność, demokrację i prawa człowieka. I nie tylko w
naszych własnych krajach. Zamiast poddawać się wymaganiom
"szacunku" muzułman musimy zaznaczać uniwersalne prawa
człowieka wobec nędznych stosunków w krajach muzułmańskich.
– Odsyłam do manifestu Salmana Rushdiego i. in., z którymi zupełnie
zgadzam się. Po klęsce nazizmu i stalinizmu islamizm jest
totalitarnym zagrożeniem naszych czasów.
Mógłbym
pisać więcej. Ale musiałem poprzestać na tym w tej
pierwszej wersji, którą też przekładam na angielski i niemiecki.
Mam nadzieję, że później będę mógł poprawić
i uwspółcześnić ten tekst.
* *
02.02.06 napisałem:
POMÓŻCIE NAM!
Pomóżcie nam dzisiaj - następnym razem
może być Polska
02.02.06
Cieszy mnie bardzo, że wiele europejskich (i
chyba innych) dzienników wydrukowało rysunki duńskiego dziennika ”Jyllands-Posten”, przedstawiające proroka Mahometa. I
że Reporterzy bez granic też bronią wolności prasy.
I mam nadzieję, że Unia Europejska będzie działać
mocno i solidarnie.
Ale w każdym razie musimy kontynuować
walkę przeciw islamizmowi - też jako walkę za wyzwolenie ludzi,
którzy cierpią pod tą tyranią.
Jestem Duńczykiem. Mam stopień doktora
teologii za rozprawę o naszym wielkim Grundtvigu.
Dlatego jestem opanowany kwestią wolności. Ale mam także
głębokie rozumienie godności wszystkich ludzi. Wszyscy
jesteśmy stworzeni przez Boga, na obraz Jego, podobni do Niego. I
myślę, że pojedynczy muzułmanin, który modli się w
szczerej pobożności, jakimś sposobem modli się do tego
samego Boga, do Którego ja modlę się. Ale jednak musimy też walczyć
za wolność tych bliźnich.
Pomóżcie nam! Pomóżcie Europie!
Pomóżcie całemu światu demokratycznemu! Pomóżcie wszystkim
ludziom ku wolności!
* * *
O GRUNDTVIGU
Część
wykładu o N.F.S. Grundtvigu, ojciec
uniwersytetów ludowych
Krótko o życiu i myślach N.F.S. Grundtviga
N.F.S. Grundtvig
urodził się we wsi UDBY w Zelandii
południowej. Jego ojciec był tam proboszczem.
W 1803 r. zdał egzamin teologiczny na
uniwersytecie w Kopenhadze.
Od 1805 do 1807 był nauczycielem domowym w
majątku na wyspie Langeland (między wyspami
Lolland a Fyn (Fionia)).
Tam czytał nową duńską i
niemiecką literaturę - pierwszego, wielkiego, duńskiego
romantyka Adama Oehlenschlägera oraz, między
innymi, Niemców Goethego, Schillera,
Herdera, Fichtego, Schellinga, braci Schlegel. – Filozofa Henrika Steffensena, który wprowadził romantyzm w Danię i
był inspiratorem Adama Oehlenschlägera, Grundtvig już spotkał go w Kopenhadze, gdzie
słuchał jego wykładów w 1802 i 1803 rr.
Na Langeland 1805-1807 Grundtvig przeżył kryzys i obudzenie. Można
powiedzieć: obudzenie romantyczne. Ale muszę też
podkreślić, że od tej pory Grundtvig
znajduję się między trzema zapatrywaniami egzystencji, trzema
poglądami na życie: 1) racjonalizm/Oświata. – 2)
Romantyzm/idealizm (tj. niemiecka filozofia idealistyczna. – 3)
Chrześcijaństwo.
Ale, oczywiście, chrześcijaństwo nie
jest poglądem na życie między innymi poglądami na
życie! Grundtvig był synem
luterańskiego księdza. I on był konsekwentnym myślicielem z
bardzo ścisłym umysłem i respektowaniem całej
rzeczywistości.
I respektowanie całej rzeczywistości, to
znaczy, że były za mało nie tylko racjonalizm i Oświata,
lecz także neoklasycyzm Goethego i idealizm Fichtego, filozofia przyrody Schellinga i cały romantyzm.
Można powiedzieć, że wobec racjonalizmu, filozofia przyrody Schellinga i romantyzm znaczyły wielkie
rozszerzenie zapatrywania egzystencji, poglądu na życie, ale że
wobec chrześcijaństwa i one były za mało. Tylko
chrześcijaństwo, chrześcijańska Ewangelia,
chrześcijańska Dobra Nowina, chrześcijańska wiara może
zadowolić najgłębsze pragnienia i tęsknoty człowieka.
Ale z racjonalizmu i oświaty Grundtvig miał ze sobą respektowanie zasad
logiki, przede wszystkim zasady sprzeczności, oraz zrozumienie
konieczności oświaty całego narodu, zwłaszcza chłopów.
I on uznawał osiągnięcia romantyzmu i Schellinga. Można
powiedzieć, że po tego kryzysu celem Grundtviga
było rozwijanie chrześcijańskiej teologii i filozofii, którzy z
jednej strony były zgodne z prawdziwym, istotnym
chrześcijaństwem, i z drugiej strony – właśnie dlatego –
mogły być podstawą i ramą prawdziwej oświaty ludzi, i
mogły prowadzić do tego rozległego uczucia życia, które romantyzm i
filozofia przyrody bezskutecznie próbowały osiągnąć.
Dla Grundtviga przede
wszystkim chodziło o życie i prawdę. Dlatego
chrześcijaństwo było najważniejsze. I to prawdziwe, istotne
chrześcijaństwo, chrześcijaństwo, które wychodziło z
Jezusa i apostołów – bez wszystkich ludzkich wymysłów, jak na
przykład racjonalizm, idealizm i filozofia przyrody. Bo w czasach Grundtviga wielu ludzi wykształconych, też wielu
księży, mniemali, że prawdziwe chrześcijaństwo, to
myśli epoki jako wyższy stopień rozwoju
chrześcijaństwa. Ale Grundtvig był
prawdziwym, ”starowierzącym”
chrześcijaninem.
Tak więc przez zagłębienie się
w chrześcijaństwie Grundtvig dochodził
do poglądu na życie, który był lepszy, głębszy i
szerszy niż poglądy Oświaty i romantyzmu. Grundtvig
był wielkim teologiem w tradycji apostołów, ojców Kościoła
i Marcina Lutra, i jego zasługa w dziedzinie teologii polega nie tylko w
”teologii o koniecznym angażowaniu się chrześcijan w
życie”, lecz także w teologii w ogóle.
”Teologia o koniecznym angażowaniu się
chrześcijan w życie” – to moja określenie teologii Grundtviga co do poglądu
na życie, który jest lepszy, głębszy i szerszy niż
poglądy Oświaty i romantyzmu. Ale podstawą tej teologii jest
głębokie zrozumienie tego, że Bóg jest Miłością,
nie tylko jako nasz Zbawiciel, lecz także jako nasz Twórca. Samo
stworzenie jest wynikiem tego, że Bóg jest Miłością. Tylko
Miłość we własnej Osobie (tj. Bóg Ojciec) mógł
stworzyć Wszechświat. I tylko Miłość we własnej
Osobie mógł stworzyć człowieka na obraz swój podobnego do
Siebie. Ale to ten sam Bóg, ta sama Miłość we własnej
Osobie jest naszym Zbawicielem.
Teologia Grundtviga jest
też głęboką teologią o Świętej Trójcy. Jest,
oczywiście tylko jeden Bóg, ale Grundtvig widzi
Ojca jako Miłość, Syna jako Prawdę. Tak więc Duch
Święty jest ”Duchem Miłości i Prawdy”.
Teologia Grundtviga jest
też głęboką teologią o Kościele oraz o Chrzcie i
Wieczerzy Pańskiej czyli - jak Grundtvig
mówił - ”ustanowieniach Pańskich”. Teologia Grundtviga
jest teologią ekumeniczną. Sam Grundtvig
nie używał tego słowa, ale w rzeczywistości jego teologia i
jego pogląd na Kościół jest bardzo ekumenicznie otwarta.
Potencjał kościelny i ekumeniczny Grundtviga pokazuje się w jego poglądzie na
Kościół jako niepowtarzalną (jednorazową?)
rzeczywistość historyczną przez wszystkie wieki od czasu Jezusa
i apostołów do dziś dnia. I ten pogląd pokazuje się w jego
pieśniach kościelnych, przede wszystkim w jego wielkim utworze pod
tytułem Sang-Værk til Den Danske Kirke („Kurant dla kościoła
duńskiego” - w kształcie zbioru pieśni!). W tym zbiorze są
zupełnie nowe pieśni Grundtviga, ale
też wiele odtworzeń pieśni z
całej historii Kościoła, psalmów Dawidowych, starych greckich,
łacińskich i angielskich pieśni, oraz pieśni z czasów po
Reformacji, niemieckich (Lutra) i duńskich.
Potencjał kościelny i ekumeniczny Grundtviga widzimy dziś. W teraźniejszym badaniu Grundtviga dużo mówią o “uniwersalnym Grundtvigu”.
I ja widzę ten potencjał. Jako uczeń
Grundtviga (i jako doświadczony pastor)
biorę udział w bardzo ważnej i bardzo intensywnej aktualnej
dyskusji w duńskim kościele, i jestem też gorliwym ekumenikiem.
Ale jest wiele różnych interpretacji Grundtviga, i ja powinienem powiedzieć, że co do
poglądu na Kościół ja jeszcze przedstawiam mniejszość
w duńskiej dyskusji. Ale czas pracuje dla mnie. I wiem, że mam
rację! Przynajmniej obstaję przy tym, że mój pogląd na kościół,
nie tylko w Danii, lecz także w całym świecie, i mój pogląd
na nabożeństwo musi być obecny w duńskim kościele.
Krótkie określenie mojego poglądu na
kościół brzmi: Ewangelicko-demokratyczno-lutersko-grundtvigski katolicyzm minimalny!
Ale to musi być koniec tego wstępu. – Ale
bardzo ważne jest, że mamy główne perspektywy przed sobą,
zanim rozpoczniemy krótki przegląd życia i dzieł Grundtviga.
- -
Mam
nadzieję, że niedługo mogę wstawić większy tekst o Grundtvigu!
* * *
O DUŃSKIM KOŚCIELE LUDOWYM – DEN DANSKE FOLKEKIRKE
W
Internecie znalazłem polski tekst o naszym kościele, Piotr Kalinowski: FOLKEKIRKE:
KOŚCIÓŁ TROCHĘ INNY. I też będę
używać ten tekst. Tym bardziej, że po swoim tekście on
dziękuje naszej Radzie do spraw Kontaktów
Międzynarodowych ”za udostępnienie materiałów
informacyjnych”!
Ale,
oczywiście, ja sam mam coś powiedzieć, nie tylko dodatkową
informację, lecz także swoje poglądy! Muszę wyznać,
że od lat siedemdziesiątych biorę udział w naszej kościelnej
dyskusji. Ale mam nadzieję, że mogę opowiadać obiektywnie o
faktach naszego kościoła, albo przynajmniej dać do zrozumienia,
z którego punktu widzenia ja mówię!
Ale
wszystko, co dotyczy naszych spraw kościelnych, jest bardzo skomplikowane.
I bardzo trudno jest objaśnić cudzoziemcom o tym.
Objaśnić
mój punkt widzenia to prawie niemożliwe! Ja jestem twardym luteraninem i,
dobrym i lojalnym członkiem naszego Kościoła Ludowego i
cenię naszą bogatą tradycję bardzo wysoko. Z
radością służyłem jako proboszcz od 1971 do 2003, gdy
przeszedłem na emeryturę żeby używać emeryturę
jako stypendium pracy i badań. - I udział w bardzo ważnej i
bardzo intensywnej aktualnej dyskusji kościelnej jest bardzo ważną
częścią mojego działania. I biorę udział
właśnie jako byłym badaczem Grundtviga
i nadal uczeń Grundtviga. Ale może o tym
więcej później. Może w naszej rozmowie po tym wykładu.
Jestem
członkiem Grundtvigskiego Ruchu ”Kirkeligt Samfund” (tj.
”Stowarzyszenie Kościelne”). Ale co do poglądu na Kościół
jestem niezwykłym członkiem tego ruchu. Krótko mówiąc ja bardzo
wcześnie zrozumiałem, że u nas zbliża się koniec epoki
chrześcijaństwa narodowego, i że to znaczy, że w
przyszłości kościół nie może być po prostu
szczególną ”strukturą” w społeczeństwie, ale że
kościół z konieczności musi okazać się jako szczególna
wspólnota, szczególny organizm.
Nadto
jestem – w naszych warunkach – tradycjonalistą co do nabożeństwa
i gorliwym ekumenikiem, twardym, ale ekumenicznie
otwartym luteraninem. Bo jest jeden Bóg, jeden Pan Jezus Chrystus i jeden Duch
Święty - to jest w gruncie rzeczy tylko jeden Kościół!
Ale
podkreślę: W NASZYCH WARUNKACH!!! Jestem twardym luteraninem i
stoję w tradycji naszego Kościoła Ludowego.
Co
do przyszłości i prawdopodobnego rozwijania się rzeczy nikt nie
wie, jak to będzie. Z jednej strony ja mogę powiedzieć, że
czas pracuje dla mnie. Ale prawdopodobnie muszę być zadowolony,
jeśli moje stanowisko będzie grać pewną rolę w
przyszłym życiu kościoła.
Co
do przyszłości są dwie główne możliwości:
1.
Pierwszą możliwością jest, że teraźniejszy
Kościół Ludowy zostanie rozdzielony od państwa. I albo ten niezależny
kościół ewangelicki pozostaje jednym kościołem jako
kontynuacją teraźniejszego Kościoła Ludowego – z
wielką swobodą i różnorodnością - ale jako jedna wspólnota.
To jest możliwość, której ja chcę. – Albo kościół po
rozdzieleniu od państwa rozpadnie się i będą
”amerykańskie warunki”. Tego ja absolutnie nie chce. I w tym jestem w
zgodzie z większością Duńczyków.
2. Drugą
możliwością jest, że teraźniejszy Kościół
Ludowy pozostaje – z różnymi zmianami – i że ”amerykanizm”
będzie żyć wewnątrz w kościele, razem ze wszystkimi
innymi formami, pomiędzy nimi też mój tradycjonalizm i ekumenizm.
Przed przełomem stuleci ta
możliwość była mniej prawdopodobna niż dzisiaj. I
przyczynami tego są: Imigracja muzułmanów (według nowych danych
statystycznych za 100 lat będziemy mniejszością w swoim
własnym kraju!). Unia Europejska. Globalizacja.
Oczywiście jest u nas ”dechrześcianizacja”
i kosmopolityzm. Ale właśnie teraz dzieje się dziwne
chrześcijańskie i ludowe ”uzbrojenie się”! Właśnie
wobec imigracji, integracji europejskiej i globalizacji. U nas wszystko jest
dziwne! I nikt wie, jak to wszystko skończy się. Może Unia
Europejska i Prawa Człowieka zmuszą nas do rozdziału
kościoła od państwa, którego większość
duńskiej ludności nie chce. Ale nikt nie wie. Może teraz po
zamachach w Londynie itd. powstaje nowa sytuacja.
- - -
Ale dlaczego wszystko u nas jest tak dziwne? –
Może krótki rys naszej historii może pomagać.
Już wcześnie w drugiej połowie
pierwszego tysiąclecia pierwsze chrześcijańscy misjonarze
przybyli do Danii. Ale pierwszy oficjalny misjonarz przybył w 826 r. Jego
łacińskie imię jest Ansgarius. Za nim
byli papież i cesarz frankijski. I on został arcybiskupem Hamburskim.
Ale
dopiero w drugiej połowie dziesiątego wieku duński król Harald Sinozęby (Harald Blåtand)
nawrócił Duńczyków na chrześcijaństwo – jak sam napisał
na słynnym kamieniu runicznym, który nazywamy ”świadectwem chrztu
Danii”, który do dziś dnia stoi w Jellinge, I
KTÓRY MA WIZERUNEK CHRYSTUSA, KTÓRY OKOŁO DZIESIĘCIU LAT TEMU
ZOSTAŁ DRUKOWANY W NASZYCH NOWYCH(!) PASZPORTACH! – To jest jednym z wielu
przykładów tego, jak dziwne jest wszystko u nas!
Do
1536 Dania była krajem katolickim, a po roku 1536 Dania była krajem
chrześcijańskim z królem na czele wszystkiego!
W
1849 dostaliśmy konstytucję demokratyczną – i z tym
wolność wyznań i Kościół Ludowy. Ale do końca 20
wieku prawie wszyscy pozostawali w Kościele Ludowym, i można
powiedzieć, że prawie wszystko było jak przedtem, tylko
demokracja, władza ludu zastąpiła władzę
absolutną króla.
Dopiero
w drugiej połowie lat sześćdziesiątych zaczęło
się rozwój, który prowadził do teraźniejszej sytuacji, o której
już opowiedziałem.
To był mój wstęp. Teraz przeczytam
części tekstu Piotra Kalinowskiego – z swoimi uwagami i dodatkami.
Ale
mam nadzieję, że po moim wykładzie będzie rozmowa, w której
możemy pogłębiać to, co już powiedziałem – i
wymieniać doświadczenia i poglądy!
- - -
W
wstępie swojego tekstu Piotr Kalinowski pisze:
Folkekirke,
Kościół Ewangelicko-Luterański w Danii wyróżnia się na
tle pozostałych Kościołów luterańskich w Skandynawii. Jako
jedyny nie posiada sukcesji apostolskiej (rozumianej jako successio
ordinis [BC: jako
następstwa BISKUPÓW; bo mamy ”sukcesję EWANGELICKĄ” (łac.: successio evangelica) przez
przyjaciela Marcina Lutra Johanna Bugenhagena!]), synodu i konsystorza. Podczas gdy
stracił status
Kościoła państwowego, a
[...]
* * *
DANIA, POLSKA I ROSJA
Po sąsiedzku i po bratersku
Proboszcz Bent Christensen
Moje
tłumaczenie artykułu w ”Roczniku Diecezjalnym” 1994 Diecezji Lolland-Falster. - Przepraszam za błędy, których
jeszcze nie poprawiłem! - Zob. też album facebookowy:
http://www.facebook.com/media/set/?set=a.125441327489741.12941.100000716224349&type=1&l=87e4eef532
W okresie 13.07-23.08.94 Anna i ja odbywaliśmy
przez nas samych sfinansowaną podróż w celach poznawczych i
kontaktowych do Polski (własnym samochodem) i Rosji (samolotem i
pociągiem). W krótkiej przerwie u siebie w Døllefjelde
spędzaliśmy prawie cały czas na korespondencji i telefonowaniu w
związku z podróżą - oraz na wizytach gości z Polski i
Rosji!
Za sobą mieliśmy
następujące doświadczenia: Nasze uczestnictwo w stosunkach z
małym kościołem ewangelickim w Polsce od samego początku w
1990 r. I moje uczestnictwo jako duński obserwator na teologicznych
rozmowach naukowych między Kościołem
Ewangelicko-Luterańskim w Finlandii i Rosyjskim
Kościołem Prawosławnym, w Jarvenpää,
Finlandia, w 1992 r. Moją podstawą osobistą była moja
"kościelność", tj. moje zapatrywanie na Kościół jako lud Boży na
całym świecie, oraz moja (od 1971 r. prawie nie używana)
znajomość języka rosyjskiego i moja (przez samouctwo od 1990 r.)
znajomość (też słowiańskiego) języka polskiego.
- Mój stosunek z kościołem prawosławnym był
założony podczas mojej służby w duńskim batalionie
wojska ONZ na Cyprze w zimie 1976/77.
Anna, oczywiście,
uczestniczyła jako małżonka, co ma swoje znaczenie
reprezentacyjne. Ale ona też sama pracuje w kościele jako organistka
i kierowniczka chóru dziecięcego. Ona też uczestniczy w katechizacji
(lekcjach konfirmantów). I ona sama zaangażowała się w
pracę ekumeniczną. W dodatku ona spełniała funkcję
sekretarki.
Choć prywatna w
znaczeniu ekonomicznym nasza podróż odbyła się przy
współpracy z Radą
Ekumeniczną w Kopenhadze
i z Komisją Ekumeniczną tutaj w Diecezji Lolland-Falster
- co m.in. wyraziło się w
tym, że przynieśliśmy z sobą do obu krajów
książki jako prezenty od nich (o Duńskim Kościele
Ludowym, o Grundtvigu, o Polakach w Danii, oraz o
naszym ”województwie” Storstrøms Amt,
t. j. ”Województwo Storstrøm” (”Storstrømmen”
= cieśnina między Zelandią a Lolland-Falster).
Polska
Po naszym urlopie kempingowym
z północy przez całą Polskę miasto Cieszyn ukazało
się. Byliśmy już w ziemi górskiej.
Wielki luterański Kościół Jezusowy dumnie górował nad
miastem, kościół, w którym dwa dni później wygłosiłem
kazanie (po polsku) i udzieliłem (po duńsku!)
błogosławieństwa kapłańskiego licznemu zborowi.
Gościnne przyjęcie
u wszystkich - od najwyższych kierowników kościelnych i miejskich do
najmniejszych członków chórów dziecięcych. Może - chociaż
nawet zdjęcie z mety nie rozstrzygnęłoby kwestii - rekord
osiągnęła, w pierwszą niedzielę naszego pobytu,
rodzina chłopska, która po moim drugim nabożeństwie razem z ks.
proboszczem Melcerem (w Filiale Puńców)
wydała wystawny obiad z trzema rodzajami mięsa w swojej pięknej
staromodnej jadalni. Rozmowa z młodzieżą domu była też
wzruszająca i ważna. Miła młodzież, pełna
życia - i z zainteresowaniem do Zachodu w swoich oczach. Ale z swoim
podniesionym "Grundtvigskim" palcem
powiedziałem im: "Tak, uczcie się od Zachodu, ale pozostawajcie
Polakami!". - Później, w Rosji, spotkaliśmy podobną
młodzież z takim samym światłem w otwartych oczach.
A nadto siedzieć,
śpiewając po polsku, razem z chórem Kościoła Jezusowego w
autobusie poprzez góry. Ognisko z kiełbasami razem z nimi - a później
tez z młodym chórem kościelnym w Filiale
Hażlach-Zamarski, który potem wystąpił jako wspaniały
zespół folklorystyczny, pełen luterańsko-cieszyńskiej
siły żywotnej. Niech ją będą zachowywać! - I
chóry dziecięce, dobrze ubrane, dobrze wychowane, miłe. Gospodarze
robili wszystko dIa nas. Spotkania z kierownikami
kościelnymi i miejskimi, z "inteligencją
Wiślańską" itd. Rozmowy z czujnymi młodymi
księżmi, muzykami kościelnymi itd.
Nabożeństwa.
Oczywiście ten wielki zaszczyt i ta wielka radość, ze
mogłem czytać czytania, wygłaszać kazania i odmawiać
modlitwy w ich języku, w ich kościołach, dwa razy w Parafii
Cieszyn, raz w Wiśle i raz w Kościele Wniebowstąpienia
Pańskiego w Warszawie. Ale zarazem tym bardziej intensywne przeżycie
ich polskiego luterańskiego, znajomego, ale pomimo tego
"południowego" nabożeństwa. Intensywne przeżycie
międzynarodowej wspólnoty Kościoła. Byliśmy
gośćmi z Danii, daleko na północy, ale mogliśmy brać
udział we wszystkim. Żaden problem! W każdym razie luteranizm
jest jedną wielką rodziną. - Potem
to pokazało się jeszcze silniejszym sposobem, w Rosji (w
luterańskim Kościele Sw. Mikhaiła w Sankt-Petersburgu).
Rozmowy. O sytuacji u nich i
u nas. I o przyszłości. Obu stronom nasuwa się kwestia: Czy
przyszłe pokolenia pozostają w kościele? Czy
chrześcijaństwo pozostaje siłą duchową w
społeczeństwie i kulturze? Ale z obu stron byliśmy mocno
zdecydowani na przyszłe wspólne życie w bardziej stałych ramach.
I więcej teologii, więcej młodzieży. Obie strony mają
potrzebę tego. Moim hasłem stopniowo stawało się [ale w
najlepszym znaczeniu!]: Ręka rękę myje!
Podróż jako przeżycie,
poznanie kraju i ludzi. Muzeum w chacie góralskiej z zupełnie
fantastyczną demonstracją dawnych instrumentów pasterskich. Dwu
godzinny spływ na tratwie po Dunajcu w Pienińskim Parku Narodowym.
Wspaniały, twardy flisak! Humor Polaków! Dlaczego wszyscy Polacy mają
ten humor? - Polska miała taką historię, że Polacy bez tego
humoru już dawno wymarli!
I to, że też
udało się nam bardzo blisko uczestniczyć w uroczystości 50.
rocznicy Powstania Warszawskiego. Na przykład staliśmy o
piętnaście kroków za prezydentem Wałęsą podczas
wielkiej mszy pamiątkowej na wolnym powietrzu, odprawianej przez
kardynała Józefa Glempa. I wspólnota z ludźmi stojącymi obok. -
Czy opuściliśmy swoich luterańskich współwyznawców? Nie,
pojechaliśmy do mszy z naszym gospodarzem, biskupem kościoła
Janem Szarkiem, jako oficjalnie zaproszonym gościem - w jego fioletowej
koszuli biskupiej! Taka jest obecna sytuacja ekumeniczna, nawet w Polsce!
Døllefjelde
Przerwa w domu w Døllefjelde,
zanim odjechaliśmy do Rosji. Ale w ciągu tych dni udało się
nam przyjąć jako gości księdza Leszka Czyża, z którym
(jako przedstawicielem biskupa Anweilera) miałem
dobre nowe rozmowy o planowaniu dalszej współpracy. I młodą
rosyjską parę małżeńską (Taisija
i Jurij) którzy właśnie wzięli udział w konferencji o
"nowej religijności" w Jutlandii (duński półwysep
"Jylland") (zorganizowanej przez nasz
duński "Ośrodek Dialogu"), i którzy później zajmowali
się nami w Moskwie. - On jest urzędnikiem państwowym w
Ministerstwie ubezpieczeń społecznych Rosyjskiej Federacji. Ona jest
magister teologii z prawosławnego seminarium w Stanach Zjednoczonych
Ameryki!
Rosja
(Tylko najważniejsze punkty)
Moskwa. Spotkanie z Connie (The Society
to St. Paul, duńsko-rosyjskie towarzystwo kościelne) i z ojcem
Pawłem, kapłanem (swjaszczennikiem)
kościoła Św. Theodora Studita. Zwiedzanie tego kościoła, który był
w odrestaurowaniu.
Zdjęcie: Ojciec Paweł oraz Anna i
Bent Christensen przed tymczasowym ikonostasem w Kościele Św. Theodora Studita, Moskwa. (Theodor Studit to opat w Studionie (umarł w 826 r. na wychodźstwie) - najgorliwszy
apologeta ikonolatrii).
Wieczorne nabożeństwo w Klasztorze Daniłowym. Pełna liturgia w klasztorze Ławra Troicko-Siergijewska (ros. Троице-Сергиева
Лавра) w Sergijewym Posadzie (w okresie komunistycznym:
"Zagorsk").
W Moskwie rozmowy z profesorem Aleksandrem Dworkinem (Ośrodek Św. Ireneusza), ekspertem
kościoła prawosławnego w zakresie "nowej religijności",
i z "igumenem" Ioannem Ekonomcewem,
kierownikiem całego działu rosyjskiego kościoła
prawosławnego katechizowania i wykształcenia religijnego, też
rektorem nowego prawosławnego uniwersytetu w Moskwie.
Sankt-Petersburg
Akademia Duchowna. Arcybiskup Michaił (z którym
zaprzyjaźniłem się w Järvenpäa,
Finlandia, w 1992 r.).
Luterski Kościół Św. Michaiła. Dziekan
Władimir Kinner (z którym też
zaprzyjaźniłem się w Finlandii w 1992 r.)
Zdjęcie: Po nabożeństwie w Kościele Św. Mikhaiła,
Sankt-Petersburg. Dziekan mówiących po rosyjsku
zborów Ewangelicko-Luterańskiego Kościoła Ingermanlandskiego i Bent Christensen (w albie i stole tego kościoła).
W nabożeństwie w Kościele Sw. Mikhaiła w 12-ą niedzielę po Trójcy Św.
wygłosiłem kazanie po rosyjsku i pomodliłem się za
rosyjskiego prezydenta i duńską królową. Po
nabożeństwie rozmowa z naczelnym redaktorem luterańskiego
wydawnictwa w Rosji.
Spotkanie się z Rosjanami. Kolacja u
prawosławnej rodziny. I u Connie i ojca Pawła. Obiad u luterańskiej rodziny.
Uważamy, że w ciągu tych tylko
dziesięć dni weszliśmy głęboko, nie tylko w
kościół prawosławny, lecz także w rosyjski
kościół luterański, oraz w naród rosyjski.
* *
* * * *
NABOŻEŃSTWA I KAZANIA
«POZDROWIENIE»
W SALCE-KAPLICY KOŚCIOŁA EWANGELICKO-AUGSBURSKIEGO W ŻAGANIU 24.09.06
15 NIEDZIELA PO TRÓJCY
ŚWIĘTEJ 2006
Drodzy bracia i siostry w Chrystusie! Drodzy
ewangeliccy współwyznawcy!
Jest to bardzo wielka radość dla Anny i
mnie, że możemy być obecni tutaj u Was i razem z Wami brać
udział w tym nabożeństwie w salce-kaplicy tutaj w Żaganiu
Od roku 1990 w naszej Diecezji Lolland-Falster
jesteśmy w stosunkach z Kościołem Ewangelicko-Augsburskim w
Polsce. I w 2002 roku Anna i ja odwiedziliśmy Żary -
stolicę polskich Łużyc (po wizycie u naszych przyjaciół w
Łużycach niemieckich!). I tam, w Żarach, spotkaliśmy
poprzednika księdza Andrzeja. Później ksiądz Andrzej
znalazł moją wizytówkę - i posłał mi e-mail. Potem
wymienialiśmy e-maile. I dzisiaj Anna i jesteśmy tutaj u Was!
Jako pozdrowienie od Duńskiego
Kościoła Ludowego chcę czytać cztery strofy pieśni nad
starą Ewangelią na 15. niedzielę po Trójcy Świętej,
pieśni, którą napisał nasz największy pisarz
pieśń kościelnych Nikolaj
Frederik Severin Grundtvig.
Jest to pieśń nad Ewangelią o
ptakach niebieskich i liliach polnych. Niestety tylko mogłem
przełożyć te wiersze w ”białe wiersze” bez
właściwego rytmu. Ale mimo to proszę Was słuchać uważnie.
Nad Ewangelią o ptakach niebieskich i liliach polnych z Grundtvigiem u nas śpiewamy:
1.
Dziecko Boże, co może ci szkodzić?
Pamiętaj o swoim Ojcu niebieskim!
On jest bogaty, On jest dobry,
nikt może walczyć przeciw Jego mocy
Błogosławiony niech będzie Bóg!
6.
Kwiat wschodzi, i kwiat więdnie,
czymże on jest wobec Boga niebios
w porównaniu z maluczkimi,
które wiecznie stoją przed Jego obliczem!
Błogosławiony niech będzie Bóg!
7.
Dziecko Boże w tym świecie,
trzymaj się blisko swojego Ojca!
Szukaj Jego mocy i miłości,
ufaj mu, trwaj w Jego pokoju!
Błogosławiony niech będzie Bóg!
8.
Wyżywienie i odzież będziesz
otrzymywać
od Niego, jutro jak dzisiaj,
i kiedy Jego słońce zajdzie nad
tobą,
odziedziczysz wszelką chwałę Jego.
Błogosławiony niech będzie Bóg!
*
* *
TRZY TEKSTY W ZWIĄZKU Z PODRÓŻĄ DO POLSKI 25.08-14.09.2005
Przygotowałem coś na
wszystkie trzy niedziele, ale nasze uczestnictwo w nabożeństwie
Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego odbyło się w
niedzielę 04.09.05 (15 niedzielę po Trójcy Świętej). Mimo to też wstawiłem części tego, co przygotowałem
na 14 i 16 niedzielę po Trójcy Świętej.
* *
Części tego,
co przygotowałem jako «pozdrowienie-kazanie» na
14 NIEDZIELĘ PO
TRÓJCY ŚWIĘTEJ 2005
Drodzy bracia i siostry w Chrystusie!
[Zob. ”pozdrowienie-kazanie» na 15
niedzielę po Trójcy Świętej”]
- -
Ale teraz jesteśmy zebrani na tym
nabożeństwie i na koniec chcę dać Wam bardziej
treściwe pozdrowienie od Duńskiego Kościoła Ludowego.
Nasza Ewangelia na tę 14 niedzieli po Trójcy
Świętej, to Ewangelia o uzdrowieniu dziesięciu trędowatych:
A w drodze do
Jerozolimy przechodził między Samarią i Galileą. Gdy
wszedł do pewnej wioski, wyszło naprzeciw niego dziesięciu
trędowatych mężów, którzy stanęli z daleka. I
podnieśli swój głos, mówiąc: Jezusie, Mistrzu! Zmiłuj się
nad nami. A gdy ich ujrzał, rzekł do nich: Idźcie, ukażcie
się kapłanom. A gdy szli, zostali oczyszczeni. Jeden zaś z nich,
widząc, że został uzdrowiony, wrócił, donośnym
głosem chwaląc Boga. I padł na twarz do nóg jego,
dziękując mu, a był to Samarytanin. A Jezus odezwał
się i rzekł: Czyż nie dziesięciu zostało
oczyszczonych? A gdzie jest dziewięciu? Czyż nikt się nie
znalazł, który by wrócił i oddał chwałę Bogu, tylko
ten cudzoziemiec? I rzekł mu: Wstań, idź! Wiara twoja
uzdrowiła cię (Łuk. 17,11-19).
I zakończę te pozdrowienie czterema
wierszami pieśni o cudownych znakach Jezusa – i o Jego chwale - którą
napisał nasz wielki twórca pieśni kościelnych – i mój wielki
”ojciec-nauczyciel” - Nikolaj Frederik Severin Grundtvig (1783-1872). (Każda trzecia pieśń
w naszym śpiewniku jest napisana przez niego!).
Niestety tylko mogłem te wiersze
przełożyć w ”białe wiersze” bez właściwego rytmu.
Ale mimo to proszę Was słuchać uważnie. O cudownych znakach
Jezusa – i o Jego chwale - z Grundtvigiem u nas
śpiewamy:
- -
1.
Z chwałą Jednorodzonego Syna
Słowo zaprawdę stało się
ciałem;
Syn Boży nie zstąpił do nas
z koroną na głowie,
ale urodził się w ubogim miejscu, jak niewolnik,
i umarł pod czarnymi chmurami
na krzyżu, jak złoczyńca.
2.
Jego chwała w jasnych znakach
świeciła z mocą,
więc pod całym niebem
oni są jako światłość w
ciemności,
jako światła z niebios,
które wołają:
Kto Jego widział, widział swojego Boga;
On i Ojciec są jedno.
I w strofach 3-5 Grundtvig
parafrazuje, przerabia: Cudo na weselu w Kanie Galilejskiej, Uciszenie burzy na
morzu. Wskrzeszenie młodzieńca z Nain. - Tak więc może on w
ostatnich dwóch strofach podsumować znaczenie cudownych znakach Jezusa.
W szóstej strofie śpiewamy o cudownych znakach
Jezusa, że w nich:
6.
Tam dokładnie widzimy usta i rękę
z mocą niezrównaną,
które w dawnych dniach stworzenia
dały prochowi ziemi życie i ducha
i które, mimo śmierci i grobu,
nas wywołamy z łona ziemi
do radości Pana naszego.
I w szóstej strofie śpiewamy o wyniku tego
wszystkiego:
7.
Dlatego możemy płynąć we
wszystkich falach,
mimo wszystkich niebezpieczeństw,
dlatego możemy żyć i umrzeć
na Słowo, jak go słyszymy,
w imię Jezusa, na Jego Słowo,
które nie przeminie z niebem i ziemią
ale tylko zostanie przemienione w jasność
chwały.
* *
«Pozdrowienie-kazanie»
w Kościele Zbawiciela (Kościoła
Ewangelicko-Augsburskiego) w Sopocie
15 NIEDZIELA PO TRÓJCY
ŚWIĘTEJ 2005
Drodzy bracia i siostry w Chrystusie! Drodzy
ewangeliccy współwyznawcy!
Jest to bardzo wielka radość dla Anny i
mnie, że możemy być obecni tutaj u Was i razem z Wami brać
udział w tym nabożeństwie w Kościele Zbawiciela – i że
możemy być Waszymi gośćmi tutaj w Sopocie, w Parafii
Gdańsk i w Diecezji Pomorsko-Wielkopolskiej.
Może teraz nie bardzo skromny jestem, ale to
ja w 1990 podjąłem inicjatywę do kontaktu naszej diecezji z
Waszym Kościołem. O tym mogę potem więcej opowiadać.
Teraz tylko chcę powiedzieć, że była w 1990 u nas w
Diecezji Lolland-Falster delegacja z
Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego z ówczesnym seniorem Janem
Szarkiem na czele (który wkrótce potem został Biskupem
Kościoła). I Anna i ja byliśmy obecni przy następnych
wizytach w naszej diecezji. Odwiedziliśmy Wasz kościół w 1994
(Cieszyn, Wisła, Bielsko-Biała i Warszawa), w 1998 (Cieszyn i
Wisła) i w 2002 (Żary).
Nasza diecezja – to dwie wyspy, Lolland
i Falster, nad Morzem Bałtyckim, między
wyspą Zelandia (na której znajduję się nasza stolica Kopenhaga)
a Niemcami. I przynoszę Wam serdeczne pozdrowienia nie tylko od naszego
teraz byłego biskupa Holgera Jepsena,
lecz także od naszego przyszłego biskupa Steena
Skovsgaarda, którego wyświęcenie na biskupa
odbędzie się w niedzielę.
Przyszły biskup Steen
Skovsgaard poprosił mnie pozdrowić Was z
tym wersetem z Listu Św. Pawła do Kolosan:
W sercach waszych
niech rządzi pokój Chrystusowy, do którego też powołani
jesteście w jednym ciele; a bądźcie wdzięczni. Słowo
Chrystusowe niech mieszka w was obficie (Kol. 3,15-16).
Przynoszę Wam też pozdrowienie od nowego
katolickiego księdza na Lolland-Falster,
księdza Christiana Novala(?). ”Od
mniejszości do mniejszości”!
Ale dlaczego takie pozdrowienie? Dlatego, że
od 1893 r. na naszych wyspach jest polska mniejszość, dzisiaj
potomkowie polskich robotników sezonowych oraz uchodźcy polityczni z
Polski komunistycznej. I dlatego na naszych wyspach są trzy
kościoły katolickie. Mamy dobre stosunki z naszymi katolikami, dobre
«miejscowe stosunki ekumeniczne»!
Pozdrowienie też od przewodniczącego
Związku Polaków w Danii, redaktora miejscowego dziennika ”Lolland-Falsters Folketidende” (Lolland-Falsterskiego Dziennika Ludowego) Duńczyka Torstena Elsvora, który mieszka w
naszej gminie i którego dobrze znamy.
Ale Lolland-Falster
też – razem z południową częścią Zelandii - jest
częścią ”województwa” (po duńsku ”amt”)
Storstrøms Amt, z którym ma
współpracę Województwo Pomorskie. W piątek odwiedzimy pani
Annę Golec w Departamencie Współpracy Międzynarodowej i
Gospodarczej Urzędu Marszałkowskiego Województwa Pomorskiego.
W ostatniej części naszego pobytu
odwiedzimy Kaszubski Uniwersytet Ludowy. Ja jestem badaczem Grundtviga
– duńskiego ojca uniwersytetów ludowych – i w ogóle jego uczeń.
- -
Ale teraz jesteśmy zebrani na tym
nabożeństwie, i ja też chcę dać Wam pozdrowienie od
Duńskiego Kościoła Ludowego, i Diecezji Lolland-Falster,
w formie bardzo krótkiego kazania.
[Nie
wiedziałem, że w Kościele Ewangelicko-Augsburskim teraz jest
nowy Śpiewnik i nowe czytania. Dlatego kontynuowałem:]
Od 1994 r. mam wasz ”Śpiewnik”. I
wiedziałem [zob. wyżej!], że Wy macie tę samą
starą Ewangelię na 15 niedzielę po Trójcy Świętej jak
my. Jednak bez wersetu 24:
Nikt nie może dwom
panom służyć, gdyż albo jednego nienawidzić
będzie, a drugiego miłować, albo jednego trzymać się
będzie, a drugim pogardzi. Nie możecie Bogu służyć i
mamonie. (Mat. 6,24).
Mógłbym mówić o tym wersecie. Ale
myślę, że tego nie trzeba. I wy tutaj w Polsce i my w Danii,
mamy doświadczenia w tej dziedzinie, i znamy ryzyko tego, że
pieniądze i dobrobyt i konsumpcja (konsumpcjonizm) będą naszym
bałwanem, albo tego, że my - odpowiednym sposobem - zostaniemy
totalnie pochłonięci ekonomicznymi troskami.
Co więcej: Jako ewangeliccy chrześcijanie
wiemy, że nie przez napominania albo groźby unikamy te
bezpieczeństwo. Główną rzeczą w dzisiejszej Ewangelii – bez
względu na werset 24 – jest to, że Pan Jezus wskazuje na
łaskę Bożą.
Przede wszystkim jak zjawia się - ob-jawia -
się ta łaska w tym, że w Jezusie przybliżyło się
Królestwo Boże, które zawsze i we wszystkich warunkach musimy szukać
jako naszą ostateczną pociechę i ostateczną nadzieję.
Ale też jak zjawia się ta łaska już w naszym zwykłym,
przyrodzonym życiu!
I łaska w naszym zwykłym, przyrodzonym
życiu, i łaska w Jezusie Chrystusie jest od Boga! Dlatego mogą
ptaki niebieskie i lilie polne być obrazem tego, jak w Królestwie
Bożym będziemy żyć jako ptaki i kwiaty przed Bogiem.
Dlatego - jako szczególne pozdrowienie od
Duńskiego Kościoła Ludowego – teraz przeczytam
część naszej lekcji Starotestamentowej na 15 niedzielę po
Trójcy Świętej, część opowiadania o przymierzu Boga z
Noem:
Potem rzekł Bóg:
To będzie znakiem przymierza, które Ja ustanawiam między mną a
między wami i między każdą istotą
żyjącą, która jest z wami, po wieczne czasy; łuk mój
kładę na obłoku aby był znakiem przymierza między
mną a ziemią. (1 Mojż. 9,12-13).
To daje nam osobny punkt widzenia co do ”łaski
stworzenia”. Ale słyszymy to jako chrześcijanie, to jest przez
tę ”łaskę zbawienia”, którą przyrzeka nam Pan Jezus.
Teologii o ”łasce stworzenia” nie osłabia
teologii o ”łasce zbawienia”. Przeciwnie! Tym, że teraz mówię,
chcę podkreślić, że nie możemy słyszeć
całą pełnię Ewangelii, tj. Dobrej Nowiny, bez
świadomości o tym, że ”Bóg zbawienia” jest ten sam Bóg jak ”Bóg
stworzenia”, którego znamy przez te dary, którymi są nasze życie i
nasz świat. Tylko z tą świadomością rozumiemy, że
zbawienie, to nie zbawienie, które nas wyprowadzi – i już wyprowadza - ze
życia, którym już żyjemy, w zupełnie inne, zupełnie
nieznane istnienie. Nie, zbawienie, to zbawienie, którym Bóg stworzenia i
zbawienia, Bóg, nasz Stwórca i Zbawiciel, ratuje nas i nasz świat z mocy
Grzechu i Śmierci i Diabła.
Dlatego ma Stary Testament takie wielkie znaczenie.
W Starym Testamencie spotykamy Boga jako Stwórcę i Pana całego
świata i wszelkiego życia. Ale w Starym Testamencie też
spotykamy Boga jako Zbawiciela. Dzieje zbawienia zaczęły się,
gdy Bóg powołał Abrama. A doszły do tymczasowego punktu
kulminacyjnego z wyjściem Izraelitów z Egiptu i przymierzem Boga z Izrael
pod Mojżeszem.
Ale opowiadanie o Noem jest już przedsmakiem
tego! Łuk na obłoku, tęcza, to nie tylko znak tego, że
wszystko będzie trwało na zawsze. W opowiadaniu o przymierzu Boga z
Noem już widzimy te usposobienie Boga, które później objawi się
zupełnie w Jezusie.
Teologię o tym, że musimy znać Boga
nie tylko jako Boga zbawienia, lecz także jako Boga stworzenia, mam przede
wszystkim od swojego wielkiego ”ojca-nauczyciela” Nikolaja
Frederika Severina Grundtviga, o którym mogę
coś opowiadać później. Ale ten Grundtvig
(1783-1872) jest też naszym absolutnie największym pisarzem
pieśń kościelnych. Każda trzecia pieśń w naszym
śpiewniku jest napisana przez niego!
I 4 strofami jego pieśni nad dzisiejszą
Ewangelią chcę zakończyć te pozdrowienie od Duńskiego
Kościoła Ludowego. Niestety tylko mogłem te wiersze
przełożyć w ”białe wiersze” bez właściwego rytmu.
Ale mimo to proszę Was słuchać uważnie. Nad Ewangelią
o ptakach niebieskich i liliach polnych z Grundtvigiem
u nas śpiewamy:
- -
1.
Dziecko Boże, co może ci szkodzić?
Pamiętaj o swoim Ojcu niebieskim!
On jest bogaty, On jest dobry,
nikt może walczyć przeciw Jego mocy
Błogosławiony niech będzie Bóg!
6.
Kwiat wschodzi, i kwiat więdnie,
czymże on jest wobec Boga niebios
w porównaniu z maluczkimi,
które wiecznie stoją przed Jego obliczem!
Błogosławiony niech będzie Bóg!
7.
Dziecko Boże w tym świecie,
trzymaj się blisko swojego Ojca!
Szukaj Jego mocy i miłości,
ufaj mu, trwaj w Jego pokoju!
Błogosławiony niech będzie Bóg!
8.
Wyżywienie i odzież będziesz
otrzymywać
od Niego, jutro jak dzisiaj,
i kiedy Jego słońce zajdzie nad
tobą,
odziedziczysz wszelką chwałę Jego.
Błogosławiony niech będzie Bóg!
* *
Części tego,
co przygotowałem jako «pozdrowienie-kazanie» na
16 NIEDZIELĘ PO
TRÓJCY ŚWIĘTEJ 2005
Drodzy bracia i siostry w Chrystusie!
[Zob. ”pozdrowienie-kazanie» na 15 niedzielę
po Trójcy Świętej”]
- -
Ale teraz jesteśmy zebrani na tym
nabożeństwie, i na koniec chcę dać Wam bardziej
treściwe pozdrowienie od Duńskiego Kościoła Ludowego.
Chcę przeczytać część
naszej Ewangelii na tę 16 niedzielę po Trójcy Świętej. Jest
to Ewangelia o wskrzeszeniu młodzieńca z Nain:
A zaraz potem udał
się do miasta, zwanego Nain, i szli z nim uczniowie jego i mnóstwo ludu. A
gdy się przybliżył do bramy miasta, oto wynoszono zmarłego,
jedynego syna matki, która była wdową, a wiele ludzi z tego miasta
było z nią. A gdy ją Pan zobaczył, użalił
się nad nią i rzekł do niej: Nie płacz. I podszedłszy,
dotknął się noszy, a ci, którzy je nieśli, stanęli. I
rzekł: Młodzieńcze, tobie mówię: Wstań, podniósł
się zmarły, i zaczął mówić. I oddał go jego
matce. Wtedy lęk ogarnął wszystkich, i wielbili Boga,
mówiąc: Prorok wielki powstał wśród nas i Bóg nawiedził lud
swój. I rozeszła się o nim ta wieść po całej Judei i
po całej okolicznej krainie. – (Łuk. 7,11-17).
I zakończę te pozdrowienie parą
wierszy pieśni o wskrzeszeniu młodzieńca z Nain, którą
napisał nasz wielki twórca pieśni kościelnych – i mój wielki
”ojciec-nauczyciel” - Nikolaj Frederik Severin Grundtvig (1783-1872). (Każda trzecia pieśń
w naszym śpiewniku jest napisana przez niego!).
Niestety tylko mogłem te wiersze
przełożyć w ”białe wiersze” bez właściwego rytmu.
Ale mimo to proszę Was słuchać uważnie. O wskrzeszeniu
młodzieńca z Nain z Grundtvigiem u nas
śpiewamy:
- -
1.
Oddał ducha wdowi syn,
był on nadzieją i pociechą matki;
z bólem jąkała (swoją) modliwę (swoją),
płacz dusił jej głos;
ale Bóg niebios,
jest ojcem sierot
i opiekunem wdów.
Po tej pierwszej strofie Grundtvig
w następnych strofach, 2-5, daje piękną przeróbkę reszty
Ewangelii. Zakończenie piątej strofy brzmi:
5
. . .
Wszyscy razem wołali:
Prorok wielki powstał wśród nas
teraz Bóg swój lud nawiedził!
I w szóstej, ostatniej strofie Grundtvig
– jak zawsze w zakończeniu takich ”przerobionych” pieśniach -
zastosuje Ewangelię i swoją przeróbkę w pierwszych pięciu
strofach do naszego dzisiejszego życia w Kościele:
6.
Tak, zmartwychwstał nasz Zbawiciel,
lud swój on odwiedza;
Jezus Chrystus, Bóg i człowiek,
życie nasze w krainie śmierci;
on z miłością nas spotyka,
bladym policzkom nadaje rumieniec,
wszelką łzę ociera.
*
* *
TRZY KAZANIA PODCZAS POBYTU W POLSCE
13.07.94-02.08.94
W 1994 mało znałem język polski, i
kazania były dość prymitywne. Teraz – w 2005 -spróbowałem
poprawić błędy.
* *
7 Niedziela po Trójcy Św. – 17 lipca 1994
W kościele
Jezusowym w Cieszynie i w kościele filialnym
Fil. 2,1-4
Modlitwa
Ojcze w Niebie!
Dziękujemy za to, że mocą Ducha
powołałeś nas do życia w Chrystusie!
Zostań z nami w obecności Ducha,
abyśmy teraz i zawsze mieli życie – przez Jezusa Chrystusa, Twojego
Syna, naszego Brata i Pana!
Amen!
Kazanie
Drodzy polscy współchrześcijanie!
Drodzy polscy współwyznawcy! Drodzy bracia i siostry!
Jest to bardzo wielka radość i wielki
zaszczyt dla mnie, że otrzymałem pozwolenie stać tutaj w Waszym
kościele przemawiąc do Was – słowami,
które są jednocześnie kazaniem na tym nabożeństwie i
pozdrowieniem od kościoła ewangelickiego w Danii, Kościoła
Danii – czyli, w bezpośrednim tłumaczeniu: od Duńskiego
Kościoła Ludowego (obejmującego 90 procent ludności).
Przynoszę Wam pozdrowienia od biskupa Diecezji
Lolland-Falster, Thorkilda Græsholta; od Komisji Międzykościelnej Diecezji Lolland-Falster (przez przewodniczącego pana Johannesa
Andersena) – oraz od Rady Międzykościelnej Kościoła Danii
(przez przewodniczącą, byłą minister, panią Brittę Schall Holberg). – I od swojego ”seniora” Nilsa Rolanda. Oraz,
oczywiście, od zborów swoich trzech parafii Døllefjelde,
Musse i Herritslev!
Jest to wielki moment dla mnie – spełnienie
się marzenia, które miałem od czasu wizyty Waszej delegacji w jesieni
1990 r. Wtedy zacząłem studiowanie języka polskiego, umówiwszy
się z naszymi polskimi gośćmi, że w przyszłości
będziemy korespondować po polsku. (Gośćmi w naszych
parafiach byli: obecny Biskup Kościoła Jan Szarek i pani Aniela oraz
pan Władysław Stefek i pan Paweł Pilch).
Proszę Was być
pobłażliwi dla moich błędów! Wszystko słyszeć w
najlepszym znaczeniu! Odważam się mówić po polsku aby
wyrazić głębokość swojego zainteresowania do Was i do
naszych stosunków!
- -
Jest to wielki moment - ale
też trudne zadanie! Zwłaszcza w związku z tym tekstem. Ja
więc nie mogę przemawiać do Was tym samym sposobem, którym
Święty Paweł w swoim liście przemówił do zboru w
Filippi! - Ale ani tym samym sposobem, którym przemówiłbym do swojego
zboru w domu. - Ani jak wasz własny ksiądz, gdybym spróbował wyobrazić
sobie, jakim sposobem on przemówiłby do Was!
Oczywiście
ja po prostu muszę wygłosić kazanie tym sposobem, którym zawsze
należy wygłosić kazanie. To jest: musimy wspólnie słuchać słowa
Apostoła jako przemówienie do
całego Kościoła, nie tylko do zboru w Filippi w owym czasie,
lecz także do nas dzisiaj, czy to w Døllefjelde,
czy w Cieszynie.
Ale jednocześnie
muszę zadawać sobie pytanie: Jak możemy słyszeć te
słowa właśnie w tej szczególnej wspólnocie, która istnieje
między polskim ewangelickim zborem i odwiedzającym duńskim księdzem?
A więc wtedy będzie
jasno, że dzisiaj możemy słyszeć napomnienie Św.
Pawła do zboru w Filippi w owym
czasie jako napomnienie teraz do nas w naszych dwóch ewangelickich
kościołach o wzajemnej zachęcie, pociesze, miłości,
wspólnocie Ducha, oraz o współczuciu i zmiłowaniu. - I
nieprawdaż: Skoro tylko usłyszymy te stare słowa tym sposobem,
one zabłysną zupełnie nową mocą!
Ale jednocześnie
też musimy słyszeć słowa Apostoła w bardziej szerokiej
perspektywie: "Nie czyńcie nic z kłótliwości ani przez
wzgląd na próżną chwałę, lecz w pokorze uważajcie
jedni drugich za wyższych od siebie".
Oczywiście nie
należy do mnie przyjść do Was z prawie czysto luterańskiej
Skandynawii i napominać Was do czegokolwiek. Ze względu na Waszą
przeszłość i Waszą teraźniejszość! Przychodzę
do Was w dużej pokorze i z wielkim podziwianiem. I wiem, że nie ja mogę uczyć Was, lecz Wy możecie uczyć mnie tego, co
teraz poruszę.
Ale ja przychodzę z
kraju, w którym kościół ewangelicki ma pozycję prawie
monopolową. Jest tylko niewiele takich krajów! A jednocześnie
przychodzę z diecezji z największą katolicką
mniejszością w Danii. I do tego ta mniejszość wywodzi
się z polskich robotników
sezonowych osiadłych w Danii po 1914 (Olszewski str. 13). Duża liczba
tych robotników przybyła stąd, z południowej części
Polski.
Dlatego ja też musiałem słyszeć te
słowa, które dopiero co zacytowałem, w zupełnie szczególny
sposób. Ale proszę Was słyszeć to, że powiem, nie jak naiwne
"ja-wiem-lepiej-od-Was", czyli nawet nieuprzejme
"pouczenie"!!! Przeciwnie! W tych sprawach Wy będziecie
uczyć mnie! (I właśnie to jest jeden z najważniejszych
celów moich stosunków z Wami - i tej wizyty).
Usłyszmy więc w
każdym razie te słowa od Sw. Pawła
tak, żeby one pomagały nam w zrozumieniu tego, że im więcej żyjemy w radosnej
wdzięczności za to, że otrzymaliśmy tę wielką
łaskę, że żyjemy w tej światłości, która
objawiła się dla Marcina Lutra, im
więcej będzie świecić
ta światłość wszystkim, którzy są w domu. I nie
stawiamy tej świecy pod korcem!
Myślę, że Wy
rozumiecie to daleko lepiej niż ja. Ale może Wy słyszycie to jak
naiwną mowę rozpieszczonego Duńczyka – zresztą
żyjącego w sekularyzowanej sytuacji, w której
większość tego tak wielkiego kościoła ludowego i tak
nic z tego wszystkiego nie bierze na serio!
Ale w każdym razie tym,
co teraz mówię, ja chcę wyrazić, że z jednej strony ja przychodzę do Was jako gość,
żeby okazać ewangelicką, luterańską, braterską
solidarność, ale z drugiej
strony nie w wąskim wyznaniowym interesie. Mam nadzieję, że
Wasze stosunki z Danią i resztą luterańskiej Skandynawii
będą utwierdzać Was w taki sposób, że będzie to
płodne nie tylko dla Was, lecz także dla Waszych katolickich
współziomków!
A na koniec: To, o co chodzi, to, co wszyscy chrześcijanie zawsze muszą mieć na
oku, co jest wielką, jedną podstawą wszystkiego – też
podstawą tych napomnień Św. Pawła - to następuje bezpośrednie w tekście listu do Filipian:
"Takiego
bądźcie względem siebie usposobienia, jakie było w
Chrystusie Jezusie, który chociaż był w postaci Bożej nie
upierał się zachłannie przy tym, aby być równym Bogu, lecz
wyparł się samego siebie, przyjął postać sługi i
stał się podobny ludziom ..." (Fil. 2,5-7). I tak dalej,
cały wielki "hymn w Liście do Filipian".
Oczywiście my, jako
ewangelicy, nie mamy patentu na to! Ale być ewangelikiem, to musimy
rozumieć jak stałe spojrzenie na to, co wyraża się w tym
hymnie. Wtedy "etyka", sposób życia nie stanie się zakonem,
żądaniem pod groźbą kary, lecz, jak powiedział Marcin
Luter (po niemiecku): "ein freudiges
Hervorquellen". - Czy to po polsku: ”radosne
wytryskiwanie"? Jeśli tak, to znaczy: radosne wytryskiwanie
życia dochodzącego od Boga do nas i wychodzącego dalej od nas do
bliźniego.
To jest siła w
ewangelickim sposobie życia. To jest jedyna siła, która jest coś
warta. To jest siła, której będą potrzebować nasze
społeczeństwa w przyszłych latach - na Wschodzie i na Zachodzie.
I tutaj w Polsce i pozostałych krajach nowej na Zachód orientowanej Europy
Środkowej. Wśród wszystkich wielkich trudności, które też
musimy próbować pokonywać realistycznym i praktycznym sposobem. Ale
na szczęście Ewangelia (Dobra Nowina) daje nie tylko
miłość i ciepło, lecz także swobodę i
światło - to jest: realizm i praktyczność!
Hymn w Liście do Filipian jest skoncentrowanym wyrazem Ewangelii (Dobrej
Nowiny).
Odpowiedni wyraz znajdujemy w
Pierwszym Liście Św. Jana:
”Bog
jest miłością, a kto mieszka w miłości, mieszka w
Bogu, a Bóg w nim ... W miłości nie ma bojaźni, wszak
doskonała miłość usuwa bojaźń ... Miłujmy
więc, gdyż On nas przedtem umiłował" (1 Jana 4,16-19).
Amen!
* *
8 Niedziela po Trójcy Św. – 24 lipca 1994
1 Kor. 6,9-14.18-20
[Kazanie
wstawię na tę stronę później]
* *
Jer. 1,4-10
[Kazanie
wstawię na tę stronę później]
* * *
Goście z Polski.
(Wisła, Kościół Ewangelicko-Augsburski).
- Przy organach Marek Pilch. Flet: Ewa Pilch.
- - -
I - Porządek nabożeństwa
Preludium organowe.
Przemówienie – pozdrowienie pana Pawła Pilcha.
Ks. Bent Christensen tłumaczy.
- - -
Modlitwa wstępna.
Pieśń nr. 368 [2003: 403 **)]: Denne er dagen, som
Herren har gjort (N.F.S. Grundtvig).
Pozdrowienie:
Herren
være med jer! (Pan niech będzie z wami!). - Og med din
ånd! (I z duchem twoim!).
Kolekta - Zb.: Amen.
Czytanie (lekcja): Dz. 9,1-18.
Pieśń nr. 360 [2003: 435]: Aleneste Gud i Himmerig (Na wysokościach Bogu cześć).
Ewangelia (po duńsku):
Ks.:
Dette hellige evangelium skriver evangelisten Lukas. (Świętą
ewangelię pisze ewangelista Łukasz).
Zb.: Gud være lovet for sit glædelige budskab! (Bóg niech będzie pochwalony za swoją radosną
nowinę!).
Ks. czyta Ewangelię: Łuk. 15,11-32.
Wyznanie wiary (apostolskie).
Marek Pilch i Ewa Pilch grają. (Zamiast 3.
pieśni).
Ewangelia (B) i kazanie:
Modlitwa (własnymi słowami księdza).
Ewangelia (po polsku): Łuk. 15,11-32.
Kazanie. ***)
Modlitwa (za Kościół i świat -
”Modlitwa główna”(?)).
Ogłoszenia.
Błogosławieństwo apostolskie.
Pieśń nr. 145 [2003: 167]: Hører I, vor Herre
kalder (N.F.S. Grundtvig).
LITURGIA KOMUNIJNA.
Kolekta - Zb.: Amen.
Pozdrowienie:
Herren
være med jer! (Pan niech będzie z wami!). - Og med din
ånd! (I z duchem twoim!).
Kapłańskie błogosławieństwo.
Pieśń nr. 11 [2003: 11]: Nu takker alle
Gud (Dziękujmy Bogu wraz).
Modlitwa końcowa.
Postludium organowe I (zbór siedzi).
Postludium organowe II (wszyscy wychodzą).
_______________________________________________________________________
(* W 1992 wprowadzono nowy porządek
nabożeństwa. O nim później.
(** W 2003 wprowadzono nowy śpiewnik.
(*** Streszczenie kazania wstawię na tę
stronę później.
- -
II - Streszczenie kazania
«Tekst 1992» jest tylko streszczeniem! I wtedy słabo znałem język polski. Teraz
poprawiłem kilka błędów. Ale ten bardzo wczesny tekst jest
przykładem na to, jakie wtedy miałem kazania w kontekście
ekumenicznym.
- -
Tekst 1992
Rzecz najważniejsza w tym podobieństwie:
Zgubieni byli ci, którzy ”szemrali” dlatego, że Jezus przyjmował
grzeszników! - Na początku tekstu czytamy:
A zbliżali
się do [Jezusa] wszyscy celnicy i grzesznicy, aby go słuchać.
Faryzeusze zaś i uczeni w Piśmie szemrali i mówili: Ten grzeszników
przyjmuje i jada z nimi (Łuk. 15,1-2).
I z tego powodu Jezus opowiedział
podobieństwo o zgubionej owcy, podobieństwo o zgubionym groszu - oraz
podobieństwo o synu marnotrawnym - z trzema odpowiedziami na ”szemranie”
faryzeuszów i uczonych w Piśmie:
Powiadam wam:
Większa będzie radość w niebie z jednego grzesznika, który
się upamięta, niż z dziewięćdziesięciu
dziewięciu sprawiedliwych, którzy nie potrzebują upamiętania
(Łuk. 15,7).
Taka, mówię wam,
jest radość wśród aniołów Bożych nad jednym
grzesznikiem, który się upamięta (Łuk. 15,10).
Synu, ty zawsze
jesteś ze mną i wszystko moje jest twoim. Należało zaś
weselić się i radować, że ten brat twój był
umarły, a ożył, zaginął, a odnalazł się
(Łuk. 15,31-32).
To wszystko jest zupełnie jasne!
- Ale Dobra Nowina o miłości Bożej nie znaczy, że wszystko
jedno, jak żyją ludzie!
Prawdziwa miłość - i
prawdziwa solidarność - wszystko czyni, aby wybawić dziecko -
czyli bliźniego - z biedy.
Ojciec nie przestał kochać syna. Ojciec też kochał syna,
zanim on ”wejrzał w siebie”. Problem syna marnotrawnego nie polega na tym,
czy kocha go Ojciec czy nie. Problemem syna marnotrawnego jest jego bieda!
Głód! Gnój świń!
Niemożliwe zrozumieć
stosunek między działaniem Boga i upamiętaniem człowieka.
Bóg sprawia w nas i chcenie i wykonanie (Fil. 2,13).
Miłość Boga Ojca
naszego to nie tylko jakieś ”oświadczenie”. Tak również musi
być konkretną rzeczywistością, gdy my wracamy z chlewu na
ucztę w domu ojcowskim. I ta rzeczywistość - to
rzeczywistość Kościoła, którą dzisiaj szczególnie
widzimy w tym, że mamy u nas rodzinę Pilchów.
Rzeczywistość za wszystkimi
słowami ekumenicznymi - to jest, że w świecie są ludzie,
którzy zbliżają się do Jezusa, aby go słuchać - i aby
jadać i pić z nim. Jako przedsmak wielkiej uczty u Ojca naszego
niebieskiego!
Ta rzesza ma członków na całym
świecie. I jest tylko jedna rzesza, ponieważ jest tylko jeden
Pan! Niestety było - i wciąż jest - za wiele ”szemrania” i sporu
w tej rzeszy! Ale musimy żyć razem w tej wspólnocie. Dla nas samych.
I dla świata. Ponieważ jesteśmy nie tylko grzesznikami, którzy wracami do domu Ojcowskiego, lecz także Jego ustami i
rękami! My musimy powoływać tych, którzy są w biedzie, i
ich przyjmować w wspólnotę Kościoła z otwartymi ramionami -
z radością. Bo tak musi być nasze życie, jeśli w ogóle
zrozumieliśmy, kim sami jesteśmy - jak jest nasza własna
sytuacja - i jak jest Bóg, Ojciec nasz!
Amen.
* * *
Kościelne błogosławieństwo
małżeństwa cywilnego
Po duńsku i po polsku
- -
Kirkelig velsignelse af borgerligt indgået
ægteskab
Gudstjenesten følger helt
ritualet i Den Danske Folkekirkes Ritualbog. De to polske kollekt-bønner er fra
Den Evangelisk-Augsburgske Kirke i Polens ritualbog (luthersk). De bibelske tekster er fra Bibelselskabets
polske Bibel. De øvrige dele er oversat til polsk til denne lejlighed. – De to
polske salmer er fra den polske katolske salmebog ”Śpiewajmy
Panu” (Lad os synge for Herren), og de to danske
salmer er fra Den Danske Salmebog. – Det, der er trykt med stort, siges på hhv.
dansk og polsk.
Nabożeństwo całkiem
odpowiada porządkowi Księgi Liturgicznej Duńskiego
Kościoła Ludowego. Kolekty są z Agendy Kościoła
Ewangelicko-Augsburskiego w Polsce. Teksty biblijne z polskiej Biblii
Towarzystwa Biblijnego. Pozostałe części są
przełożone na tę okazję. – Polskie pieśni są z
śpiewnika ”Śpiewajmy Panu”, Śpiewnik
Archidiecezji Warszawskiej, 1971. Duńskie pieśni są z
”Śpiewnika Duńskiego” (Den Danske Salmebog). – Co jest drukowane większymi literami,
będzie czytane na głos, odpowiednio po duńsku i po polsku.
Pr.: I Faderens og
Sønnens og Helligåndens navn.
Ks.: W imię Ojca i Syna i Ducha
Świętego.
Zb.: Amen.
- - -
Polsk salme / Polska pieśń:
Kiedy ranne wstają zorze,
Tobie ziemia, Tobie morze,
Tobie śpiewa żywioł wszelki:
Bądź pochwalon,
Boże wielki!
A
człowiek, który bez miary
Obsypany Twymi dary,
Coś go stworzył i ocalił,
A czemużby Cię nie
chwalił?
Ledwie oczy
przetrzeć zdołam,
Wnet do swego Pana wołam,
Do mego Boga na niebie,
I szukam Go koło siebie.
Wielu snem
śmierci upadli,
Co się wczoraj spać pokładli;
My się jeszcze obudzili,
Byśmy, Cie,
Boże, chwalili.
Pr.: Vor Herres Jesu Kristi nåde, Guds kærlighed
og Helligåndens fællesskab være med os alle.
Ks.: Łaska Pana naszego Jezusa
Chrystusa, miłość Boga i społeczność Ducha
Świętego niech będą z nami wszystkimi!
Pr.: Lad os alle bede!
Herre, vor Gud, himmelske Fader! Vi takker dig for
livet, du gav os, og for alle dem, der har vist os kærlighed, fra vi var børn
og indtil i dag. Vi beder dig: Giv os stadig, hvad vi behøver, og forny daglig
vor indbyrdes kærlighed ved Jesus Kristus, vor Herre, som med dig lever og
regerer i Helligånds enhed, én sand Gud fra evighed og til evighed.
Således beder vi i Den
Danske Folkekirke. Den tilsvarende polske bøn (med en noget anden ordlyd) er
taget fra den polske lutherske kirkes ritualbog (Den Evangelisk-Augsburgske
Kirke i Polen).
Ks.: Módlmy się!
Wszechmogący Boże i Ojcze, Ty
stworzyłeś mężczyznę i kobietę dla siebie
wzajemnie i pobłogosławiłeś ich małżeństwo.
Dlatego prosimy Cię: okaż Swoje miłosierdzie i dobroć tej
parze, która już wstąpiła w stan małżeński i
dzisiaj ufni Twoim obietnicom proszą o Twoje
błogosławieństwo. Wysłuchaj nas przez
naszego Pana, Jezusa Chrystusa.
Zb.: Amen.
Pr.:
Således står der skrevet:
Da Gud havde skabt himlen og jorden, havet,
solen, månen og stjernerne, planterne og dyrene sagde han: ”Lad os skabe
mennesker i vort billede, så de ligner os! De skal herske over havets fisk,
himlens fugle, kvæget, alle de vilde dyr og alle krybdyr, der kryber på
jorden”. Og Gud skabte mennesket i sit billede; i Guds billede skabte han det,
som mand og kvinde skabte han dem. Og Gud velsignede dem.
Ks.: Tak jest
napisane:
Kiedy Bóg stworzył niebo i ziemię, morze, słońce,
księżyc i gwiazdy, rośliny i zwierzęta, rzekł: ”Uczyńmy człowieka
na obraz nasz, podobnego do nas i niech panuje nad rybami morskimi i nad
ptactwem niebios, i nad bydłem, i nad całą ziemią, i nad
wszelkim płazem pełzającym po ziemi”. I stworzył Bóg
człowieka na obraz swój. Na obraz Boga stworzył go. Jako
mężczyznę i niewiastę stworzył ich. I
błogosławił im Bóg.
Og vor Herre Jesus Kristus siger:
Har I ikke læst, at Skaberen fra begyndelsen
skabte dem som mand og kvinde og sagde: ”Derfor skal en mand forlade sin far og
mor og binde sig til sin hustru, og de to skal blive ét kød”? Derfor er de ikke
længere to, men ét kød. Hvad Gud altså har sammenføjet, må et menneske ikke
adskille.
I nasz Pan Jezus Chrystus mówi:
Czyż nie czytaliście, że Stwórca od
początku stworzył mężczyznę i kobietę? I
rzekł: Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i
połączy się z żoną swoją, i będą ci
dwoje jednym ciałem. A tak już nie są dwoje, ale jedno
ciało. Co tedy Bóg złączył, człowiek niechaj nie
rozłącza.
Og apostlen Paulus skriver:
Bær hinandens byrder; således opfylder I Kristi lov. Ifør jer da, som
Guds udvalgte, hellige og elskede, inderlig barmhjertighed, godhed, ydmyghed,
mildhed, tålmodighed. Bær over med hinanden og tilgiv hinanden, hvis den ene
har noget at bebrejde den anden. Som Herren tilgav jer, skal I også gøre. Men
over alt dette skal I iføre jer kærligheden, som er fuldkommenhedens bånd.
I apostoł Paweł pisze:
Jedni drugich brzemiona noście, a tak wypełnicie
zakon Chrystusowy. Przeto przyobleczcie się jako wybrani Boży,
święci i umiłowani, w serdeczne współczucie, w dobroć,
pokorę, łagodność i cierpliwość, Znosząc
jedni drugich i przebaczając sobie nawzajem, jeśli kto ma powód do
skargi przeciw komu: Jak Chrystus odpuścił wam, tak i wy. A ponad to
wszystko przyobleczcie się w miłość, która jest
spójnią doskonałości.
Dansk salme / Duńska pieśń:
Jeg ved en blomst så favr og fin,
dens duft gør hjerter glade,
dens saft er som den klare vin,
så liflig fin,
som rosens er dens blade.
Den favre blomst er kærlighed,
et kunstværk af Guds finger,
den vokser op, før støv det ved,
i lønlighed,
til dejlig den udspringer.
Den vokser vildt dog kun på jord,
undtagen i Guds Eden,
kun der, ved livets flod, den gror
og står i flor
med duft for evigheden.
Ved brudeblus i Jesu navn
dog gode råd vi finde,
thi Paradis er i hans favn:
sin fødestavn
skal blomsten atter vinde.
Velsignelsen af Jesu mund,
hvor kærlighed er inde,
omplanter i en salig stund
på hellig grund
den blomst hos mand og kvinde.
De to da vorder ét på ny
ved kærligheds vidunder,
som kun forklares over sky,
hvor lysets by
på kærlighed sig grunder.
-
”Tale”
- ”Przemówienie”
-
Pr.: - Ks.:
[Ægteparrets navne]! – I er allerede rette ægtefolk og står i dag her
for at få Guds velsignelse over jeres ægteskab.
[Imiona
i nazwiska małżonków]! – Jesteście już prawowitymi
małżonkami i dzisiaj stoicie tutaj aby otrzymać Boże
błogosławieństwo dla waszego małżeństwa.
Dersom Herren ikke bygger huset, er bygmestrenes møje forgæves. Derfor
vil vi nu bede om Guds velsignelse over dette ægtepar!
Jeśli
Pan domu nie zbuduje, próżno trudzą się ci, którzy go
budują. Dlatego poprosimy o Boże
błogosławieństwo dla
tych małżonków!
Almægtige Gud, som skabte mand og kvinde til at leve sammen i ægteskab
og velsignede dem, vi beder dig, velsign disse to. Lad dem altid leve af din
nåde og i indbyrdes kærlighed.
Wszechmogący
Boże, który stworzyłeś mężczyznę i kobietę,
aby żyli razem w małżeństwie, i błogosławił
im, prosimy Cię, pobłogosław tej parze. Niech zawsze
żyją z Twojej łaski i w wzajemnej miłości.
Vor Fader, du som er i
himlene! Helliget blive dit navn, komme dit rige, ske din vilje som i himlen,
således også på jorden; giv os i dag vort daglige brød, og forlad os vor skyld,
som også vi forlader vore skyldnere, og led os ikke ind i fristelse, men fri os
fra det onde. For dit er Riget og magten og æren i evighed! Amen.
Ojcze nasz, któryś jest w niebie,
Święć się imię twoje, Przyjdź Królestwo twoje,
Bądź wola twoja, jak w niebie, tak i na ziemi. Chleba naszego
powszedniego daj nam dzisiaj. I odpuść nam nasze winy, jak i my
odpuszczamy naszym winowajcom; I nie wódź nas na pokuszenie, ale nas zbaw
ode złego. Albowiem twoje jest Królestwo i moc, i chwała na wieki.
Amen.
Polsk salme / Polska pieśń:
Pod
Twą obronę, Ojcze na niebie,
Grono
Twych dzieci swój powierza los.
||:
Ty nam błogosław, ratuj w potrzebie
I
broń od zguby, gdy zagraża cios. :||
Czy toń
spokojna, czy huczą fale,
Gdy,
Ty Twe dzieci w Swej opiece masz,
||:
Wznosimy modły, dziś ku Twej chwale,
Boś
Ty nam tarczą, Boże Ojcze nasz :||
Pr.:
Lad os alle bede!
Herre, vor Gud, himmelske
Fader! Vi takker dig for ægteskabet, og vi beder dig, at du vil bevare denne
ordning og velsignelse urokket iblandt os. Giv alle kristne ægtefolk ved din
Helligånd, at de må hjælpe hinanden til at holde fast ved din frelsende nåde.
Gør dem glade i håbet, tålmodige i trængslen og udholdende i bønnen, og styrk
dem til at være levende lemmer af din menighed, så at
de engang med den kan samles hos dig i dit rige, hvor du med Søn og Helligånd
lever og regerer, én sand Gud fra evighed og til evighed.
Mh.:
Amen
Således beder vi i Den
Danske Folkekirke. Den tilsvarende polske bøn (med en noget anden ordlyd) er
taget fra den polske lutherske kirkes ritualbog (Den Evangelisk-Augsburgske
Kirke i Polen).
Ks.: Módlmy się.
Panie, nasz Boże,Ty
stworzyłeś mężczyznę i kobietę aby byli dla
siebie wzajemnie pomocą i poparciem. Prosimy Cię za tych
małżonków: spraw aby w małżeństwie doznali wiele
szczęścia i radości; prowadź ich Twoim Słowem i
zachowaj w Twojej miłości, którą Ty nas
umiłowałeś przez Jezusa Chrystusa, Twojego Syna, naszego Pana.
Zb.: Amen.
Ks.: Modtag Herrens velsignelse. – Przyjmijcie błogosławieństwo Boże.
Herren velsigne dig og bevare dig!
Herren lade sit ansigt lyse over dig
og være dig nådig!
Herren løfte sit ansigt mod dig og give dig
fred!
Mh.: Amen
Niech ci błogosławi Pan i niechaj cię strzeże; niech
rozjaśni Pan oblicze swoje nad tobą i niech ci miłościw
będzie; niech obróci Pan twarz swoją ku tobie i niech ci da pokój.
Zb.: Amen.
Dansk salme / Duńska pieśń:
Det er så yndigt at følges ad
for to, som gerne vil sammen være,
da er med glæden man dobbelt glad
og halvt om sorgen så tung at bære;
ja, det er gammen
at rejse sammen,
når fjederhammen
er kærlighed.
Det er så hyggeligt allensteds,
hvor små og store har ét i sinde,
og det, som drager de store læs,
i hjertekamret er
inderst inde;
ja, det er gammen
at holde sammen,
når ja og amen
er hjertets sprog.
Det er så herligt at stole på:
vi har en Herre, som alting mægter,
han os ej glemmer, når vi er grå,
hans nåde rækker til tusind slægter;
ja, det er gammen,
at alle sammen
er ja og amen
Guds nådes ord.
Det er vemodigt at skilles ad
for dem, som gerne vil sammen være,
men, Gud ske lov! i vor Herres stad
for evig samles de hjertenskære;
ja, det er gammen
at leve sammen,
hvor ja og amen
er kærlighed.
Hvert ægtepar, som med kærlighed
i Jesu navn holder bryllupsgilde,
skønt alt i verden går op og ned,
skal finde tidlig og finde silde:
det er dog gammen
at sidde sammen,
hvor arneflammen
er kærlighed.
[i] Po
duńsku zawsze mówimy "vender" (lp), "vendere" (lm).
Dzisiaj o wszystkich wówczas żyjących słowianach na zachód od Polski, zwłaszcza o tych, którzy nas
obrabowywali i osiedlili się u nas, zwłaszcza na wyspach Lolland (gdzie ja mieszkam) i Falster
(Lolland-Falster). Dlatego wolę ich po polsku nazywać
"Wendami" chociaż poprawniej byłoby nazywać ich
Słowianami połabskimi (albo Obodrytami i - na Rugii - Ranami).
WIKIPEDIA: Wendowie (niem. Wenden, Winden,
Windische) - określenie historyczne Słowian nadbałtyckich [...].
Obecnie używane w Niemczech w odniesieniu do Serbów Łużyckich
zamieszkujących Łużyce.
Pochodzi od łacińskiej nazwy Venedi,
którą określano Wenedów.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Wendowie
MAPA:
http://pl.wikipedia.org/w/index.php?title=Plik:Limes.saxoniae.wmt.png&filetimestamp=20050823210457
[ii] http://pl.wikipedia.org/wiki/Eryk_Pomorski - DUH I
156.162.